Rocznice, a zwłaszcza te okrągłe, bywają świetnym pretekstem do sięgnięcia w przeszłość, by ocalić od zapomnienia fakty, ludzi, bądź byty, które powoli pokrywa kurz niepamięci. Nadanie praw miejskich 350 lat temu będzie takim właśnie pretekstem
Prezentujemy cykl artykułów prasowych pod wspólnym tytułem „Kępno dawniej i dziś". Jest to jednocześnie nazwa programu realizowanego przez kępiński samorząd w latach 2011- 2012. Rok 2011 jest z wielu względów rokiem szczególnym dla naszego miasta, a najważniejszą przyczyną powstania tegoż programu jest pewne wydarzenie sprzed 350 lat. Otóż właśnie wtedy, to jest w roku 1661, doszło do lokacji Kępna na prawie magdeburskim, czyli do założenia naszego miasta.
Zapomniane towarzystwo
Rocznice, a zwłaszcza te okrągłe, bywają świetnym pretekstem do sięgnięcia w przeszłość, by ocalić od zapomnienia fakty, ludzi, bądź byty, które powoli pokrywa kurz niepamięci. Tak jest i tym razem, a tytuł mojej pisaniny wybrany został zgodnie z powyższą konkluzją. Nadanie praw miejskich 350 lat temu będzie takim właśnie pretekstem...
Czy zastanawialiście się Państwo, chodząc po ścieżkach miejskiego parku, patrząc na drzewa jaka jest jego geneza i komu zawdzięcza Kępno jego powstanie? Najczęściej bywa bowiem tak, że kiedy coś jest bytem codziennym, przechodzimy do porządku dziennego nad jego istnieniem, pochodzeniem i funkcjonowaniem. To tak jak codziennie pita poranna kawa, po prostu jest, stała się rytuałem codzienności, a skąd się wzięła nikt z nas się nie zastanawia.
Zatem jest znakomita okazja ,aby przypomnieć mało znane fakty z dziejów naszego miasta, a co więcej oddać sprawiedliwość grupie ludzi, których pasja i chęć działania na trwale wpisały się w wygląd Kępna.
W 1899 roku powstało Towarzystwo Upiększania Miasta /oczywiście nazwa pisana była w owym czasie w języku niemieckim, jako języku urzędowym/.Według protokołu z dnia 24 czerwca 1899 roku założycielami Towarzystwa byli: Hahn, Lis, Bloch, Schmidt, Kusch, Szczepański, Jokiel i Philipp. Ci zacni obywatele postawili sobie za cel zakładanie i utrzymywanie miejskich terenów zielonych, zakładanie szkółek drzew ozdobnych, pielęgnacja rosnących w mieście drzew i krzewów, a także dbałość o estetykę Kępna.
Towarzystwo swoją działalność opierało o osoby pracujące społecznie i utrzymywało się ze składek członkowskich, inwestując pieniądze wyłącznie na cele statutowe. Jakaż pasja musiała być w „kępińskich zielonych", jakaż chęć działania dla dobra współobywateli, skoro godzili się sięgnąć do własnych kieszeni, poświęcić swój czas, poza pracą zarobkową, po to jedynie by miasto nie wyglądało jak pustynia kamienno - ceglana, a miejsce gdzie nie tylko mieszka się i pracuje, ale także można odpocząć wśród zieleni i nacieszyć nią oko.
Jakoż w roku 1908 założono park miejski na terenie tzw. Górki Wiatrakowej, na jej południowo - zachodnim stożku, w kierunku dzisiejszego Osiedla Przemysława. Na wydzielonym przez władze miejskie terenie założono trawniki oraz nasadzono drzewa i krzewy. Na dzisiejszej ulicy Sienkiewicza powstał ciąg spacerowy, czyli miejska promenada, także obsadzona drzewami na całej swojej długości. Do prowadzenia parku i utrzymania zieleni miejskiej Towarzystwo zatrudniło ogrodnika. Do prac porządkowych najmowano czasowo kilku pracowników, zlecając im grabienie liści strzyżenie trawników oraz utrzymywanie porządku, a także podlewanie itp. prace ogrodnicze.
