Odbiera się nam prawo do zabierania głosu podczas organizowanych przez Urząd Miasta Toruń konferencji - alarmują dziennikarze. O sprawie napisały branżowe serwisy informacyjne, press.pl i wirtualnemedia.pl.
Chodzi o sytuację w miejskim szpitalu w Toruniu, w którym doszło do zakażeń koronawirusem. Jedna z pacjentek zmarła po przewiezieniu do szpitala w Grudziądzu. Pisały o tym toruńskie "Nowości" (Polska Press Grupa). Dziennikarze próbowali zapytać o sytuację prezydenta Torunia Michała Zaleskiego podczas wideokonferencji prasowej w piątek, 3 kwietnia. Jak twierdzą, nie udało się, pytania nie zostały przekazane. Tego samego dnia Michał Zaleski opublikował oświadczenie.
"Informacje przekazywane przez Prezydenta Miasta Torunia podczas konferencji prasowych zawsze są informacjami oficjalnymi i dotyczą zakresu działania samorządu.
Nie mam możliwości wchodzenia w kompetencje innych jednostek oraz instytucji, takich jak administracja wojewódzka, służby sanitarne czy szpitale, zwłaszcza znajdujące się w innym mieście. Dziennikarze doskonale wiedzą, że źródłem informacji o zgonach w grudziądzkim szpitalu musi być ten właśnie szpital lub państwowe służby sanitarne. Tym samym zarzuty o nieudzieleniu przeze mnie odpowiedzi na zagadnienia nienależące do mojego zakresu działania, poruszane podczas konferencji prasowej, są bezpodstawne i sformułowane w oburzający sposób - jako emocjonalny, osobisty atak autorki tekstu [Małgorzaty Oberlan z "Nowości" - PAP] na prezydenta miasta".
W odpowiedzi dziennikarze 4 kwietnia wystosowali otwarty list do prezydenta Torunia. Napisali w nim:
"Szanowny Panie Prezydencie
Ostatnie wydarzenia związane z pandemią koronawirusa w Polsce powodują, że jako dziennikarze jesteśmy zmuszeni zabrać głos. Jesteśmy do tego zmuszeni, ponieważ odbiera się nam prawo do jego zabierania podczas organizowanych przez Urząd Miasta Torunia wideokonferencji.
Nie jest prawdą, jak przedstawia Pan w przestrzeni publicznej, że pomijane są tylko pytania o stan zdrowia pacjentów. Cenzurze podlegały również pytania dotyczące funkcjonowania Specjalistycznego Szpitala Miejskiego (podkreślamy - miejskiego!), który stał się jednym z ognisk koronawirusa.
Ocenzurowano pytania dotyczące finansów miasta - wpływu zarazy na wielkie inwestycje, m.in. budowę Europejskiego Centrum Filmowego Camerimage, czy przebudowę mostu. Trudno było uzyskać informacje na temat środków ochrony osobistej.
Wiele zadawanych przez nas pytań, m.in. o to, czy maseczki zamówione z TZMO dotarły do wszystkich potrzebujących i w jakich ilościach, podczas konferencji nie zostało odczytanych. Dziennikarze mają obowiązek pytać, domagać się wyjaśnień oraz informować o ewentualnych niejasnościach, błędach i innych niedociągnięciach, które powodują, że zdrowie i życie pacjentów, oraz przedstawicieli służb medycznych może być narażone na niebezpieczeństwo.
Ze zdumieniem przyjęliśmy zatem Pana publiczną krytykę jednej z naszych koleżanek Małgorzaty Oberlan, która napisała o cenzurze na konferencjach. Wszyscy solidarnie prosimy Pana, jako osobę, która zarządza tym miastem od 20 lat - o zaniechanie cenzury.
Z poważaniem - toruńscy dziennikarze".
List upublicznił na Facebooku dziennikarz PAP Tomasz Więcławski. Obok niego, pod listem znalazły się podpisy dziennikarzy reprezentujących "Nowości", Radio Eska, TVN 24, Polskie Radio PiK, Eska Info Toruń, Tylko Toruń, Radio Wawa, Dzień dobry Toruń, Oto Toruń.
O sytuacji w Specjalistycznym Szpitalu Miejskim im. Mikołaja Kopernika w Toruniu w ostatnich dniach pisał również obszernie Onet.
jp/