Informacja o tym, ile jest zablokowanych użytkowników na koncie w portalu społecznościowych prowadzonym przez miasto stanowi informację publiczną – orzekł WSA w Gdańsku. Zdaniem sądu samorządy nie powinny blokować użytkownikom możliwości komentowania.
Sprawa dotyczyła pytania o liczbę kont, które zablokowano na profilu w portalu społecznościowym prowadzonym przez miasto i miejskie centrum kultury. Mieszkaniec chciał wiedzieć, ilu użytkowników nie może zamieszczać komentarzy na oficjalnym profilu społecznościowym miasta i centrum kultury.
W odpowiedzi prezydent miasta poinformował, że zakres wnioskowanych informacji nie dotyczy spraw publicznych, o których mowa w art. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej, w związku z czym nie ma możliwości udostępnienia tych informacji w trybie przepisów ustawy. Prezydent tłumaczył też m.in., że prowadzenie kont społecznościowych jest nieodpłatne, a administrowanie kontem jest jednym z wielu zadań pracowników urzędu miasta znajdujących się w zakresie ich zadań.
Sprawa trafiła do WSA w Gdańsku, który uznał, że informacja o tym, ile jest zablokowanych kont na kontach w portalu społecznościowym miasta oraz centrum kultury, stanowi informację publiczną. Jak zaznaczył sąd, informacja ta odnosi się do działań publicznych organu władzy publicznej związanych ze sprawowaniem tej władzy w zakresie informacyjnym i promocyjnym, a jej pozyskanie służy kontroli przestrzegania przez organ zasady jawności i respektowania konstytucyjnych praw obywateli do swobody wypowiedzi i wolności myśli w sprawach publicznych.
Zdaniem sądu nadmierne blokowanie kont użytkowników może ograniczać debatę publiczną i stanowiącą jej element prawnie dopuszczalną krytykę, która posiada walor impulsu dla organów pozwalający im na rozwój i poprawę swojej działalności oraz pozwala zwracać uwagę na obszary życia społecznego, które wymagają interwencji tego organu.
„Ochrona realizowanej za pośrednictwem mediów społecznościowych wolności wypowiedzi w stosunku do informacji publikowanych przez organy na swoich kontach w tych mediach służy więc interesom społeczeństwa, a informacja o zapewnianiu tej ochrony stanowi informację publiczną” – wskazał sąd.
W obszernym uzasadnieniu WSA w Gdańsku zwrócił uwagę, że zmiany technologiczne oraz zmiana sposobu poszukiwania i prezentowania wszelkiego rodzaju informacji, w tym przede wszystkim rozwój mediów społecznościowych wpływają także na organy władzy publicznej, które dostosowały swój sposób komunikacji z obywatelami, korzystając w tym celu z mediów takich jak Facebook, Twitter czy Instagram.
„Uwzględniając jednak ów rozwój komunikacji elektronicznej i społeczne potrzeby wymiany informacji z organami, a także między mieszkańcami za pośrednictwem organu, trudno nie zaakceptować tego, że organy administracji publicznej korzystają też, dobrowolnie, z mediów społecznościowych, czy to w celach informacyjnych, czy promocyjnych, komunikując się w ten sposób z członkami wspólnoty samorządowej i nie tylko. Praktykę taką trzeba więc uznać za działanie w ramach wykonywania władzy publicznej” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Zdaniem WSA istnienie medium społecznościowego prowadzonego przez organ władzy publicznej, świadczy o prowadzeniu szeroko rozumianej działalności publicznej, w tym realizacji zadania własnego jakim jest promocja (gminy, miasta) oraz pobudzanie aktywności obywatelskiej (por. art. 7 ust. 1 pkt 17 i 18 ustawy z dnia 8 marca 1990 r. o samorządzie gminnym; Dz. U. z 2020 r., poz. 713, dalej jaki u.s.g.).
W uzasadnieniu wskazano też, że sytuacja kiedy profil miasta na portalu prowadzony jest z wykorzystaniem zasobów pracowniczych urzędu w ramach obowiązków służbowych wyznaczonych pracowników „prowadzi do konstatacji, że wykonując te zadania pracownicy nie działają w imieniu własnym, lecz na rzecz organu, a specjalne oddelegowanie ich do tego rodzaju działalności nie miało na celu używania portalu do publikowania jakichkolwiek informacji, lecz takich, które mają walor informacji publicznych (o działaniach organów w ramach ich ustawowych, władczych kompetencji) i promocyjny”.
Według sądu istotne jest też, że konta, których dotyczyło zapytanie miały status "publiczny", tj. skierowany i dostępny dla nieograniczonej liczby użytkowników, a ponadto odnośniki do nich znajdują się na stronach BIP Miasta i Centrum Kultury, „co wprost wskazuje na powiązanie tych kont z wykonywaną przez te organy władzą publiczną”.
Jak zauważył WSA, skoro taka forma komunikacji jest działaniem dobrowolnym organu, oznacza to, że organ władzy, jak każdy użytkownik medium społecznościowego, godzi się z zasadami i sposobem jego funkcjonowania, w tym z możliwością komentowania przez użytkowników. „Nie może budzić wątpliwości, że reakcje społeczeństwa na posty organu mogą być zarówno pozytywne, jak i negatywne, z czym organ jako właściciel konta musi się liczyć. Założeniem mediów społecznościowych jest bowiem swoboda wypowiedzi, w granicach nienaruszających obyczajności, przepisów prawa, czy dóbr osobistych innych osób i podmiotów” – wskazano w uzasadnieniu.
Jak dodał sąd, media społecznościowe prowadzone przez organy władzy publicznej, jako przestrzeń do informowania obywateli i forum rozmów o sprawach publicznych, podlega ochronie wolności wyrażania opinii, zagwarantowanej w Konstytucji, a także w EKPCZ. Natomiast krytyka obywatelska jest działaniem społecznie pożytecznym i pożądanym, jeśli jest podjęta w interesie społecznym. „Dlatego też jeżeli organ wybiera taką drogę komunikacji z obywatelami, to winien jest przestrzegać praw określonych w Konstytucji, ta zaś dopuszcza zarówno wypowiedzi aprobujące, jak i krytyczne. Wobec tego organ powinien znosić krytykę ze strony obywateli formułowaną za pośrednictwem portali społecznościowych organu, a jej wyrażanie nie powinno wiązać się z ograniczaniem dostępu do publikowanych na tym portalu informacji i możliwością wyrażania opinii w sprawach publicznych na profilu organu. Takie działanie stanowi bowiem zarówno naruszenie art. 54, jak i art. 61 Konstytucji RP, a ponadto działa jako pewien rodzaj cenzury, ograniczający wybranym obywatelom jawność działalności organu, który też może zniechęcać ich do tego rodzaju aktywności w przyszłości” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Wyrok WSA w Gdańsku sygn. II SAB/Gd 91/20
mp/