Na pół roku pozbawienia wolności, w zawieszeniu na dwa lata, 1200 złotych grzywny i 1000 złotych kosztów sądowych – skazał w ostatni piątek Sąd Rejonowy w Końskich burmistrza Stąporkowa, Edmunda Wojnę. Sąd przyznał rację prokuraturze, która zarzuciła szefowi gminy nieregulowanie zobowiązań wobec wykonawcy budynku gimnazjum.
- Oczywiście, że będzie apelacja – komentuje burmistrz. Jego zdaniem, sytuacja w której on składa doniesienie do prokuratury wskazując błędy jego poprzednika, a potem zostaje skazany jest „dziwna”.
Jak wynika z informacji przekazanych nam przez szefa gminy, zaległości wobec jednej z prywatnych firm wykonujących budowlane usługi na rzecz gminnego gimnazjum powstały w 2000 roku. W 2002 zapadł w tej sprawie wyrok, w którym sąd nakazał wypłacenia zaległości wraz z odsetkami. W listopadzie tego samego roku Edmund Wojna został burmistrzem Stąporkowa.
- Zdziwiło mnie pismo, w którym przedsiębiorstwo po 5 latach domagało się od gminy wypłaty należności. Powołana została nawet specjalna komisja, która miała sprawdzić co się stało z dokumentami potwierdzającymi zaległości i dlaczego nie zostało to wcześniej doprowadzone do końca – mówi.
Podkreśla, że miasto wszystkie inne zobowiązania realizowało do tej pory terminowo za wyjątkiem 2003 roku, kiedy gmina była w trudnej sytuacji finansowej i wypłacano je z opóźnieniem.
- Kiedy komisja wykryła nieprawidłowości polegające na braku dokumentów i „lewych” przetargach, zgłosiłem to zgodnie z prawem do prokuratury. Tymczasem prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zaginięcia dokumentów z powodu niewykrycia sprawców, problem przetargów uległ przedawnieniu i nagle stawia się zarzut burmistrzowi – wyjaśnia.
Jak podkreśla, w dokumentach dodatkowo znajduje się notatka skarbnika z 2003 roku z rozmowy z właścicielem firmy, z której wynika, że gmina nie ma zobowiązań wobec prywatnego przedsiębiorcy.
Edmund Wojna podkreśla, że jest spokojny o ostateczny wyrok. – Niektórzy dziwią się, że zachowuję psychiczny spokój, w związku z tą sprawą i wcześniejszymi próbami odwołania mnie w referendum, ale ja śpię spokojnie – podkreśla burmistrz.
Zgodnie z przepisami, uprawomocnienie wyroku będzie oznaczało dla szefa miasta utratę stanowiska. W gminie będą musiały zostać rozpisane w takiej sytuacji przedterminowe wybory.
/dp/