Po Kaczawie pływały najwymyślniejsze konstrukcje, a wśród nich: mundialowe boisko piłkarskie, lokomotywa z wagonem, kwitnące ogrody, sklepy
Takiej pogody, frekwencji i ilości uczestników, jak w sobotę 10 czerwca, w ośmioletniej historii Spływu Samoróbek o „Błękitną Wstęgę Kaczawy” legnicki Ośrodek Sportu i Rekreacji chyba jeszcze nie odnotował. Wszystko było w górnej strefie stanów wysokich, podobnie – jak poziom wody w Kaczawie, który - na prośbę komandora spływu Andrzeja Gąski – podniósł się o 60 cm. Woda, by flotylla nie brodziła po mieliźnie, została dopuszczona ze zbiornika Słup. W porcie przy moście Bielańskim zakotwiczyło 39 jednostek pływających. Każda musiała być oryginalną „samoróbką”, bezpieczną, zdolną do pokonania przy użyciu siły mięśni, wiatru i nurtu kilometrowego odcinka rzeki. Udało się to bez szwanku prawie wszystkim.
Legniczanie naprawdę tłumnie towarzyszyli żeglarzom od miejsca startu, wzdłuż wałów aż po docelowy port przy moście Wrocławskim, gdzie na kotwicy stał osirowski ms „Legnica” z Orkiestrą Dętą na pokładzie. Wśród ponad 3 tysięcy uczestników imprezy był Prezydent Tadeusz Krzakowski, który witał zmęczonych, często zmoczonych, ale zawsze szczęśliwych i dumnych z wyczynu żeglarzy u nabrzeża macierzystego portu.
Domorośli szkutnicy mieli od kilku do ponad 60 lat. Często stanowili załogi rodzinne. Po Kaczawie pływały najwymyślniejsze konstrukcje, a wśród nich: mundialowe boisko piłkarskie, lokomotywa z wagonem, kwitnące ogrody, sklepy, wyspa z tańczącymi tubylcami, drabiniasty wóz, ciągnięty przez konia, czołgi, wózek dziecięcy o przerośniętych rozmiarach i tratwa „Samych swoich” z Pawlakiem, Kargulem, inwentarzem, słynnym płotem i całkiem sprawną aparaturą bimbropędną.
- Spływ spływem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie – wołał gromko Pawlak, uzbrojony w karabin, co mu „zamek wylata” i uwieszony u paska granat. Zaraz po tym wydoił krowę, rozminował pole i z zapałem pociął sierpem „Kargulowe”, nowiutkie koszule, co suszyły się na płocie.
Komisja sędziowska dała się przekonać tym argumentom, przyznając „Samym swoim”, czyli Marianowi Derbeckiemu, Łukaszowi Wąsikowi i Jerzemu Froni z odległego, ale również słynącego piękną rzeką, Kędzierzyna Koźle – tegoroczną „Błękitną Wstęgę Kaczawy” wraz z nagrodą tysiąca złotych.
Z tego samego miasta pochodził pan Antoni Pasek z córką Dominiką, którzy za zestaw „Wio, koniku!” zdobyli drugie miejsce (nagroda 800 złotych) oraz nagrodę publiczności (500 zł). Załodze z podlegnickich Kunic przypadło w udziale miejsce trzecie (nagroda 600 zł). Hubert Łysy, Karol Łysy, Jarek Daum i Kacper Daum pokonali Kaczawę na pokładzie czołgu „Blond 007”.
Wyróżnienia – po 300 zł – zdobyły załogi „Kabrioletu” (Mirosław Dąbrowski z Legnicy) oraz „Pociągu PKP” (Piotr Szkielniuk i Paweł Krzywicki z Legnicy). Pozostałym żeglarzom, którzy uplasowali się na miejscach od 6 do 20 sędziowie przyznali premie po 100 złotych, a tym, którzy wypływali sobie miejsca od 21 do 39 – po 50 złotych.
W porcie pojawiła się też bardzo tajemnicza załoga, przybrana w maski światowych polityków i terrorystów. Okazało się, że to przedstawiciele Białostocczyzny, którzy zapraszają legniczan do udziału w podobnej imprezie do Czarnej Białostockiej.
Arkadiusz Rodak
Rzecznik prasowy Prezydenta Legnicy
Źródło: materiały nadsyłane przez jednostki samorządu terytorialnego.
Za treść tych informacji PAP S.A. nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności.