Aż 75 proc. polskich miast nie jest „atrakcyjnych migracyjnie”, młodzi, którzy wyjeżdżają z nich na studia, w zdecydowanej większości nie wracają – mówiono podczas Kongresu Małych i Średnich Miast.
Aż 75 proc. polskich miast nie jest „atrakcyjnych migracyjnie”, młodzi, którzy wyjeżdżają z nich na studia, w zdecydowanej większości nie wracają – mówiono podczas Kongresu Małych i Średnich Miast.
Kongres, pod hasłem „Europa Małych Ojczyzn”, odbył się 24 kwietnia w Wałbrzychu. Wzięło w nim udział 250 osób ze 180 miast. Organizatorami kongresu były Związek Miast Polskich i miasto Wałbrzych, a jego pomysłodawcą i inicjatorem prezydent Wałbrzycha – Roman Szełemej.
- Co zrobić, żeby Polska nadal się rozwijała? Rezerwy rozwojowe naszego kraju tkwią w małych i średnich miastach, trzeba po nie sięgnąć – mówił prezydent Wałbrzycha, otwierając kongres.
Organizatorzy spotkania zaprosili samorządowców, ale też ekspertów, przedstawicieli rządu, Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, aby rozmawiać o tym, jaka jest sytuacja małych i średnich miast w Polsce, czego potrzebują, by przezwyciężać problemy i myśleć o swoim rozwoju, jak należałoby je wesprzeć.
- Prognozy GUS dla demografii tych miast są bardzo złe – mówił w pierwszej, eksperckiej części kongresu prof. Przemysław Śleszyński, demograf z PAN. - Miastom takim jak Wałbrzych czy Jelenia Góra grozi w najbliższych latach spadek ludności nawet o 40 proc. Ten trend zresztą dotyczy całego obszaru Europy Środkowo-Wschodniej, która według prognoz ONZ do 2050 r. będzie obok Japonii najbardziej wyludniającym się regionem świata.
Prof. Śleszyński zwrócił m.in. uwagę na szybki rozwój największych miast oraz przylegających do nich gmin oraz kontrastującą z nim stagnację, a nawet regres bardzo wielu mniejszych miast „pozaaglomeracyjnych”. Nasiliło się to po reformie administracyjnej z 1998 r, która zdegradowała kilkadziesiąt miast średniej wielkości ze stolic województw do miast powiatowych. Według badań PAN aż 75 proc. miast w Polsce ma obecnie ujemny wskaźnik atrakcyjności migracyjnej, co przejawia się w tym, że więcej ludzi z nich się wyprowadza niż tam wprowadza i przenosi się nie pod te miasta, ale dalej.
Zdaniem naukowca największe wyzwania rozwojowe dla małych i średnich miast to obecnie m.in. rosnące niedopasowanie miejsc pracy i zamieszkania przy powiększającym się braku rąk do pracy oraz coraz bardziej rozproszona zabudowa mieszkaniowa (rozlewanie się miast i wsi, chaos przestrzenny).
W jego opinii Polsce potrzebna jest nowa doktryna rozwoju oparta na koncepcji deglomeracji, polegająca m.in. na przenoszeniu siedzib administracji centralnej i regionalnej z Warszawy i innych metropolii do mniejszych miast. – Deglomeracja to nie jest zabieranie większym, żeby dać mniejszym - mówił prof. Śleszyński. – To jest optymalne dopasowanie funkcji różnego typu i różnego rzędu do policentrycznego systemu osadniczego Polski oraz odpowiedź na pytanie, w jakich układach potrzebna jest koncentracja, a w jakich równoważenie czynników rozwoju. Rozwój powinien być zrównoważony regionalnie, ale skoncentrowany lokalnie.
