Organizacja takiej imprezy kosztuje ponad trzy miliony złotych. Dla niespełna siedmiotysięcznej gminy to olbrzymia suma>>
Ponad trzy miliony złotych kosztowała Szklarską Porębę organizacja zawodów Pucharu Świata w biegach narciarskich. Traktujemy to jako inwestycję, ale sami co roku nie jesteśmy w stanie wykładać takiej kwoty - mówi burmistrz Grzegorz Sokoliński.
PAP: Po latach oczekiwań polscy kibice będą mogli wreszcie na rodzimych trasach dopingować Justynę Kowalczyk w zawodach Pucharu Świata (17-18 lutego). Czy w kolejnych sezonach też będą mieli taką możliwość?
Grzegorz Sokoliński: Na pewno nie w najbliższym. W cyklu 2012/13 z kalendarza wypadła część imprez z tego regionu Europy. Nie będzie także m.in. zawodów w estońskiej miejscowości Otepaeae. Wszystko dlatego, że w przyszłym roku odbędą się mistrzostwa świata, a także zaplanowano pucharowe zmagania w Kanadzie. W kolejnych sezonach Puchar Świata mógłby jednak wrócić do Szklarskiej Poręby.
Jakie są na to szanse?
- Z dobrego źródła wiem, że Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) chętnie nas umieści w kalendarzu i to na dwa kolejne sezony. Zawody miałyby się odbyć w styczniu 2014 i 2015 roku. Problemem są jednak pieniądze. Organizacja takiej imprezy kosztuje nasze miasto ponad trzy miliony złotych.
Dla niespełna siedmiotysięcznej gminy to olbrzymia suma. Wydatki na tegoroczne zawody traktujemy jako inwestycję, ale sami co roku nie jesteśmy w stanie wykładać takiej kwoty. Musimy sobie wszyscy zadać pytanie: czy chcemy, by w Polsce odbywał się Puchar Świata? Jeśli tak, to konieczne będzie odpowiednie dofinansowanie np. z ministerstwa sportu.
Do kiedy FIS musi otrzymać stosowną deklarację z Państwa strony?
- Niestety czasu nie pozostało dużo. Kongres, na którym będą omawiane kwestie kalendarza na kolejne sezony odbędzie się już 8 marca w Oslo. Potem będą kolejne, w czerwcu i jesienią.
- O wydatkach na organizację Pucharu Świata mówi pan, że to inwestycja. Nie jest tajemnicą, że na samych zawodach zarobić się nie da. Jakie mogą więc one przynieść korzyści?
- Duże imprezy sportowe to świetna promocja kraju jako produktu turystycznego. Proszę zwrócić uwagę, że w większości dyscyplin sportu to nie federacje proszą o organizację zawodów. To miasta lub państwa walczą między sobą, by zostać gospodarzem. Biegi narciarskie cieszą się dużą oglądalnością, a według badań większość kibiców uprawia je amatorsko. To jest właśnie nasza grupa docelowa.
Dzięki Pucharowi Świata miliony dowiedzą się o istnieniu pięknych tras na Polanie Jakuszyckiej. Dam panu taki przykład. Niedawno do Szklarskiej Poręby przyjechała ukraińska telewizja, by zrobić o nas materiał w kontekście zbliżających się zawodów. Gdyby nie Puchar Świata nie zainteresowaliby się nami, a jeśli poprosiłbym Radę Miejską o pieniądze na reklamę w ukraińskiej stacji, to prawdopodobnie - i słusznie - zostałbym wyśmiany.
Organizację Pucharu Świata Szklarskiej Porębie już przyznano, a czy myślał pan o czymś większym, czyli mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym?
- Pewnie, że myślałem. Teoretycznie wspólna kandydatura Szklarskiej Poręby i Harrachova spełnia wszystkie warunki. My mamy świetne trasy biegowe, a Czesi skocznie. Odległość między tymi miastami jest bardzo mała.
Również baza hotelowa nie stanowi problemu. Znów są nim za to pieniądze, bo mistrzostwa świata wiążą się ze znacznie większymi wydatkami. Do tego potrzebne jest poparcie Polskiego Związku Narciarskiego, a ten za lepszą kandydaturę uważa obecnie Zakopane.
Ja oczywiście ściskam kciuki za stolicę Tatr, bo każda duża narciarska impreza w kraju może przynieść górskim gminom tylko korzyści.
Rozmawiał Wojciech Kruk-Pielesiak (PAP)