Fot. PAP/Marcin Bednarski
Nie we wszystkich szkołach specjalnych proces kształcenia przebiega właściwie i nie wszędzie zapewnione są odpowiednie warunki do nauki – ustaliła Najwyższa Izba Kontroli. Podkreśla przy tym, że wprowadzone kilka lat temu zmiany wygenerowały koszty dla samorządów.
W badanym przez NIK okresie, ministerstwo edukacji wprowadziło szereg zmian w szkołach specjalnych związanych m.in. z organizacją procesu nauczania. Polegały one na przykład na doprecyzowaniu liczby uczniów w klasach (w zależności od rodzaju niepełnosprawności) i niełączeniu w jednym oddziale uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym lub znacznym z uczniami z niepełnosprawnościami sprzężonymi. Wskazano także obligatoryjny czas (60 minut) prowadzenia zajęć rewalidacyjnych, które mają usprawniać zaburzone funkcje rozwojowe i intelektualne uczniów.
Tymczasem – jak zauważa NIK – ministerstwo edukacji w projektach rozporządzeń podało, że zmiany nie spowodują one dodatkowych skutków finansowych.
„Resort nie przedstawiał żadnych analiz na potwierdzenie tej tezy choć samorządowcy i dyrektorzy szkół publicznych w składanych w resorcie petycjach i wnioskach wskazywali, że zmiana dotycząca zajęć rewalidacyjnych, może zwiększyć koszty prowadzenia placówek i że takie rozwiązanie jest niezasadne z terapeutycznego i edukacyjnego punktu widzenia” – wskazuje NIK.
Jak wylicza Izba, w efekcie jednej z tych zmian, dotyczącej liczebności klas dla uczniów z różnymi rodzajami niepełnosprawności, w 2018 r. w porównaniu do 2017 r. liczba oddziałów w szkołach specjalnych wzrosła o 7 proc., co zdaniem NIK mogło wpłynąć na koszty ich prowadzenia. Potwierdzają to wyniki przeprowadzonego badania kwestionariuszowego – 73 proc. władz powiatów, które wzięły w nim udział, stwierdziło wzrost wydatków właśnie w związku z tą zmianą.
Ponadto zdaniem NIK ministerstwo edukacji nie zapewniło również w wymaganym terminie, czyli przed rozpoczęciem roku szkolnego 2017/2018, a także w kolejnych latach, wszystkich podręczników i materiałów dydaktycznych dostosowanych do zmienionej podstawy programowej kształcenia osób ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Ostatecznie tylko w połowie kontrolowanych placówek uczniowie mieli wystarczający do nich dostęp.
Kontrola NIK pokazała, że choć w badanym okresie samorządy nie dysponowały pełną ofertą edukacyjną - dla uczniów z każdym rodzajem niepełnosprawności i w każdym preferowanym przez nich zawodzie - to wszystkim posiadającym orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego starostowie zapewniali miejsce w odpowiednich szkołach, także tych nie prowadzonych przez te samorządy.
Mimo takiego obowiązku 2 z 10 kontrolowanych powiatów nie dysponowały natomiast w terminie aktualnymi informacjami na temat sieci szkól specjalnych dostępnych na ich terenie. W efekcie mogło to utrudnić rodzicom czy opiekunom dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi wybór najwłaściwszej dla nich placówki.
Niemal połowa objętych kontrolą jednostek samorządu terytorialnego (cztery z 10) nie przygotowała dokumentów strategicznych uwzględniających lokalne potrzeby w zakresie szkolnictwa specjalnego, dotyczących np. programów integracji społecznej i zawodowej osób niepełnosprawnych, podnoszenia kompetencji nauczycieli, prac modernizacyjnych w zakresie przystosowania szkół ogólnodostępnych do potrzeb osób niepełnosprawnych czy doposażenia placówek w pomoce dydaktyczne. Z naszego badania kwestionariuszowego wynika, że takich dokumentów nie miała w badanym okresie ponad połowa z 249 powiatów (54%), 8% było w trakcie ich opracowywania.
Nieprawidłowości, które NIK stwierdziła w kontrolowanych szkołach dotyczyły nie tylko dokumentów, także zapewnienia podopiecznym bezpieczeństwa i higieny oraz właściwej organizacji nauczania. Te ostatnie pojawiły się w niektórych klasach ponad połowy badanych placówek.
W pięciu szkołach przekroczono dopuszczalną liczbę uczniów, w niektórych nawet o 50 proc..Jak podaje Izba, w Publicznej Szkole Podstawowej Specjalnej przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. płk. Jerzego Strzałkowskiego w Lesznie miało to miejsce w 8 klasach. Dyrektor placówki wyjaśnił, że wynikało to głównie z przyczyn ekonomicznych oraz ze względów dydaktyczno-wychowawczych, deklarował też, że w kolejnym roku szkolnym zaplanowano podział zbyt dużych oddziałów i dostosowane ich do obowiązujących przepisów.
W sześciu szkołach zrealizowano mniej godzin zajęć edukacyjnych niż planowano. Dyrektorzy tłumaczyli to zazwyczaj: ogólnopolskim strajkiem nauczycieli zorganizowanym w kwietniu 2019 r., długotrwałymi zwolnieniami kadry pedagogicznej, wycieczkami uczniów czy uroczystościami szkolnymi. Zapewniali, że nie wpłynęło to na realizację treści zawartych w podstawie programowej.
W trzech szkołach w niewłaściwy sposób zorganizowano zajęcia rewalidacyjne - nie zrealizowano minimalnej liczby zajęć lub trwały one krócej niż 60 minut. Dyrektorzy szkół tłumaczyli to: długotrwałymi nieobecnościami terapeutów prowadzących zajęcia rewalidacyjne, strajkiem nauczycieli, brakiem środków finansowych, a także możliwościami uczniów. Jak wyjaśniła dyrektor jednej z placówek „wymiar czasowy zajęć rewalidacyjnych wynika z możliwości i ograniczeń związanych z utrzymaniem uwagi uczniów podczas konkretnych zajęć. Zmiana formy zajęć po 50 minutach sprzyja (…) przyswajaniu treści i realizacji celów edukacyjno-terapeutycznych. Wydłużenie zajęć ponad ten czas skutkuje obniżeniem koncentracji, męczliwością i występowaniem niepożądanych zachowań …’’.
Zdaniem NIK brak prawidłowej organizacji zajęć edukacyjnych i rewalidacyjnych, a także zajęć z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej narusza prawa uczniów do nauki, może też zagrażać realizacji celów kształcenia.
Pozytywnie NIK ocenia natomiast stabilne finansowanie szkół specjalnych. Od stycznia 2017 r. do czerwca 2020 r., na ich funkcjonowanie resort przeznaczył 10 mln zł z części oświatowej budżetu państwa. Trudno jednak ustalić czy nauka w tego typu placówkach, mimo że relatywnie kosztowna, przynosi zakładane efekty i przeciwdziała wykluczeniu społecznemu, bowiem większość z nich nie monitoruje systematycznie losów swoich absolwentów.
O tym czy dziecko ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi uczy się w szkole ogólnodostępnej, integracyjnej czy specjalnej ostatecznie decydują jego rodzice bądź opiekunowie prawni. Musi mieć jednak orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego wydane przez poradnię psychologiczno-pedagogiczną, zgodne z indywidualnymi potrzebami.
W roku szkolnym 2019/2020 w szkołach specjalnych uczyło się prawie 69 tys. czyli 39 proc. uczniów z orzeczeniem.
aba/