Demokracja nie jest ustrojem dla leniwych. Bez aktywności obywatelskiej nie będzie postępu - pisze nasz czytelnik Leszek Grzelak
Posiadamy go wszyscy. Ilu wykonuje? Wykonuje, czyli świadomie, w miarę swoich możliwości uczestniczy w życiu publicznym? W demokracji ma to zasadnicze znaczenie, jeżeli chce się mieć wpływ na kształt przestrzeni w której żyjemy.
Nie można wykręcać się stereotypem ; "ja się polityką nie zajmuję". Gdyby wszyscy taką postawę przyjęli, to po co nam demokracja? Nauka tego "zawodu", jak każda nauka wymaga wysiłku. Trzeba się przemóc. Pracować na rzecz dobra wspólnego. Swoimi talentami służyć wspólnocie: ulicy, sołectwa, gminy, miasta. Reagować na zło, obłudę, marnotrawstwo, korupcję.
Do władz proponować i wybierać ludzi kompetentnych i przyzwoitych. Kształtować kulturę . Bez aktywności obywatelskiej nie będzie postępu w pożądanym kierunku. Będą urządzać nam sołectwo, gminę, państwo, cwaniacy, ludzie interesowni, prostacy polityczni, wykorzystujący słabości młodej demokracji. Jest trudno. Przez wieki zaborów, okupacji, totalitaryzmów, ciągle byliśmy nie u siebie. W działaniu dominowała zasada: 'im gorzej tym lepiej'.
Postawy wobec władzy kształtowała filozofia wschodnich oportunistów: 'tisze budiesz, dalsze pudiesz'. Lub pruskie: „pokorne ciele dwie matki ssie”. Budowanie społeczeństwa otwartego wymaga ogromnego wysiłku edukacyjnego. Również odwagi osobistej. Gdzie uczą "na obywateli"? Powinni w rodzinie, szkole, kościele, w mediach, we wspólnotach, w gminie.
Czy uczą? Po zmianie ustroju mieliśmy nadzieję, że samorząd terytorialny, a szczególnie gmina będzie przewodzić, odegra przełomową rolę w budowie państwa obywatelskiego. Dzisiaj, po dwudziestu latach z irytacją konstatujemy, że niektórym liderom starczyło pomysłu na budowanie urzędów, chodników, kanalizacji, jakby samorząd tylko do tego służył.
Zaniedbano budowanie wspólnot przyjaznych sobie ludzi. Małych Ojczyzn. Przerosło to możliwości niektórych ówczesnych liderów, byłych naczelników, lub rentierów zmiany ustroju, dotkniętych syndromem Komitetów Obywatelskich: "władza nam się należy za zmianę ustroju". Dobrze. Należy. Jak długo? I na czyj koszt? Również ci, co krzyczeli o demokrację nie powiedzieli ludziom czego ten ustrój od nich będzie wymagał. Wysiłku. Uczestnictwa. Świadomości brutalnych reguł.
Ten rządzi kto w głosowaniu ma większość: „jeżeli przy ulicy mieszka dziesięciu: siedmiu cwaniaków i trzech uczciwych, to ulicą rządzą cwaniacy”. Lub: "wybierane władze tyle zmarnotrawią lub ukradną, na ile im pozwolą wyborcy". Demokracja nie jest ustrojem dla leniwych.
Upływający czas sprawia, że powoli przyrasta świadomość obywatelska. Bardzo powoli. Nie można tracić nadziei. Dla dobra i postępu nie ma alternatywy. Trzeba kontynuować dzieło budowy Małej Ojczyzny. Szczególnie tu w Wielkopolsce, kolebce polskiej państwowości, stolicy samorządności, mamy bogate tradycje obywatelskie. Tutaj samorządności nie powinny uczyć zagraniczne organizacje. To od nas mogą się uczyć. Każda inicjatywa obywatelska jest potrzebna.
Również działania władz powodujące wzrost zaufania obywateli do państwa. Zaufanie, dobro szczególne. Dobro którego nie sprowadzimy z importu, ani nie otrzymamy w ramach pomocy zagranicznej. Musimy przysparzać go sami.
„Echo Turku”- gazeta lokalna o długich tradycjach w służbie tej ziemi ma szanse być takim miejscem wokół którego może być zbudowana przestrzeń obywatelska ludzi wszystkich stanów. Ludzi którzy będą chcieli trudzić się dla dobra wspólnego. Dla postępu. Wszak pod jednym warunkiem. Żeby nam się chciało chcieć, wykonywać swój zawód. Zawód OBYWATEL Tego życzę moim rodakom.
Leszek Grzelak