- Samorząd jest miejscem, w którym mamy się pochylać nad sprawami mieszkańców, a nie toczyć walki polityczne – mówi Piotr Krzystek, prezydent Szczecina i jeden z liderów Ruchu „Bezpartyjni Samorządowcy”.
- Samorząd jest tym miejscem, w którym mamy się pochylać nad sprawami mieszkańców, a nie toczyć walki polityczne i przenosić to, co dzieje się w parlamencie do sejmików oraz rad miast i gmin. Mieszkańcy tego nie oczekują – mówi w wywiadzie dla Samorzad.pap.pl Piotr Krzystek, prezydent Szczecina i jeden z liderów Ruchu „Bezpartyjni Samorządowcy”.
- Największym wyzwaniem dla polskich samorządów będzie w najbliższych latach demografia - dodaje.
Wywiad z Piotrem Krzystkiem, prezydentem Szczecina i jednym z liderów Ruchu "Bezpartyjni Samorządowcy":
Samorzad.pap.pl: - Panie Prezydencie, dlaczego zaangażował się Pan w Ruch „Bezpartyjni Samorządowcy”?
Piotr Krzystek, prezydent Szczecina: - Wybory samorządowe mają swoją specyfikę, są skierowane do lokalnych społeczności. Niestety, w Polsce partie polityczne próbują tę samorządność zawłaszczyć, co bardzo widać na poziomie sejmików wojewódzkich, dziś bardzo upartyjnionych. Dla partii samorządy są politycznym łupem, a dla działaczy partyjnych - odskocznią do dalszej kariery politycznej, w Sejmie czy Parlamencie Europejskim.
Dlatego jako samorządowcy zbieramy razem siły, by przedstawić mieszkańcom naszą ofertę. Ofertę osób, które od lat działają w samorządach, które chcą pracować dla swoich lokalnych społeczności, a nie dla partii i na partię.
Grupujemy ludzi z poważnym doświadczeniem zawodowym, które chcemy przenieść też do sejmików. Chcemy, żeby w samorządach było jak najmniej przedstawicieli partii, których doświadczenie zawodowe często nie wykracza poza pracę w biurach poselskich i strukturach partyjnych. W samorządach trzeba dobrych menedżerów, którzy są blisko ludzi, a nie działaczy partyjnych, lojalnych wobec swojej partii, a nie wobec mieszkańców.
- Ruch ma już swoich przedstawicieli we wszystkich województwach?
- W zasadzie tak. Są, oczywiście grupy bardziej i mniej zaangażowane. Są grupy doświadczonych samorządowców – tak, jak u nas na zachodnim Pomorzu, w Lubuskiem czy na Dolnym Śląsku. Mamy też już, od obecnej kadencji, swoich przedstawicieli w sejmikach, co pokazuje, że mieszkańcy chcą dokonać takiego wyboru i zaufać nam.
- A jak to wygląda w sejmiku zachodniopomorskim?
- W wyborach w 2014 r. otrzymaliśmy ponad 10 proc. głosów, ale dało to nam, niestety, tylko jeden mandat. Natomiast w sejmiku dolnośląskim „Bezpartyjni” to największy klub i ma nawet swojego marszałka. Myślę, że w tych wyborach będzie dużo lepiej, bo w 2014 r. startowaliśmy po regionalnymi szyldami i dlatego nie było nas w mediach, debatach. Teraz startujemy pod szyldem ogólnopolskim i dlatego skala naszego oddziaływania będzie większa, bardziej zainteresują się nami media, łatwiej będzie nagłośnić nasze działania.
- W szczecińskiej radzie miasta jest klub „Bezpartyjni?
- Tak, liczy on 8 radnych.
- Na ilu członków rady?
- Na 31 wszystkich radnych. Ale jako jeden z trzech komitetów, obok PiS i PO, otrzymaliśmy ponad 20 proc. głosów. Różnice były minimalne, ale zajęliśmy 3. miejsce. Stąd mamy o dwóch radnych mniej niż ma ich PO i PiS.
- Na jaki wynika teraz Państwo liczą?
- Myślę, że to będzie powyżej 10 radnych.
- Panie Prezydencie, w jakiej kondycji jest Szczecin? Pytam o to, bo kiedyś nie należał do najprężniej rozwijających się polskich miast, odstawał od takich metropolii jak Poznań, Wrocław czy Gdańsk?
- Szczecin jest dziś w bardzo dobrej sytuacji gospodarczej, mamy bardzo niskie wskaźniki bezrobocia, niespełna 3 proc. Bezrobocie na takim poziomie było kiedyś dla nas marzeniem, jeszcze 10 lat temu było 3-krotnie wyższe.
Od 12 lat konsekwentnie realizujemy nasz program, co oznacza m.in. sporo ważnych inwestycji i rozwiązanie wielu ważnych problemów, z którymi wcześniej borykało się nasze miasto. Rozpoczęliśmy budowę nowych szkół. Szczecin wrócił nad wodę: dzięki modernizacji bulwarów czy organizacji takich imprez, jak regaty Tall Ships Races.
