Przychodząc tutaj zastałam sprawy w wielkim bałaganie - mówi najmłodsza kobieta-szef gminy. Rozmawiamy z Marzeną Moniką Szopińską-Demczuk, wójtem Dorohuska
Najmłodsza kobieta-szef gminy ma 29 lat. Rozmawiamy z Marzeną Moniką Szopińską-Demczuk, wójtem gminy Dorohusk (powiat chełmski, województwo lubelskie).
Anna Śliwka: Czy złożyła Pani w terminie oświadczenie majątkowe i oświadczenie o działalności gospodarczej?
Marzena Monika Szopińska-Demczuk, wójt gminy Dorohusk: Tak, oczywiście.
Jak wygląda w tej kwestii sytuacja w Panii gminie?
Mam oświadczenie przewodniczącej rady, która stwierdziła, że wszyscy radni wywiązali się z tego obowiązku w ustawowym terminie. Natomiast na skutek błędu jednego z pracowników urzędu, nie wpłynęło do urzędu wojewódzkiwgo oświadczenie przewodniczącej rady i to jedyny przypadek w gminie. Nasze zdziwienie było tu ogólne i jest wielki żal.
Jak doszło do tego, że startowała Pani w wyborach samorządowych?
Startowałam po raz pierwszy. W lutym zeszłego roku byłam powołana przez premiera Kazimierza Marcinkiewicza na prowadzenie tzw. zarządu komisarycznego w Dorohusku. Byłam więc w Dorohusku od 2 lutego do 15 maja 2006 r. w związku z tym, że poprzedni wójt został skazany prawomocnym wyrokiem.
Jest Pani najmłodszą kobietą-szefową gminy w Polsce. W jaki sposób Pani wiek wpływa na sprawowanie funkcji wójta?
Bardzo miło mi to słyszeć. Myślę, że wiek nie ma tu wielkiego znaczenia - istotne jest tu bardziej przygotowanie merytoryczne, znajomość tematu i rozeznanie w problematyce samorządowej. Ja już wcześniej pracowałam w samorządzie, więc to nie jest tak, że dopiero zaczynam stawiać tu pierwsze kroki - z samorządem jestem związana już od ponad 4 lat, bo pracowałam w Urzędzie Miasta Chełm w wydziale budżetu, stąd tematyka samorządowa i finansowa jest mi bardzo dobrze znana.
Czy Pani wyższe wykształcenie przygotowało Panią w jakiś sposób do objęcia urzędu wójta?
Zdecydowanie tak. Kończyłam popularny kierunek - zarządzanie i marketing - a moje doświadczenie zawodowe w samorządzie łączyłam z tą wiedzą, wiedza miała wpływa na moją pracę. Cieszę się, że mimo młodego wieku, wyborcy zachcieli mi zaufać, licząc na to, że coś się tu zmieni.
Startowała Pani w wyborach z ramienia PiS? Kim byli Pani konkurenci?
Trzy osoby stratowały w Dorohusku na stanowisko wójta. Po pierwszej turze wyborów mój wynik był dopiero wynikiem trzecim, jednak okazało się, że pan, który startował z drugiego miejsca, człowiek z PSL, zrezygnował z dalszej walki, a ten, który wygrał I turę, startując z własnego komitetu, okazało się, że złożył nieprawdziwe oświadczenie, że wcześniej był karany i w związku z tym, nie miał prawa startowania w wyborach. Ta ingerencja w skład kandydatów przesunęła automatycznie wybory o 2 tygodnie - zostałam więc wybrana 10 grudnia. Ostatecznie zdobyłam 55,12% poparcia.
Do tej pory było tu trudno. Moja praca przy zarządzie komisarycznym doprowadziła do załatwienia i załagodzenia wielu spraw, więc ludzie mieli wgląd na to, co robię i w jaki sposób pracuję. Np. budżet dla gminy Dorohusk napisałam w zeszłym roku sama, ponieważ przychodząc tutaj zastałam sprawy w wielkim bałaganie. Gdy zaczęłam porządkować sprawy, wiele rzeczy zaczęło wychodzić na wierzch. Byłam w zarządzie komisarycznym krótko, tylko na zastępstwo i z tej racji nie mogłam poczynic niektórych rzeczy, gdyż nie byłam pełnoprawnie wybranym wójtem. Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie - ludzie zadecydowali, że jednak mój sposób myślenia i rządzenia może przyjść z pożytkiem dla gminy. Będę starała się zrobić wszystko, by jednak te głosy nie okazały się stracone.
Czy założyła Pani własną rodzinę?
Tak. Jestem mężatką od ponad 5 lat.
Jak łączy Pani obowiązki szefa gminy z obowiązkami domowymi?
Szczerze mówiąc, ponieważ nie dochowałam się na razie potomstwa, mój mąż cierpliwie to znosi, bo wie, że to co robię, staram sie robić dobrze, a to wymaga sporo czasu, energii i sił. Pracuję niemalże siedem dni w tygodniu i wracam do domu o dziwnych i nieregularnych porach, a jest to związane z tym, że wszystko stram się sprawdzić nim podejmę jakąkolwiek ostateczną decyzję, tak by miała ona uzasadnienie i nie budziła jakiś dodatkowych kontrowersji - gmina Dorohusk znana jest bowiem z tego, że tu zawsze działo się nie najlepiej, tym bardziej muszę więc uważać na niektóre rzeczy.
Jaki wpływ na funkcjonowanie gminy ma przejście graniczne w Dorohusku?
Przychodząc tu, dokonałam zmiany osób, które pobierały opłaty miejscowe, co od razu diametralnie odbiło się na budżecie, bo wpływy zaczęły być dużo wyższe niż były wcześniej. Potem mój poprzednik doprowadził do tego, że ta opłata miejscowa została nam zabrana, więc teraz nie mamy żadnych korzyści z tego, że mamy tu przejście graniczne.
Ściana wschodnia jest terenem, gdzie wielu mieszkańców wyjechało do pracy za granicę. Jak wygląda ta sytuacja u Pani w gminie?
Według oświdczenia, które niedawno podpisałam, wynika, że najwięcej ludzi wyemigrowało do Niemiec, Wielkiej Brytanii i kilka osób do Kanady. Obecnie trudno jest nam o nowe miejsca pracy, jednak liczę na to, że w związku z położeniem blisko granicy, uda nam się ściągnąć inwestorów.
Czy bycie szefową gminy jest dla Pani szczytem marzeń czy też ma Pani inne aspiracje?
Szczerze mówiąc, staram się dobrze wykonywać moje obowiązki w danym momencie, nigdy nie snuję dalekosiężnych planów - czasem życie pisze najciekawsze scenariusze, tak jak jeszcze dwa lata temu nie pomyślałabym, że będę startować w wyborach na wójta i tym wójtem zostanę.
Jakie są Pani zainteresowania i jak spędza Pani wolny czas?
W związku z tym, że do teraz nie mam zastępcy, a niedawno został powołany sekretarz, mam chroniczny deficyt wolnego czasu. Wolne chwile najlepiej spędzam z rodziną i moim psem - przy nich relaksuję się i ładuję moje akumulatory na to, by wróciwszy do pracy, pomagać innym, nie patrząc tylko z punktu widzenia własnych interesów. Lubię książki, dobry film, muzykę i podróże - jestem zwolenniczką podróżowania po Polsce.
Jak wyglądała Pani kampania wyborcza?
Organizowałam bardzo dużo spotkań z mieszkańcami gminy, nawet kilkakrotnie byłam w największych miejscowościach gminy. Kampania była wyczerpującym przedsięwzięciem, bowiem trwała od września do połowy grudnia.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Anna Śliwka
a.sliwka@pap.pl