Fot. PAP/R. Zawistowski
W Łodzi waży się strajk pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Protest spowodowany jest niezrealizowanymi przez miasto żądaniami płacowymi - związkowcy domagają się podwyżek płac o 504 zł.
O odwołanie planowanej akcji strajkowej w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym (MPK) apelują władze Łodzi. Przewodniczący regionalnej "Solidarności" Waldemar Krenc powiedział w czwartek PAP, że władze Łodzi prowokują pracowników MPK do strajku.
Od blisko dwóch miesięcy związki zawodowe w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym (MPK) w Łodzi planują akcję strajkową. Na ulice miasta mogą nie wyjechać tramwaje i autobusy. Protest spowodowany jest niezrealizowanymi przez miasto żądaniami płacowymi. Sytuacja w MPK jest napięta. Tym bardziej, że - jak przypominają kierowcy i motorniczowie - podczas pandemii zatrudnieni w łódzkiej komunikacji miejskiej są szczególnie narażeni na zakażenie koronawirusem i zachorowaniem na Covid-19.
Władze miasta apelują do pracowników MPK, aby zaniechali planów strajkowych podczas pandemii. W środę list do protestujących napisał wiceprezydent Łodzi Wojciech Rosicki. Zwrócił uwagę, że jeśli pracownicy miejskiej komunikacji zastrajkują, uderzy to w mieszkańców Łodzi. I to podczas epidemii koronawirusa. Rosicki napisał m.in., że wpływy z biletów w czasie pandemii drastycznie spadły i miasta nie stać na podwyżki, a chce utrzymać załogę w nieokrojonym składzie.
W czwartek ewentualny strajk w MPK skrytykował przewodniczący komisji transportu łódzkiej Rady Miejskiej, radny Koalicji Obywatelskiej, Krzysztof Makowski.
"Związkowcy planują rozpocząć akcję protestacyjną, jeżeli Zarząd Spółki MPK nie spełni ich oczekiwań finansowych. Należy pamiętać, że obecnie trwa pandemia, życie ludzkie jest szczególnie zagrożone. Nawet jeśli uda się zatrzymać wzrost zakażeń, to podejmowanie teraz strajku jest niezgodne z prawem. Takie uzyskałem zapewnienie prawników " - podkreślił Makowski.
Waldemar Krenc przewodniczący Zarządu Regionu Ziemi Łódzkiej NSZZ "Solidarność" powiedział PAP, że takimi działaniami władze Łodzi prowokują pracowników MPK do strajku próbując podzielić załogę spółki.
"Czy Łódź jest w aż tak fatalnej sytuacji finansowej, że władze szukają tematu zastępczego" - pytał Krenc. Szef łódzkiej "Solidarności" uważa, że zarówno wiceprezydent Łodzi jaki i szef komisji transportu nie mają pojęcia o sytuacji w MPK, bo powtarzają, że związkowcy dążą do strajku a załoga nie. Krenc oświadczył, że brak porozumienia związków i pracowników to kłamstwo, a atmosferę wokół MPK podgrzewają niektórzy przedstawiciele władz miasta.
"Po takich +apelach+ władz miasta, pracownicy powinni - jak w 1980 roku - zażądać, aby ci, którzy mają tyle do powiedzenia na temat strajku, przyjechali do MPK na rozmowy. Zanim pracownicy przyjadą do nich" - podsumował szef łódzkiej "Solidarności".
Pracownicy MPK domagają się podwyżek podwyżek płac o 504 złote i o 3 zł więcej w stawce godzinowej. W lutym w spółce przeprowadzono referendum, w którym za strajkiem opowiedziało się ponad 70 proc. pracowników. Tymczasem wg władz miasta w budżecie nie ma na to pieniędzy, tym bardziej teraz kiedy samorządy ponoszą koszty walki z pandemią.
Na początku marca niepowodzeniem zakończyły się mediacje pomiędzy związkowcami a zarządem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Łodzi. W czwartek 5 marca od godz. 3.30 do 5.30 odbył się strajk ostrzegawczy. Na ulice miasta nie wyjechały tramwaje i autobusy.
hub/