W tej kadencji rozpoczęliśmy też wiele programów społecznych. Jak np. 500 zł miesięcznie dla rodziców małych dzieci, którzy decydują się na nianię lub prywatny żłobek. Mamy programy senioralne, od przeznaczonego dla seniorów budownictwa po kluby seniora. Mamy specjalny program wsparcia dla osób z chorobą Alzheimera,
w którego ramach przyznajemy m.in. środki na rehabilitację. Nasz program zakłada rozszerzanie takiej oferty. To bierze się stąd, że największym wyzwaniem dla polskich samorządów w najbliższych latach będzie demografia.
- Zachodniopomorskie należy do najbardziej wyludniających się polskich regionów. Jak jest w przypadku Szczecina?
- Szczecin w zestawieniu z innymi największymi polskimi miastami nie jest w najgorszej sytuacji. Ale ten problem również nas dotyka. Dlatego musimy podjąć szereg działań, które zwiększą atrakcyjność naszego miasta. Nasz program dla miasta i dla regionu będzie nakierowany na jakość życia, na budowanie coraz lepszej ofert dla mieszkańców. Temu służą już podjęte przez nas działania i programy, m.in. w edukację, dzięki czemu mamy w Szczecinie np. najlepsze liceum ogólnokształcące w Polsce.
Wyróżnia nas to, że konsekwentnie nie wdajemy się w spory i waśnie polityczne, idziemy do przodu. Szczecin jest miastem dla wszystkich, tu każdy może znaleźć swoje miejsce. Dla nas nieważne są poglądy, ale to, żebyśmy razem pracowali po to, by Szczecin stawał się lepszym miastem. To jest nasz główny cel. Nie chcemy w szczecińskiej radzie miasta takich jałowych sporów, jakie spotykamy dziś w polskim parlamencie. Dlatego jestem otwarty na współpracę ze wszystkimi, przed każdą sesją rady miasta spotykam się ze wszystkimi klubami, żeby rozmawiać, dyskutować, wspólnie szukać rozwiązań. W samorządzie rozwiązujemy podstawowe problemy mieszkańców, które nie mają barwy politycznej. I tak do tego trzeba podchodzić. Dlatego też zaangażowałem się w Ruch Bezpartyjni Samorządowcy.
- Szczecin jest w o tyle trudnej sytuacji, że leży tuż przy niemieckiej granicy, gdzie zarobki są dużo wyższe niż w Polsce. Pewnie część mieszkańców Szczecina i okolic tam pracuje. Jak Państwo sobie z tym radzą?
- Sytuacja nie wygląda tak źle. Mamy coraz więcej takich przypadków, że wiele osób przenosi się na niemiecką stronę, bo tam nieruchomości są dużo tańsze, ale nadal pracuje w Szczecinie. Po drugiej stronie granicy nie ma blisko większych ośrodków gospodarczych, są mniejsze, mocno wyludnione miejscowości. Nasze miasto jest w lepszej od nich sytuacji, jest dużym ośrodkiem gospodarczym, tu jest biznes, uczelnie, rozwój. Dlatego Szczecin oddziaływuje nie tylko na nasz region, ale także na miejscowości po zachodniej stronie granicy.
Dziś w Szczecinie, jeśli ktoś jest dobrym fachowcem, może znaleźć bardzo dobrze płatną pracę. I dlatego mamy przykłady osiedlania się u nas cudzoziemców nie tylko ze Wschodu, ale także z zachodniej Europy, z Włoch czy Hiszpanii. Dlatego, że branża IT w naszym mieście oferuje bardzo atrakcyjne wynagrodzenia.
- Szczecin dotyka za to na pewno, tak, jak inne duże polskie miasta, suburbanizacja, przenoszenie się mieszkańców na tereny podmiejskie.
- To prawda, ale staramy się skalę tego zjawiska ograniczać i poświęcimy temu jeszcze większą uwagę w kolejnej kadencji. Dziś bowiem już nie tylko sama praca i wynagrodzenie decydują o tym, czy ktoś wybiera dane miasto czy nie. Decyduje też miejsce zamieszkania, otoczenie, poziom szkół, do których poślemy swoje dzieci. Dlatego musimy wychodzić naprzeciw oczekiwaniom najbardziej aktywnej zawodowo grupy osób, która dziś migruje; to przemieszczanie się między miastami jest dziś w Polsce bardzo łatwe.
- Ludzie należący do tej grupy mają też często aspiracje, by zamienić mieszkanie w bloku czy kamienicy na własny dom. Działki w dużym mieście są jednak bardzo drogie, więc wiele osób przeprowadza się na tereny podmiejskie. To główna przyczyna suburbanizacji.
- Wybudowanie domu w samym Szczecinie jest łatwiejsze i tańsze niż w wielu innych dużych polskich miastach. To samo dotyczy cen mieszkań w naszym mieście, choć one rosną. Mimo, że mieszkań buduje się u nas bardzo dużo. Z drugiej jednak strony wciąż jest dużo chętnych do ich kupowania. To też dowodzi, że Szczecin jest postrzegany przez wiele osób jako atrakcyjne miejsce do życia.
