Prezydent miasta na prawach powiatu, który pełni jednocześnie obowiązki szefa gminy oraz starosty, może zarabiać mniej niż wójt małej gminy albo zwykły starosta. A jak jest w praktyce?
Prezydent miasta na prawach powiatu, który pełni jednocześnie obowiązki szefa gminy oraz starosty, może zarabiać mniej niż wójt małej gminy albo zwykły starosta. Przepisy dotyczące wynagradzania pracowników samorządowych dopuszczają takie sytuacje. A jak jest w praktyce?
O tym ile zarabia wójt (burmistrz, prezydent miasta), a także starosta, decydują organy stanowiące gmin i powiatów odpowiednią uchwałą. Ustalając wysokość wynagrodzenia radni opierają się na przepisach rozporządzenia w sprawie zasad wynagradzania pracowników samorządowych, które za pomocą odpowiednich tabel określają granice możliwych pensji dla wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, a także starostów. Problem w tym, że „widełki” te są dość szerokie co w teorii dopuszcza sytuacje kiedy prezydent dużego miasta na prawach powiatu zarabia tyle samo lub nawet mniej niż wójt gminy do 15 tys. mieszkańców lub starosta powiatu do 60 tys. mieszkańców.
Dolna granica wynagrodzenia zasadniczego prezydenta miasta na prawach powiatu pow. 300 tys. mieszkańców wynosi 4090 zł (najczęściej dostają stawkę maksymalną – 5280 zł). Wójt gminy do 15 tys. mieszkańców i starosta powiatu do 60 tys. mieszkańców mogą dostać nawet 4630 zł pensji zasadniczej. Wynagrodzenie zasadnicze to jednak tylko jeden ze składników wynagrodzenia szefów gmin i powiatów. Dochodzą do tego także dodatki: funkcyjne, specjalne i stażowe.
Najczęściej jednak jest tak, że wraz z wielkością jednostki samorządowej i zakresem obowiązków, wysokość pensji jej szefa wzrasta. Przykładowo pensja zasadnicza starosty powiatu lublinieckiego (woj. śląskie) wynosi 4890 zł, podczas gdy wynagrodzenie zasadnicze burmistrza 26-tysięcznej Pszczyny (woj. śląskie) 4960 zł. Prezydent Katowic dostaje 5280 zł wynagrodzenia zasadniczego. Różnice są wprawdzie niewielkie, jednak gdy spojrzymy na całość pensji, to są bardziej zauważalne. Starosta lubliniecki zarabia łącznie 9974,10 zł, burmistrz Pszczyny 9674 zł (bez dodatku stażowego), prezydent Katowic łącznie 12061,50 zł.
Burmistrz 4,7-tysięcznego Mieroszowa (woj. dolnośląskie) dostaje miesięcznie 7584 zł, podczas gdy prezydent Wrocławia 10845 zł (bez dodatku stażowego). Jak widać proporcje są zachowane. Powstaje jednak pytanie, czy te proporcje są odpowiednie i czy szefowie największych miast na prawach powiatu, którzy pełnią jednocześnie obowiązki szefów gmin i powiatów, nie powinni zarabiać więcej.
Marcin Przybylski
m.przybylski@pap.pl