Mieszkańcom dolnośląskiej gminy Wińsko nie udało się odwołać wójta. W niedzielnym referendum była zbyt mała frekwencja
Mieszkańcom dolnośląskiej gminy Wińsko nie udało się odwołać wójta. W niedzielnym referendum ws. odwołania Jolanty Krysowatej-Zielnicy wzięło udział 1309 osób, podczas gdy wymagana dla ważności frekwencja wynosiła co najmniej 1856.
Do urn poszli głównie przeciwnicy wójt. Za jej odwołaniem opowiedziało się ponad 95 proc. głosujących.
Referendum zainicjowała grupa 30 mieszkańców gminy Wińsko, w tym kilku obecnych i były radnych gminnych. Zarzucili oni wójt: "brak współpracy z Radą Gminy Wińsko w zakresie rozwoju gminy", "wydatkowanie środków publicznych w sposób mało transparentny", "autokratyczny styl zarządzania", "angażowania gminy w nowe postępowanie i zobowiązania dotyczące bioelektrowni bez konsultacji z mieszkańcami i radnymi" i "promowanie nieuzasadnionych ekonomicznie inwestycji, które prowadzą do zadłużenia gminy".
W wywiadzie dla lokalnej gazety, który został zamieszczony na stronie Urzędu Gminy Wińsko, Krysowata-Zielnica odpierała zarzuty inicjatorów referendum. Zapewniła, że dobrze zarządza gminą. "Dobrze nam idzie. Za dobrze. Dlatego próbują nie dać mi dokończyć kadencji" - mówiła. Odpierając zarzut promowania nieuzasadnionych ekonomicznie inwestycji podkreśliła, że gmina nie zaciąga nowych kredytów. "Nasze długi (po poprzednikach) są coraz mniejsze (...) Walczę o środki zewnętrzne na zalew, na boiska, na świetlice, wodociągi i kanalizację, na usuwanie azbestu, na remonty mieszkań komunalnych, dróg, na utworzenie żłobków, domu seniora" - argumentowała wójt.
Ustawa o referendum lokalnym stanowi, że aby było ono skuteczne, głosować musi nie mniej niż 3/5 liczby osób uczestniczących w wyborach bezpośrednich wójta.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny
woj/