Każdemu dziecku idącemu do szkoły od września 2009 roku rząd da książki - informuje "Rzeczpospolita"
Rewolucyjny pomysł ogłosiła wczoraj minister edukacji Katarzyna Hall. – Wszystkie dzieci, które w 2009 roku rozpoczną reformę edukacji, otrzymają nieodpłatnie podręczniki. Nie chcemy, by rodzice uczniów, którzy pierwsi będą się uczyć według nowych treści programowych, ponosili koszty reformy – powiedziała dla „Rzeczpospolitej” minister.
Darmowe podręczniki trafią do tornistrów ponad 700 tyś. pierwszoklasistów z podstawówek i ponad 426 tyś. uczniów pierwszych klas gimnazjów.
Corocznie rząd będzie sponsorował dla tej ponadmilionowej rzeszy uczniów kolejne nowe książki do następnych klas. To astronomiczny wydatek z budżetu państwa. Licząc, że komplet podręczników kosztuje ok. 300 zł, tylko w pierwszym roku reformy potrzeba na nie ponad 337 mln zł.
Książki mają być własnością szkoły, która będzie również dokonywała wyboru i zakupu tytułów. Resort chce, by korzystali z nich następni uczniowie, bo kolejne roczniki wkraczające w reformę nie będą już mogły liczyć na nowe, darmowe książki.
Rynek szkolnych podręczników wycenia się na 900 mln zł rocznie. Dlatego pomysł resortu się podoba. – Oznacza to, że wszystkie dzieci będą miały z czego się uczyć – mówi Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki. Zaznacza jednak, że nie wszystkie zakupione przez MEN podręczniki będzie można przekazać następnym rocznikom. – W książkach do języków wiele ćwiczeń się wypełnia. Poza tym niektóre podręczniki są tak pisane, że nauczyciel może wracać do treści, które przerabiali jakiś czas temu. Ze względu na wydatek MEN nie będziemy zmieniać metody tworzenia podręczników – mówi Marciszuk. – W dodatku uczniowie na koniec podstawówki i gimnazjum zdają egzaminy i warto, żeby mieli podręczniki z poprzednich lat, do których mogą zajrzeć.
Źródło: "Rzeczpospolita"