Kto będzie rządził Warszawą, jeśli Lech Kaczyński wygra wyścig o najwyższy urząd w państwie? - zastanawia się Gazeta Wyborcza.
Według jednego ze scenariuszy Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO), którą Warszawiacy wybiorą w lutym na nowego prezydenta Warszawy. Inny scenariusz mówi o rządach komisarza, którym ma zostać Andrzej Urbański, obecny wiceprezydent stolicy
Urzędu prezydenta kraju nie można łączyć z innymi. Jeśli Lech Kaczyński wygrałby najbliższe wybory, to do planowanego na koniec grudnia zaprzysiężenia nowej głowy państwa w Ratuszu będzie musiałby złożyć rezygnację.
Władza w ręce PO
Co stanie się wtedy z Warszawą? Następca Kaczyńskiego musi być wybrany w wyborach bezpośrednich.
- Prawo mówi jednoznacznie: jeśli prezydent miasta odchodzi z urzędu, premier najpóźniej w ciągu 60 dni ogłasza i przeprowadza nowe wybory - mówi Bohdan Szcześniak, szef zespołu prawnego i organizacji wyborów Krajowego Biura Wyborczego.
W tym scenariuszu najpewniej warszawiacy musieliby iść do urn najpewniej w drugiej połowie lutego przyszłego roku. Mała jest szansa, że Kaczynskiego zastąpiłby inny polityk PiS-u: ta partia ma słabą tzw. drugą linię. Wydaje się, że największe szanse na zwycięstwo w bezpośrednich wyborach miałby Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO). Ostatnio firmowana przez nią lista poselska uzyskała najlepszy wynik w stolicy. Była szefowa NBP przyznaje, że interesuje ją stanowisko w Ratuszu. W rozmowie z "Gazetą" powiedziała, że bardziej zajmowały by ją rządy w Warszawie, niż stanowisko ministra finansów w nowym rządzie.
PiS wyznacza komisarza
Nowe wybory kosztowałyby 2,5 mln zł, a i tak nowy prezydent miasta rządziłby tylko do końca kadencji samorządu, czyli do października przyszłego roku, a więc nieco ponad pół roku. Dlatego warszawscy politycy PiS wpadli na pomysł, aby Warszawą do wyborów samorządowych rządził komisarz.
- Na razie prawo nakazuje przeprowadzenie przedterminowych wyborów najpóźniej w lutym, ale przecież koalicja PO-PiS może zmieniać ustawy. Wybory nowego prezydenta na pół roku nie mają sensu - mówi nam jeden z czołowych polityków warszawskiego PiS.
Jeśli PiS dogada się w tej sprawie z PO, zmieni ustawę i ustali nowego kandydata, Warszawą od końca grudnia do października rządziłby komisaryczny prezydent. Ponoć na to stanowisko największe szanse ma Andrzej Urbański, wiceprezydent Warszawy, odpowiedzialny za edukację, kulturę i drogi, któremu Lech Kaczyński powierza najtrudniejsze misje.
Kaczyński zostaje w Ratuszu
Te spekulacje stracą sens, jeśli Lech Kaczyński (PiS) przegra wybory prezydenckie.
Prezydent Warszawy wprawdzie utyskuje, że rola głowy miasta coraz bardziej go męczy, a w rozmowach z dziennikarzami "Gazety" nie ukrywa, że odpowiadałaby mu teka ministra w tworzonym przez PiS rządzie.
Jednak w 2002 r. to właśnie jego warszawiacy wybrali na cztery lata i teraz po prostu nie wypada ich zostawić. - Jak przegram te wybory, zostaję w Ratuszu - zapowiada Lech Kaczyński.
W tym scenariuszu czekałaby nas jednak rotacja miejskich kadr: do administracji nowego rządu odeszliby urzędnicy, ale PiS Lecha Kaczyńskiego pozostałby dominującym ugrupowaniem w Warszawie.
Jan Fusiecki