„Strukturalna” wyrwa w dochodach JST jest nieporównanie groźniejsza od skutków finansowych jakiejkolwiek epidemii i każdego innego epizodycznego zdarzenia, choćby bardzo poważnego – ocenił prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Zdaniem samorządowca, bez stosownych rekompensat samorządowym finansom grozi katastrofa.
Zapytany przez Serwis Samorządowy PAP o kondycję finansową Gdyni po kilkunastu miesiącach pandemii Szczurek wskazał na straty miasta liczone w dziesiątkach milionów złotych. Jednak zdaniem samorządowca, „pandemia tylko pogłębiła kryzys spowodowany decyzjami rządu, które mocno uderzają w budżety samorządów”. Zaliczył do nich blisko 100 mln zł mniej z tytułu podatku dochodowego, wyższe ceny usług po podniesieniu płacy minimalnej, 225 mln zł, które miasto musi dopłacić w ciągu roku do coraz kosztowniejszego utrzymania systemu edukacji.
„To pieniądze, których brakuje w budżecie niezależnie od pandemii. Taka strukturalna wyrwa jest nieporównanie groźniejsza od jakiejkolwiek epidemii i każdego innego epizodycznego zdarzenia, choćby bardzo poważnego” – ocenił Szczurek.
Odnosząc się natomiast do skutków pandemii, powiedział, że pochłonęła ona ogromne środki finansowe. „Obostrzenia, które słusznie miały zapewnić nam bezpieczeństwo w jej kluczowych momentach, wygenerowały niestety dodatkowe koszty, które musieliśmy pokryć z miejskiego budżetu” – powiedział prezydent Gdyni.
Jego zdaniem, mówiąc o swoistym koszcie pandemii w minionym roku, musimy pamiętać jednak nie tylko o wydatkach kierowanych bezpośrednio na wsparcie przedsiębiorców, podmiotów medycznych, dezynfekcje czy zakup środków ochrony osobistej, ale i o „drastycznie” malejących dochodach miasta.
„To miliony złotych, które nie znalazły się w miejskiej kasie ze względu na malejące dochody z PIT i CIT, niesprzedane bilety komunikacji miejskiej czy zamknięte instytucje kultury” – zauważył.
Utracone w ten sposób dochody miasto szacuje łącznie na około 58 mln zł. Z tego sam spadek wpływów z podatków PIT i CIT wyniósł 28 mln zł, prawie 15 mln zł to z kolei spadek dochodów komunikacji miejskiej w okresie od kwietnia do listopada 2020 r. Zamknięte miejskie jednostki kultury, które nie mogły sprzedawać biletów na wydarzenia, to - według władz Gdyni - utrata wpływów rzędu kolejnych 15 mln zł.
Szczurek przyznał, że samorządy otrzymują wsparcie centralne natomiast, jest ono - w jego ocenie - niewspółmierne do nakładanych na nie zadań, a przy tak ogromnych spadkach dochodów, stawia JST w bardzo trudnej sytuacji.
„Jeśli mówimy o wydatkach miasta ściśle związanych z pandemią, w sektorach takich jak zarządzanie kryzysowe, ochrona zdrowia, gospodarka komunalna (dezynfekcja miasta), oświata, pomoc społeczna to jest to kwota ponad 14,5 mln zł – z czego dotacja pokryła jedynie nieznaczną część – z budżetu państwa otrzymaliśmy na te cele niecałe 1,5 mln zł” – wskazał samorządowiec.
Serwis Samorządowy PAP zapytał prezydenta Gdyni, jakich zmian ustawowych w związku z tym oczekują samorządy i czy należy poluzować gorset, wynikający z ustawy o finansach publicznych, który ogranicza zadłużanie JST, jak to miało miejsce w ub. roku. Jak powiedział Szczurek, konieczne jest by wszelkie rozwiązania, które skutkują choćby czasowo obniżeniem dochodów gmin, były wprowadzane wraz ze stosownymi i gwarantowanymi rekompensatami dla samorządów. „Inaczej dojdzie do katastrofy” – ostrzegł.
Natomiast jeśli chodzi stricte o ustawę o finansach publicznych i luzowanie ograniczeń zadłużenia to – zdaniem Szczurka - nie tędy droga – „lekarstwem na biedę nie jest bowiem zadłużanie się”.
„Potrzebne są rekompensaty dla samorządów oraz większą swoboda w dysponowaniu środkami, odejście od systemu +znaczenia+ pieniędzy powodującego, że można je wydać tylko w bardzo określony sposób, choćby realnie istniał inny, efektywniejszy” – zaznaczył samorządowiec.
kic/