O losie podstawówki w Dąbrowie Wronowskiej zadecyduje ostatecznie ministerstwo edukacji narodowej. Burmistrz chce ją zlikwidować wbrew woli rodziców i kuratorium oświaty - pisze Małgorzata Szlachetka w "Gazecie Wyborczej Lublin".
W szkole podstawowej w Dąbrowie Wronowskiej uczy się 55 dzieci. Od 1 września dzieci miałyby dojeżdżać do większej szkoły w Poniatowej Kolonii. Decyzji gminy Poniatowa ostro sprzeciwili się rodzice uczniów i mieszkańcy wsi. Pod protestem przyniesionym do kuratorium podpisało się 136 osób. Powodów do likwidacji szkoły nie dostrzegł także ówczesny lubelski kurator oświaty Lech Sprawka. Ale gmina odwołała się pod koniec marca od jego decyzji do ministra edukacji. Odpowiedzi MEN jeszcze nie ma, tymczasem burmistrz Poniatowej już dzisiaj chce zwolnić nauczycieli ze szkoły. - Dostałam od pani burmistrz polecenie służbowe, aby przygotować dla wszystkich pracowników wypowiedzenia. Wręczę je najpóźniej jutro - powiedziała wczoraj Maria Kryk, dyrektor szkoły podstawowej w Dąbrowie Wronowskiej.
Zwolnienia na wszelki wypadek
- Wypowiedzenia przygotujemy tak na wszelki wypadek, bo jeśli nie damy ich do końca maja, to zgodnie z Kartą nauczyciela nie będę mogła tych osób później zwolnić - odpowiada Lilla Stefanek, burmistrz Poniatowej. Deklaruje, że jeśli MEN nie zgodzi się na likwidację szkoły, wypowiedzenia będą cofnięte.
Dwie nauczycielki mają przejść na emeryturę, a trzy do innych szkół. Na bezrobocie trafi woźna. Gmina obiecała inną pracę konserwatorowi i dwóm pracowniczkom stołówki.
Jolanta Misiak, lubelski wicekurator oświaty: - Pani burmistrz powinna poczekać z tym posunięciem na odpowiedź ministerstwa.
Oburzenia nie kryją mieszkańcy Dąbrowy Wronowskiej. - To skandal, bo nasze dzieci będą musiały dojeżdżać do nowej szkoły. Po co się przenosić, skoro budynek w Dąbrowie jest w dobrym stanie. W ubiegłym roku zostały na przykład wymienione okna - mówi Alicja Kwiatkowska, reprezentująca rodziców mama pierwszoklasisty.
W piśmie do kuratora rodzice zadeklarowali, że w czynie społecznym mogą rozbudować szkołę. Przypominają, że wcześniej pomagali postawić ogrodzenie wokół budynku. Podobnie było z remontem łazienek czy malowaniem sal. W tej chwili rodzice kończą budować dwa boiska szkolne - do piłki nożnej oraz piłki siatkowej i kosza.
Burmistrz Lilla Stefanek twierdzi tymczasem, że szkoła ma niski poziom nauczania, a warunki lokalowe, w jakich uczą się dzieci, pozostawiają wiele do życzenia. - Od kilku lat uczniowie osiągają niskie wyniki ze sprawdzianu szóstoklasistów. Między poziomem wiedzy absolwentów tej podstawówki i innych w gminie jest przepaść - argumentuje burmistrz Lilla Stefanek. I dodaje: - Okna są nowe, ale na przykład od 30 lat nie było wymieniane centralne ogrzewanie. W szkole jest stara kotłownia.
Tymczasem w tym roku w stosunku do poprzednich lat sprawdzian szóstoklasistów wypadł lepiej. Średni wynik szkoły to 26 punktów na 40 możliwych. To powyżej wyniku powiatu opolskiego (25,9 punktów). - Do tej szkoły nie mamy żadnych zastrzeżeń - mówi Anna Wojciechowska, p.o. zastępcy dyrektora wydziału ogólnego kuratorium oświaty w Lublinie. Podkreśla jednocześnie: - Przeciętne wyniki sprawdzianu szóstoklasistów nie mogą być powodem likwidacji szkoły.
Co zrobi MEN?
Według szacunków kuratorium szkoła nie powinna też mieć problemów z niżem demograficznym w przyszłych latach. Placówkę dobrze oceniła w tym roku "trójka Giertycha". Wizytatorzy uznali, że jest tam bezpiecznie - nie ma bójek między uczniami, przypadków kradzieży, przestępstw oraz problemu z narkotykami. Dyrekcja ma jedynie wyczulić się na przypadki słownej przemocy.
- To kameralna szkoła, dlatego dzieci czują się tutaj dobrze. Wszystkich uczniów znam osobiście - mówi dyrektor Maria Kryk.
Dyrektor Kryk jest rozczarowana sposobem, w jaki została potraktowana jej placówka. - Teraz mam tylko nadzieję, ze MEN nas poprze. Przecież minister Giertych wielokrotnie deklarował, że jest przeciw likwidowaniu małych szkół. Za wsparciem słownym powinno pójść wsparcie finansowe, a wtedy gminy nie będą zmuszone zamykać szkół, takich jak nasza - podkreśla.
Sprawa ma także drugie dno. Mieszkańcy Dąbrowy Wronowskiej w swoim piśmie do kuratora przypominają, że już jakieś trzydzieści lat temu przeniesiono dzieci z Dąbrowy do innej szkoły. Wtedy skończyło się to nieszczęśliwym wypadkiem. - Mój syn został popchnięty przez chłopaka z Poniatowej Kolonii. Upadł na cyrkiel wystający z plecaka i stracił oko. Dziecko ma teraz życie zmarnowane - wspomina pani Krystyna. Miało to być według rodziców początkiem złych stosunków mieszkańców obu wsi. W piśmie do kuratorium mieszkańcy Dąbrowy Wronowskiej napisali: "Te animozje pomiędzy naszymi wsiami, pomimo starania o ich wygaszenie, trwają w dalszym ciągu, i nie może nikogo dziwić niepokój rodziców o nasze dzieci, które ponownie mają być przeniesione w niezbyt przyjazne dla nich środowisko. Szczególnie dotyczy to małych dzieci, które same nie będą mogły się obronić".
Ratunek w stowarzyszeniu
Rozwiązaniem mogłoby być poprowadzenie szkoły w Dąbrowie Wronowskiej przez stowarzyszenie. Rodzice już starają się o jego założenie. Takiego rozwiązania nie chcą jednak władze gminy. - Nie zgodzę się na użyczenie budynku, bo moim zdaniem szkoły prowadzone przez stowarzyszenia działają fatalnie - ripostuje burmistrz Lilla Stefanek. Tymczasem w gminie Poniatowa nie ma żadnej szkoły prowadzonej przez stowarzyszenie lub osoby fizyczne. - To bezpodstawne obawy, bo kuratorium ma jak najlepszą opinię o tego typu szkołach - odpowiada dyrektor Wojciechowska.
Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin