Samorządowcom wydaje się dyskusyjna propozycja, aby premiować te gminy, które już w 2006 r wprowadzą program nauki angielskiego od 1 klasy. Może to utrwalić podział na biednych i bogatych
Od 2007 r. język angielski ma być obowiązkowy od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Pomysł popierają samorzadowcy, ale co najmniej dyskusyjna wydaje im się propozycja resortu edukacji, aby premiować te gminy, które w 2006 r. znajdą anglistów i wprowadzą program. Może to pogłębić przepaść między biednymi i bogatymi gminami.
W ministerstwie edukacji i nauki pracują nad wprowadzeniem nauki języka angielskiego od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Do tej pory przygotowano projekt nowelizacji rozporządzenia mający zwiększyć liczbę studentów zdobywających kwalifikacje do nauczania języków obcych. Prace rozpoczął zespół przygotowujący odpowiednią korektę podstawy programowej dla klas I-III szkoły podstawowej.
Na zrealizowanie pomysły tylko podczas czterech miesięcy nowego roku szkolnego (od września do grudnia) potrzebne będzie około 27 mln zł.
Jak poinformował nas Mieczysław Grabianowski, rzecznik MEiN, środki będą przekazane tym samorządom, które zaczną realizować program.
Obliczono, że w pierwszym roku realizacji programu konieczne jest stworzenie około 2200 etatów dla anglistów. Gminy, które znajdą nauczycieli angielskiego już w 2006 r. mogą liczyć na dodatkowe wsparcie z budżetu państwa.
„W takim razie dofinansowanie z budżetu państwa dostaną te gminy, które i tak sobie poradzą” – uważa Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz. „Pomysł ma wyrównywać szanse, a w gruncie rzeczy różnica może się pogłębić, bo biednych gmin nie będzie stać na wprowadzenie języka angielskiego” – ostrzega.
Jego zdaniem problem tak naprawdę nie tkwi w braku anglistów, ale w tym, że nauczyciele języków często nie posiadają dostatecznych kwalifikacji. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika jednoznacznie, że organizacja nauczania języków obcych w szkołach publicznych jest zła.
„Jeśli dziecko ma być uczone od samego początku źle, to lepiej w ogóle nie rozpoczynać takiej nauki” – uważa. Nauczyciele o wysokich kwalifikacjach językowych dostają duże lepiej płatne prace niż etat nauczyciela w wiejskiej szkole.
Zdaniem Olszewskiego, wyjściem z tej sytuacji może być zatrudnienie szkół językowych, które prowadziłyby lekcje np. w gminach wiejskich. „To rozwiązuje problem braku nauczycieli, a wcale nie musi pociągać za sobą wyższych kosztów” – uważa. „Jednak do realizacji tego pomysłu potrzebna jest zmiana Karty Nauczyciela” – dodaje.
Jeżeli resort edukacji będzie premiował gminy, które już w 2006 r. wprowadzą język angielski od pierwszej klasy szkoły podstawowej, to na dofinansowanie może liczyć Koszalin. Prezydent Mirosław Mikietyński zdecydował bowiem, że od 1 września 2006 roku we wszystkich dwunastu szkołach podstawowych Koszalina ponad 850 uczniów rozpoczynających naukę w klasach pierwszych będzie uczyć się angielskiego. Prezydent Koszalina zdecydował o sfinansowaniu z budżetu miasta godziny nauki języka angielskiego w tygodniu. Na realizację pomysłu w pierwszym roku będzie potrzebne 65 tysięcy złotych. W 2007 r. będzie to już zdecydowanie wyższa kwota ze względu na fakt, że uczyć się będą klasy pierwsze i kontynuować naukę klasy drugie.
Na dotację z budżetu państwa nie zamierza czekać Jerzy Szydłowski, wójt gminy Lelów (woj. śląskie).
„Głównym moim celem jako wójta jest to, aby każde dziecko urodzone w gminie po skończeniu gimnazjum władało bardzo dobrze dwoma językami obcymi i doskonale znało obsługę komputera” – mówi.
Jak podkreśla, jego gmina zamierza pozyskiwać pieniądze na naukę języków z grantów i konkursów. W 2005 roku wójt pozyskał m.in. z funduszy unijnych dla gminy około 7,5 mln zł. Część pieniędzy przeznaczył na sprzęt komputerowy dla dzieci. Teraz zamierza zadbać o naukę języków.
Jednak niektórych gminy nie będzie stać na sfinansowanie z własnego budżetu wprowadzenia języka angielskiego od I klasy szkoły podstawowej. Nie pozyskają również pieniędzy z funduszy unijnych. Jeśli naukę angielskiego mają rozpocząć wszyscy pierwszoklasiści w Polsce, a ich edukacja ma być niezależna od tego, że pochodzą z miasta czy ze wsi, to dofinansowanie z budżetu państwa będzie niezbędne.
Anna Mikołajczyk-Kłębek
a.mikolajczyk@pap.pl