Decyzja o nauce hybrydowej powinna zapadać w przypadku wystąpienia na terenie szkoły sytuacji zagrożenia zakażeniem lub jego podejrzenia - komentuje dr Witold Draber, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. Myślę, że szkoły podchodzą do tego rozsądnie - dodaje.
PAP: Władze Poznania zapowiedziały, że rekomendują szkołom system hybrydowy, w którym nauka odbywałaby się częściowo stacjonarnie, a częściowo zdalnie, przynajmniej przez pierwsze dwa tygodnie od rozpoczęcia roku szkolnego, żeby zmniejszyć ryzyko zakażenia po wakacjach. To dobry pomysł?
Dr Witold Draber, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu: W tej chwili zalecenia Ministerstwa Zdrowia, resortu edukacji czy kuratora oświaty co do zasady są takie, by dzieci i młodzież wracały do szkół w systemie tradycyjnym, jeżeli nie ma ku temu wyraźnych przeciwwskazań ze względu na lokalne ogniska zakażeń koronawirusem. Na dzień dzisiejszy obserwujemy sytuację epidemiczną i wsłuchujemy się we wnioski miasta. W sprawie funkcjonowania szkół od 1 września mieliśmy wspólną telekonferencję.
Przychyli się Pan do takiego wniosku o naukę hybrydową organizowaną „na wszelki wypadek”?
W.D.: Procedura jest taka, że o takiej nauce hybrydowej decyduje dyrektor szkoły po uzyskaniu zgody organu prowadzącego i na podstawie pozytywnej opinii Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego, ale tylko w przypadku wystąpienia na terenie szkoły sytuacji zagrożenia zakażeniem lub jego podejrzenia. Jeżeli wpłynie do nas taki wniosek, będziemy go indywidualnie analizować i oceniać.
Spodziewa się Pan wielu takich wniosków?
W.D.: Myślę, że szkoły podchodzą do tego rozsądnie. Tam gdzie jest problem, warto rozrzedzić skupisko uczniów, ale trzeba też pamiętać, że niesie to konsekwencje – finansowe i kadrowe, a nikt nie mówi na razie o pieniądzach i nauczycieli też nie ma w zapasie. Na pewno wszystkie wnioski będziemy rozpatrywali indywidualnie
Obawia się Pan nowych ognisk po otwarciu szkół?
W.D.: W piątek zanotowaliśmy w całym kraju rekordową liczbę zakażeń, przybywa ich również w Poznaniu i okolicach, na pewno z nastaniem jesieni będziemy notować ich coraz więcej.
To również więcej pracy dla pracowników sanepidów…
W.D.: Pracujemy na dwie zmiany, w sobotę i niedzielę, wszyscy jesteśmy zmęczeni i powoli kończy się nasza wydolność. Najgorsze są te wywiady, podczas których decydujemy o kwarantannie itd. A przecież obowiązują nas też przepisy prawa pracy, więc trzeba mieć z tyłu głowy kwestię nadgodzin czy urlopów.
Rozmawiała: Anna Banasik