Prof. Romuald Jończy z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu mówił o wewnątrzkrajowym "drenażu mózgów", polegającym na tym, że ludzie z mniejszych miast i wsi wyjeżdżają na studia do dużych ośrodków i po studiach w zdecydowanej większości już tam zostają. Jeszcze kilka-kilkanaście lat temu wyglądało to inaczej, wracających do swych rodzimych miejscowości było znacznie więcej, a poza tym studiujących było znacznie mniej niż dziś (obecnie na studia idzie większość młodych, kiedyś była to niewielka mniejszość). Dziś młodzi mieszkańcy nawet całkiem sporych miast, takich, jak np. Opole, wybierają najczęściej większe miasto (w tym przypadku Wrocław) jako miejsce studiów, a po nich już do swego rodzinnego miasta nie wracają. Prof. Jończy twierdzi, że dziś, jeśli chodzi o zjawisko drenażu mózgów czy w ogóle negatywne zjawiska migracyjne, to ów wewnątrzkrajowy drenaż mózgów ma dużo większą skalę niż wyjazdy młodych wykształconych Polaków zagranicę.
Według dr Magdaleny Szmytkowskiej zagrożeniami dla małych i średnich miast w Polsce są:
• relatywnie niska atrakcyjność inwestycyjna
• słaby lokalny rynek pracy
• ograniczona dostępność do rynku(ów) pracy
• wykluczenie transportowe i komunikacyjne
• postępujący odpływ migracyjny młodych mieszkańców
Jednak - jak wynika z badań dr Szmytkowskiej z Uniwersytetu Gdańskiego – szans dla tych miast jest znacznie więcej niż zagrożeń. Należą do nich „niższe koszty nieruchomości, niższe koszty życia, relatywnie dobra jakość życia, kapitał społeczny i aspiracje mieszkańców, ważne historycznie i symbolicznie miejsca w przestrzeni publicznej, patriotyzm lokalny i znaczny poziom zakorzenia, tożsamość lokalna i poczucie wspólnoty i wreszcie „ludzka” skala takiego miasta związana m. in. z dostępnością czasową poszczególnych jego punktów”.
Do zwrócenia (na nowo?) uwagi na rolę przemysłu w rozwoju miast, w tym małych i średnich, szczególnie tych, które w latach 90. XX w. gwałtowanie traciły swoje funkcje przemysłowe w związku z upadkiem wielu zakładów namawiali w swoim wystąpieniu prof. Agnieszka Kwiatek-Sołtys i dr Tomasz Rychwał z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Reindustrializacja jednak to nie przywrócenie do życia „starego” (dawniej funkcjonującego) przemysłu. To budowa „nowego” przemysłu, gdzie nacisk położony jest „na innowacje (głównie technologiczne i produktowe), dzięki czemu staje się bardziej efektywny i konkurencyjny na rynku krajowych i rynkach międzynarodowych”. To - zdaniem ekspertów - nie skala działalności (wielkość zatrudnienia czy produkcji), ale jego struktura, technologia produkcji i jakość produktów decydują o pozytywnych efektach mnożnikowych przemysłu dla rozwoju lokalnego i regionalnego.
- Musimy zmienić nasze myślenie o przemyśle i nie myśleć o nim jedynie przez pryzmat aktywizacji miejsc pracy. Zobaczymy wtedy inne efekty - zachęcał dr Rychwał. Nowe podejście do przemysłu może zapewnić całkiem nowy efekt mnożnikowy, na którego końcu znajdzie się m.in. większe zróżnicowanie struktury gospodarczej miasta, wyższe dochody z tytułu podatków lokalnych, poprawa wizerunku miasta jako miejsca nowych inwestycji i wreszcie podniesienie konkurencyjności miasta.
Profesor Robert Szmytkie zachęcał z kolei samorządowców do wypracowania skutecznych mechanizmów przeciwdziałania odpływowi młodych ludzi z miast małych i średnich. Jedną z dróg prowadzących do tego może być poprawa jakości życia w takich miastach. Inną - rozwój zdalnej pracy lub e-pracy, wsparcie lokalnej przedsiębiorczości czy uświadomienie mieszkańcom, zwłaszcza młodym, lokalnych zasobów i potencjałów.
Uczestnicy kongresu przyjęli opracowany przez Związek Miast Polskich raport „Średnie i małe miasta w Polsce. Stan i potrzeby”. Projekt tego raportu (przyjęto go z bardzo niewielkimi zmianami) jest dostępny pod linkiem:
http://www.miasta.pl/aktualnosci/srednie-i-male-miasta-w-polsce-raport
Prezentacje ekspertów na Kongresie Małych i Średnich Miast można z kolei znaleźć
tu.
jmk/
Na podstawie:
www.miasta.pl