Rząd chce sprawdzić, jak samorządy są przygotowane do korzystania z unijnych pieniędzy. - To przymiarka do likwidacji niektórych powiatów - komentują samorządowcy
Rząd chce sprawdzić, jak samorządy są przygotowane do korzystania z unijnych pieniędzy. - To przymiarka do likwidacji niektórych powiatów - komentują samorządowcy. Problem opisuje Gazeta.pl Rzeszów.
Niepokoje wśród samorządowców wywołało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które zwróciło się do Rady Ministrów, aby ta rozważyła wykonanie przez niezależnych ekspertów analizy funkcjonowania podziału administracyjnego kraju. Starostowie twierdzą, że skutek może być jeden - likwidacja powiatów, które nie radzą sobie z wypełnianiem zadań. Nieoficjalnie mówi się, że chodzi o małe powiaty - poniżej stu tysięcy mieszkańców. Na Podkarpaciu takich jest 11 na 21.
- Nie wiem, komu jest potrzebne majstrowanie przy mapie administracyjnej - zastanawia się Józef Rojek, starosta powiatu ropczycko-sędziszowskiego. Jego obaw nie rozwiewają politycy opozycji. - W Sejmie leży kilka ustaw związanych z reformą administracyjną kraju. Niektóre dotyczą wydzielenia urzędów pracy ze struktur samorządowych, likwidacji powiatowych inspektoratów nadzoru budowlanego. Nikt oficjalnie nie mówi o skreślaniu powiatów, ale przecież ostatnio premier Kaczyński zapowiedział reformę administracyjną kraju w 2009 r., tylko jeszcze nie wiadomo, co się za tym kryje - twierdzi Zbigniew Rynasiewicz, poseł PO, który jest członkiem Sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego.
Który z podkarpackich powiatów mógłby znaleźć się na "czarnej liście"? Już spekuluje się, że bieszczadzki, kolbuszowski i wspomniany ropczycko-sędziszowski. - To prawdziwa głupota. Teraz jest najważniejszy czas dla samorządów, bo będą dysponowały unijnymi pieniędzmi. Tutaj jest pole do popisów dla polityków. Zlikwiduje się nasz powiat i kto przejmie nasze zadania? Na tym wszystkim ucierpi obywatel, bo zamknie mu się drogę do urzędu - uważa starosta Rojek.
- Kto będzie dbał o szkoły, szpitale, drogi? Na to wydaliśmy ogromne pieniądze. Czy Polska jest aż tak bogata, żeby co chwilę wprowadzać reformy? Może lepiej naprawiać coś, co już funkcjonuje - dodaje Adam Krzysztoń, starosta łańcucki.
Rządowe plany krytykuje także Robert Godek, starosta strzyżowski, który jeszcze do niedawna był wicewojewodą podkarpackim. - To nie jest najlepszy czas. O zmianie granic można pomyśleć najwcześniej za 10 lat. Do tego czasu trzeba tak zinformatyzować urzędy, by ludzie mogli załatwiać 70 proc. spraw urzędowych bez wychodzenia z domu - mówi Godek. Sam jednak stwierdza, że reforma administracyjna jest niezbędna.
- W tych pomysłach chodzi wyłącznie oto, aby państwo miało nad wszystkim kontrolę - nie ma wątpliwości poseł Rynasiewicz.
- To jest polityczna burza, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością - odpowiada Andrzej Szlachta, poseł PiS. - Jestem w Sejmowej Komisji "Solidarne Państwo", w której leży około 120 projektów ustaw, a będą one w pierwszej kolejności realizowane. Żadna nie dotyczy likwidacji powiatów - przekonuje Szlachta.
- Po co więc ministerstwo chce sprawdzać funkcjonowanie samorządów? - dopytujemy.
- To normalne. Chcemy wiedzieć, jak samorządy są przygotowane do korzystania z unijnych pieniędzy i jak te pieniądze dzielić. Niektóre przecież dostaną większe fundusze, niektóre mniejsze - odpowiada poseł Szlachta. - Likwidacja powiatów? To byłoby z naszej strony polityczne harakiri - stwierdza polityk PiS.
Samorządowców stara się również uspokoić MSWiA. - Nasze plany nie mają żadnego podtekstu. Tu nie chodzi o likwidację powiatów. Badamy jedynie ich sprawność - oświadcza Michał Rachoń, rzecznik MSWiA.
Takie tłumaczenia jednak nie przekonują samorządowców. - W powiatach nie ma wojen i sporów. Plany rządu odbieram tak: W kamienicy, w której mieszkają trzy rodziny, politycy dla wszystkich chcą zrobić jedną kuchnię, jedną łazienkę i wszyscy będą się bili, kto ma być pierwszy. Wygra silniejszy, a mały będzie w odstawce - komentuje Rudolf Borusiewicz, sekretarz generalny Związku Powiatów Polskich.
Marcin Kobiałka
Gazeta.pl Rzeszów