Od 16 lutego 1921 roku Towarzystwo Upiększania Miasta zyskało charakter polski, a na jego czele stanął znany kępiński społecznik i aptekarza Karłowski. Zyskał on doborowe grono zarządu gdzie zasiadali m.in. Ksiądz Ignacy Nowacki, Tomasz Godzina, Hącia, Lis i Durniok. W miejskim parku założono staw i hodowano łabędzie /nie mogło być inaczej z uwagi na herb miasta/ dokarmiane przez dozorcę. Zachował się rachunek za ziemniaki kupione w tym celu. Obok drzew i krzewów parkowych ustawiono tabliczki z ich nazwami. Staw zarybiono i można było na nim wędkować, pod warunkiem uzyskania zgody zarządu. Wielki kryzys ekonomiczny dał się odczuć i Towarzystwu, co miało swój wyraz w zmniejszeniu nakładów na zieleń miejską i poziom zatrudnienia pracowników. Od 1935 roku zyskało Towarzystwo subwencje miejska na utrzymywanie zieleni i tak np. w 1937 roku wynosiła ona 800 złotych, co było sumą nie małą na owe czasy. Stało się tak za sprawą ówczesnego burmistrza Wacława Kokocińskiego, wielkiego przyjaciela Towarzystwa, który pomagał w pracach stowarzyszenia.
Nie brakło oczywiście i problemów, a największym z nich było niszczenie przez, jak podaje protokolant, „łobuzerię" krzewów i drzew w mieście... Jakoś to znajomo brzmi i coś mi to przypomina, inaczej mówiąc problemy bywają uniwersalne i dzieją się niezależnie od okresu czasu... Wandal jest Wandalem, bezmyślny , bezmyślnym itp. itd... Drodzy Państwo.
Prowadzono hodowlę własną, a szkółka znajdowała się na ulicy Wrocławskiej, za komorą celną /obecnie nie istniejącą/, bądź sprowadzano drzewa i krzewy z zewnątrz.
Towarzystwo starało się także wpłynąć na obyczaje mieszkańców Kępna zamieszczając w lokalnej prasie apele i artykuły promujące ochronę zieleni miejskiej i wyjaśniające jakie to rzadkie i cenne rośliny rosną w kępińskim parku. A było się czym pochwalić, daję na to uroczyste słowo. Tak to trwało do wojny, która swoją brutalnością przeorała nasz kraj i nic już nie było takie same. Znaczna część członków Towarzystwa bądź zginęła, bądź też była represjonowana przez okupanta.
Ciekawe światło rzuca na losy zieleni miejskiej zestawienie strat sporządzone 21 listopada 1945 roku. Okazuje się iż hitlerowcy byli szczególnie bezwzględni dla kępińskiego parku. Zniszczono lub wycięto 58 lip /40-letnich/, 35 sosny górskie, 400 świerków liczących sobie 40 lat, 100 krzewów, 1000 świerków i modrzewi ze szkółki, 20 akacji kulistych oraz 400 metrów ogrodzenia. Jeśli uświadomić sobie, iż dokonali tego przedstawiciele narodu, który wydał Bacha, Rilkego, to zaiste popada się w zadumę nad losem ludzkim i kruchością naszej cywilizacji, którą jeden sprytny demagog może zmienić w koszmar.
Potem przyszedł PRL i wszystko stało się wspólne, państwowe a w gruncie rzeczy niczyje. Ja zaś przypomniałem jedynie Państwu to, co warte pamiętania i zakończę pytaniem czy zieleń miejska jest luksusem czy też koniecznością...? Odpowiedzi udzielcie sobie sami.
Jerzy Wojciechowski
zam. ak/