Nieszczęsny wyrok NSA całkowicie przewrócił układ polityczny w niektórych radach - pisze Ireneusz Krześnicki, były sekretarz Zduńskiej Woli. Idzie mu o zakaz głosowania na siebie
W niektórych przypadkach, zastosowanie się do nieszczęsnego wyroku NSA całkowicie przewróciło układ polityczny w radzie - uważa Ireneusz Krześnicki, były sekretarz Zduńskiej Woli. Nawiązując do tekstu opublikowanego na portalu www.samorzad.pap.pl, pt.
„Niepewny głos” dotyczącego procedury wyboru przewodniczącego rady należy stwierdzić, że sytuacja jest bardziej poważna niż się wydaje, wręcz tragiczna.
Bez satysfakcji pragnę przypomnieć swój artykuł pt. „Wyrok demolka”, zamieszczony na jednym z portali internetowych, w którym w marcu 2009 r. przewidziałem zaistnienie takiej sytuacji i apelowałem o podjęcie odpowiednio wcześnie stosownej inicjatywy legislacyjnej. Nikogo to jednak wówczas nie zainteresowało.
W tej chwili uzgadnianie stanowisk przez wojewodów bądź sugerowanie sądom m.in. przez Profesora Michała Kuleszę zmiany interpretacji (pomijając jazgot jaki się rozlegnie w obronie niezawisłości sędziowskiej), nic nie pomoże. Przecież, w niektórych radach zastosowanie się do dyspozycji nieszczęsnego wyroku NSA całkowicie przewróciło układ polityczny w radzie.
Sądy mogą co najwyżej rozstrzygnąć czy wybory przewodniczącego rady są nieważne w tych radach, w których kandydat głosował nad swoją kandydaturą czy w tych, w których z głosowania został wyłączony.
Patrząc z perspektywy, instytucje państwowe zafundowały jednostkom samorządu terytorialnego katastrofę, nieoczekiwanie obnażając bezbronność samorządów mimo, że ich samodzielność podlega ochronie sądowej. W jednym czy drugim wariancie nieważnie wybrany przewodniczący to w wielu j.s.t. nieważne wszelkie czynności dokonane przez radę pod jego „przewodnictwem”.
Nieważne sesje, nieważne uchwały, np. nieważny wybór zarządu powiatu, jak również nieważnie złożone ślubowanie przez wybranego w ostatnich wyborach wójta, burmistrza, prezydenta miasta.
Z analizy przepisów prawa wynika, że powstał pat i ewentualne błędy popełnione przez rady są nienaprawialne. Tzn. nie można zwołać sesji i ponownie dokonać wyboru przewodniczącego, gdyż jedyną osobą, która mogłaby to uczynić jest właśnie przewodniczący, którego nie ma a właściwie jest ale jest nielegalny. Pisałem o tym w innym artykule pt. „Czy uchybienie w procedurze ślubowania lub wyborze przewodniczącego rady na sesji inauguracyjnej może doprowadzić do ponownych wyborów ?”
Ponadto w dalszym ciągu istnieje zagrożenie związane z zamieszaniem wywołanym przez Państwową Komisję Wyborczą i ogłoszeniem wyników wyborów wójtów wybranych w I turze, w formie komunikatu, w Monitorze Polskim. Jeżeli w konsekwencji sporu, sąd administracyjny rozstrzygnie, że ogłoszenie to nie spełniło dyspozycji przepisów zawartych w Ordynacji wyborczej, dojdzie do kolejnego absurdu delegalizacji organów, w tym przypadku gminnych.
Należy pamiętać również, że niektóre czynności wyborcze dokonano w oparciu o nieobowiązujące jeszcze w dniu wyborów przepisy Ordynacji wyborczej (np. głosowanie przez pełnomocnika, powołanie obwodowych komisji wyborczych, głosowanie przy pomocy urny pomocniczej).
Dobre miny członków PKW nie są wystarczającą gwarancją, że jakiś „zabłąkany” spór sądowy (np. dotyczący prawidłowości wydania jakiejkolwiek decyzji administracyjnej), w którym strona zakwestionuje legalność wyboru organu administracji, nie otworzy lawiny niekorzystnych orzeczeń, także z tego powodu.
Na szczęście żaden z tych przypadków nie może ani w o parciu o przepisy ustaw samorządowych, ani Ordynacji wyborczej, stanowić postawy do masowego rozwiązania rad i przeprowadzenia ponownych wyborów. Pozostaje jednak pytanie, co dalej?
Być może jest możliwe wywołanie inicjatywy legislacyjnej bądź orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, legalizującego (czyszczącego) zaistniałą sytuację podobnie jak stało się to w 2006 r. w przypadku łamania prawa przy składaniu przez członków organów j.s.t. oświadczeń majątkowych i o prowadzeniu działalności gospodarczej.
Ireneusz Krześnicki