Trzeba wyznaczyć osobę, która będzie raz dziennie, a nie raz w tygodniu rozdawała dzieciom owoce
- Bardzo liczy się zaangażowanie samorządów lokalnych, dyrektorów szkół – powiedział o realizacji programu „Owoce w szkole” Artur Ławniczak, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi.
W czwartek w Sejmie posłowie skrytykowali sposób przygotowania unijnego programu „Owoce w szkole” przez rząd.
- Na ponad milion dzieci, które miały być objęte docelowo programem, korzysta z niego tylko 27 proc. Dla przykładu w woj. świętokrzyskim programem docelowo powinno być objętych ponad 35 tys. dzieci, a korzysta z niego 2 tys. dzieci, co stanowi jedynie 5 proc. – powiedział Marek Kwitek (PiS).
Zdaniem posłów PiS koszty transportu zostały skalkulowane na zbyt niskim poziomie, co sprawia, że firmom nie opłaca się dostarczanie owoców i warzyw do szkół. Termin płatności dla dostawców wynosi aż cztery miesiące.
Wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak podkreślił, że jest to dopiero pierwszy semestr realizacji programu, zatem trzeba go potratować jako okres próbny. Do programu przystąpiło 2,5 tys. szkół.
Jak tłumaczył, w programie kierowano się przede wszystkim dobrem dziecka, a nie opinią firmy. – Firmy deklarowały tylko takie przesłanie, że chciałyby dostarczać te produkty raz w tygodniu, w jednym kartonie, bowiem „dla nich jest to tylko logistyka", a dla ministerstwa – kluczem jest zadbanie o zapewnienie dzieciom zdrowych i zróżnicowanych posiłków. Podkreślił, że resortowi zależało, aby były to krajowe produkty.
Zwrócił uwagę, że inny program unijny „Mleko w szkole”, który startował w latach 2004-2005, był na początku realizowany jedynie w ponad 40 szkołach. – Ten program rozwijał się przez wiele lat, podobnie będzie z programem „Owoce w szkole” - powiedział. Przyznał, że są pewne problemy logistyczne, bo produkty muszą być świeże. W tym semestrze uczniowie szkół podstawowych otrzymują owoce cztery razy w tygodniu.
- Bardzo się liczy zaangażowanie samorządów, zaangażowanie dyrektorów szkół. Trzeba zaangażować kadrę u siebie i wyznaczyć osobę, która będzie raz dziennie, a nie raz w tygodniu rozdawała dzieciom owoce – powiedział.
Ławniczak zapowiedział również, że być może w przyszłym semestrze po spotkaniach z przedstawicielami firm dystrybucyjnych i wysłuchaniu ich uwag na temat realizacji programu, będą niewielkie zmiany. Z czterech do trzech miesięcy może zostać zmniejszony termin otrzymania zapłaty za dostawy.
Wyjaśnił, że wyznaczając niską zapłatę za dostarczanie owoców, resort chciał, by zajmowały się tym firmy lokalne, które rozprowadzałyby produkty np. w granicach 30 km, co byłoby dla nich opłacalne.
Na program „Owoce w szkole” w roku szkolnym 2009/2010 z budżetu państwa przeznaczono 3 mln euro. Pozostałe 75 proc - 9,2 mln euro pokryje budżet unijny.
Program ma przeciwdziałać otyłości wśród dzieci i młodzieży w wieku szkolnym, wzrostowi zachorowań na choroby cywilizacyjne wynikające ze złej diety. Celem ma być też zahamowanie spadku konsumpcji owoców i warzyw w Polsce.
/amk/