"Lista 500" prędzej czy później musi być opublikowana, bo jest rzeczą oczywistą, że Polacy mają prawo do takiej wiedzy - powiedział w poniedziałek premier Jarosław Kaczyński. Chodzi o listę ok. 500 nazwisk osób, które - jak mówił prezes IPN Janusz Kurtyka - były tajnymi współpracownikami służb PRL, a obecnie "kreują się bądź też występują w roli autorytetów".
"Nam czasem zarzucano bez najmniejszych podstaw, że my ograniczamy demokrację. Demokrację chcą ograniczyć ci, którzy chcą wprowadzić cenzurę, czyli wrogowie lustracji, to oni się boją w Polsce demokracji, bo demokracja ich zmiecie" - powiedział J.Kaczyński, który w poniedziałek uczestniczył w Bratysławie w szczycie Grupy Wyszehradzkiej.
O liście ok. 500 nazwisk osób, które miały być tajnymi współpracownikami służb PRL, a obecnie "kreują się bądź też występują w roli autorytetów", Janusz Kurtyka mówił w rozmowie z dziennikarzami "Newsweeka" i RMF FM. Szef IPN zaznaczył, że lista nie może być opublikowana, bo nie pozwala na to orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy lustracyjnej.
Wcześniej, na początku czerwca Kurtyka zapewniał, że informacje z zakwestionowanego przez TK katalogu osób traktowanych przez służby PRL jako tajni współpracownicy są w IPN "dobrze chronione".
"To był bardzo pouczający rekonesans archiwalny; myślę, że będzie to procentować w badaniach naukowych" - mówił wtedy dziennikarzom Kurtyka o pracach IPN nad tym katalogiem.