Miało być zamykanie oddziałów - otwiera się nowe. Zamiast odwoływać operacje, przyjmuje się dodatkowych pacjentów. Szpital MSWiA w Łodzi zaczął zarabiać.
Jeszcze kilka miesięcy temu o przed gabinetem dyrektora stała kolejka firm z nieopłaconymi rachunkami. Brakowało leków i sprzętu medycznego i trzeba było odwoływać zabiegi.
Szpital stał się znany w czasie lekarskich strajków w 2006 r. Najpierw Ludwik Dorn, który był wówczas ministrem spraw wewnętrznych, chciał wyrzucić z pracy strajkujących lekarzy. Byłoby to równoznaczne z likwidacją placówki, więc przeciwstawił się dyrektor. Urzędnicy Dorna odwołali go i z Warszawy przywieźli Andrzeja Szyrwińskiego. Miał "przeprowadzić restrukturyzację". Po kilku miesiącach ogłosił, że zamknie połowę placówki. Lekarze znów się zbuntowali. Zagrozili, że wywiozą szefa na taczce. Dyrektor złożył dymisję. Zastąpił go Robert Starzec, zastępca dwóch odwołanych dyrektorów.
Wystarczyło parę miesięcy i szpital nie przynosi strat. Przez pół roku: (dług stopniał z 49 do 42 mln, placówka, która przynosiła miesięcznie pół miliona złotych strat, zarabia 150 tys. zł, a wszyscy pracownicy dostali w tym roku 10-proc. podwyżki. 1 kwietnia będzie następna i mają obiecane jeszcze co najmniej dwie, oddziały pracują pełną parą, dlatego NFZ podpisał ze szpitalem wyższy kontrakt.
"Gazecie Wyborczej" dyrektor podał receptę na sukces:
1. Dogadać się z pracownikami. - Kiedy zacząłem kierować szpitalem, powiedziałem, że możemy go uratować, ale potrzebuję poparcia - mówi dyrektor. - Lekarze i pielęgniarki stanęli za mną. Akurat zaczynała się kolejna fala strajków. Wiedzieliśmy, ile mamy do stracenia i nie przystąpiliśmy do nich. I dzięki temu zarobiliśmy kilka dodatkowych milionów. Zaczęliśmy stawać na nogi.
2. Uporządkować długi. Szpital podpisał ugody z największymi wierzycielami. Płaci mniejsze odsetki. Można się było ułożyć z pozostałymi firmami. Dostawcy odzyskali zaufanie do szpitala. Skończyły się problemy z lekami i sprzętem.
3. Lepiej zorganizować pracę. Skoro nie trzeba odwoływać operacji z powodu braku leków i sprzętu medycznego, szpital zaczął więcej pracować i lepiej zarabiać. W kilku oddziałach skończono remonty. Niektórzy dostali nowy sprzęt. To pozwoliło przyjąć jeszcze więcej chorych. A za nimi idą pieniądze.
Adam Czerwiński
Źródło:
"Gazeta Wyborcza"