Mimo to ciągle staramy się zwiększać jego atrakcyjność, m.in. poprzez różne inwestycje. To działa, bo jeśli np. rewitalizujemy jaką część centrum, to pojawiają się też nabywcy tych nieruchomości. Przenoszą się do nas spod Szczecina, bo ich dzieci są już dorosłe i nie potrzebują już domu, ale wolą apartament w mieście, gdzie wszędzie jest blisko, gdzie wygodnie się mieszka, nie trzeba martwić się o koszenie trawy i sprzątanie liści. Zamiast tego można korzystać z atrakcji, jakie Szczecin oferuje. Mamy coraz więcej restauracji, coraz bogatszą ofertę kulturalną, rekreacyjną, sportową. To jest dla ludzi coraz ważniejsze.
- Panie Prezydencie, wracając do „Bezpartyjnych Samorządowców”: dużo jest chętnych w aglomeracji szczecińskiej i w całym Zachodniopomorskiem, by do Państwa ruchu dołączyć?
- Jesteśmy obecni w każdym z większych miast naszego regionu. M.in. w Koszalinie, Świnoujściu, Kołobrzegu, Stargardzie Szczecińskim. Wszędzie tam mamy partnerów. To są przede wszystkim lokalne stowarzyszenia, które od lat funkcjonują w samorządach, mają wójtów, burmistrzów, członków rad. Każdy odpowiada za swój okręg wyborczy i tam wystawia kandydatów. To są bardzo mocni kandydaci, z dużym dorobkiem zawodowym, ludzie, którzy sprawdzili się w różnych miejscach.
Na pewno więc będziemy bardzo silną konkurencją dla partii politycznych, które głównie liczą na swój szyld, nie stawiają na osobowości, bo tych jednak partiom ciągle ubywa. Partie stawiają też na to, że w mediach kreowane i nagłaśniane są dwa obozy polityczne, co jest bardzo niekorzystne dla samorządów. Samorząd jest bowiem tym miejscem, w którym mamy się pochylać nad sprawami mieszkańców, a nie toczyć walki polityczne i przenosić to, co dzieje się w parlamencie do sejmików oraz rad miast i gmin. Mieszkańcy tego nie oczekują. Oni chcą spokojnie się rozwijać, kształcić, pracować, wychowywać dzieci i cieszyć się miejscem, w którym mieszkają. I to jest nasze zadanie, a nie wdawanie się w wojny polityczne, przywożenie kandydatów w teczkach, co większość mieszkańców Szczecina irytuje. I to jest nasza ogromna szansa, bo jesteśmy wiarygodni, pokazaliśmy, że możemy sporo dla miasta zrobić, mamy pomysł na region i ludzi godnych zaufania.
- Czy po wyborach samorządowcy z Państwa ruchu, ale reprezentujący różne miasta i gminy, nadal będą współpracować ze sobą, podejmować wspólne działania?
- Wszystko zależy od tego, jak te wybory się potoczą i jaka będzie dalsza wola współpracy. Ja uważam, że współpracując na poziomie samorządów, możemy wiele zrobić. Jeśli będziemy działać w takiej sieci samorządów polskich, to możemy być alternatywą dla partii politycznych. W Polsce nikt o samorządy nie dba od wielu lat. Ostatni rząd, który podchodził do samorządów poważnie, to był rząd Jerzego Buzka. Korzystając jeszcze z tamtych rozwiązań, samorządy weszły na wysoki poziom rozwoju. Proszę zauważyć, że polskie samorządy nie zadłużają się tak, jak rząd, na wydatki bieżące, ale wyłącznie na inwestycje.
Samorządy są motorem rozwoju Polski, świetnie wykorzystały środki unijne, polskie miasta wyglądają dziś dużo lepiej niż 15-20 lat temu. To pokazuje, gdzie efektywnie administracja publiczna działała. Reforma samorządowa była najbardziej udaną z polskich reform. Dziś partie polityczne chcą to zawłaszczyć, decydować o tym, kto ma być prezydentem, burmistrzem, wójtem, radnym. To jest dla mnie żenujące, bo jestem samorządowcem z krwi i kości i wiem, że nie tędy droga. Że trzeba rozmawiać, przekonywać do pójścia do wyborów, a nie odwrót, jak to dziś w pewnym stopniu się dzieje.
My stawiamy na obywatelskość, na otwartość, na organizacje pozarządowe, które z nami współpracują, na tych wszystkich, którzy mają dobrą wolę, by coś dla społeczności lokalnych robić. Oni są dla nas partnerami. To m.in. rady osiedla, które w Szczecinie od lat się rozwijają, mają coraz więcej kompetencji, ale są kością w gardle partii politycznych. Bo w tych radach są ludzie niezależni, społecznicy, cieszący się dużą popularnością wśród mieszkańców, więc partie traktują ich jak niewygodnych konkurentów.
Rozmawiał Jacek Krzemiński