W ciągu dwóch godzin bardziej przywiązałem się do tej rodziny niż do wielu moich współpracowników przez pięć czy dziesięć lat...Premier po wizycie w rodzinie zastępczej
Mniej więcej od sześciu lat cokolwiek nie zrobię, to dla niektórych komentatorów czy dziennikarzy to jest PR – powiedział premier Donald Tusk po wizycie w rodzinie zastępczej w Strzałkowie k. Radomska.
Wizyta była odpowiedzią na zaproszenie, jakie do premiera wysłały siostry Karolina i Joanna wychowujące się w rodzinie pani Wandy Gawron, która ma pod swoją opieką w sumie cztery dziewczynki.
Premier nie chciał powiedzieć, co takiego było w liście, że zdecydował się odwiedzić rodzinę ze Strzałkowa. Podkreślił jednak, że zaproszenie było „wyjątkowo serdeczne”.
Tusk wyjaśnił, że podczas dwugodzinnego spotkania poruszono wiele tematów, ale wielkiej polityki nie było. Dodał, że rozmawiano m.in. o sytuacji dzieci pozbawionych domów rodzinnych.
Zdaniem premiera przyjęte przez rząd zasady dotyczące pieczy zastępczej nie są jeszcze wystarczające, ale okazały się dość solidnym wsparciem, które umożliwia np. takim rodzinom jak ta pani Gawron wychowanie dzieci.
- Obejrzałem też album pani Wandy z poprzednimi wychowankami. Muszę powiedzieć, że praca ludzi, którzy decydują się na prowadzenie rodzinnych domów dziecka czy rodziny zastępczej to wielka rzecz. Byłem dumny, że mogłem poznać kolejną taką rodzinę. Chyba nie ma piękniejszego daru niż poświęcenie w jakimś sensie własnego życia, własnego czasu dzieciom, które są pozbawione rodziny.
- Relacje jakie zaobserwowałem też są wyjątkowe. W ciągu tych dwóch godzin bardziej przywiązałem się do tej rodziny niż do wielu moich współpracowników przez pięć czy dziesięć lat – powiedział Tusk.
Dodał, że mimo pojawiających się zarzutów o działania PR nadal będzie, w miarę możliwości, spotykał się z mieszkańcami całego kraju. (PAP)