Zawsze staramy się lądować delikatnie>>
Zawsze staramy się lądować delikatnie - powiedział kpt. Tadeusz Wrona, który pilotował awaryjnie lądujący na Lotnisku Chopina w Warszawie samolot LOT-u Boeing 767. Mówił, że pełną ulgę poczuł, kiedy dowiedział się, że samolot jest pusty.
Dodał, że w ostatnich sekundach lotu, tuż przed lądowaniem, myślał przede wszystkim o ludziach znajdujących się na pokładzie maszyny. "Musimy zadbać o to, że ci ludzie lecą z nami (...) i nie możemy sobie pozwolić na jakikolwiek błąd, czyli że kontakt z ziemią nie może być twardy" - powiedział Wrona.
Jak tłumaczył, gdyby doszło do twardego lądowania, to uszkodzeniu mogła ulec konstrukcja samolotu, która "przygotowana jest do tego, że samolot może oprzeć się na gondolach silników i kadłubie i on to obciążenie wytrzyma".
Kapitan dodał, że przy uderzeniu, przeciążeniu, mogło dojść do urwania lub uszkodzenia jakiejś części, która uniemożliwiłaby odpowiednie "podparcie samolotu". "Mogłoby dojść do urwania silnika i to mogłoby doprowadzić do poważnych skutków" - stwierdził Wrona.
Kapitan mówił, że prawdziwą ulgę poczuł, kiedy szef pokładu powiedział mu, że pasażerowie już się ewakuowali, a maszyna jest pusta. "Ulgę poczuliśmy, gdy (...) samolot się zatrzymał i można było rozpocząć ewakuację (...). Pełną ulgę odczułem, gdy szef pokładu zameldował, że pokład jest pusty" - powiedział Wrona.