Jesteśmy przygotowani na scenariusz prowizorium budżetowego w UE, ale myślę, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Mam nadzieję, że od 1 stycznia będziemy mieli nowy budżet UE – mówi Serwisowi Samorządowemu PAP marszałek województwa podkarpackiego, szef konserwatystów w Komitecie Regionów Władysław Ortyl.
Zapowiedź polskiego weta ws. budżetu wywołała sprzeciw korporacji samorządowych. Marszałek woj. lubuskiego Elżbieta Polak powiedziała, że weto nie ma nic wspólnego z głosem samorządów i Polaków. Prezydent m.st. Warszawy Rafał Trzaskowski stwierdził, że strategia rządu ws. budżetu UE jest "przedsięwzięciem samobójczym". Jak Pan ocenia nieugiętą pozycję negocjacyjną rządu w tak trudnym momencie?
Władysław Ortyl, marszałek woj. podkarpackiego: Jesteśmy w trakcie negocjacji. Do tych negocjacji używamy różnego rodzaju instrumentów. Myślę, że powinniśmy zawsze używać procedur, które mieszczą się w kanonie obyczajowym, w kanionie regulacji, które tym negocjacjom przysługują. Weto jest legalnym instrumentem, który w procedurze negocjacji, w procedurach europejskich funkcjonuje.
Owszem, możemy się zastanawiać, czy polski rząd ma rację i czy weto w tym trudnym momencie jest uzasadnione, możemy mieć tu swoje oceny, ale przypomnę, że jest to instrument legalny i stosowany już wcześniej. Widziałem weta innych krajów w różnych kwestiach i takiego larum sobie nie przypominam. Przecież to jest tylko zapowiedź weta, to nie jest jeszcze weto.
Czy Pana zdaniem mechanizm powiązania środków unijnych z praworządnością jest w Unii potrzebny?
Ja bym tego mechanizmu powiazania z praworządnością nie unikał, zresztą on jest zdefiniowany w artykule 7 Traktatu o UE. Każde definiowanie prawa, nie tylko to, wymaga jasnych i precyzyjnych zasad.
Nie może być tak, że ocena praworządności będzie miała charakter polityczny, jak się komuś będzie dzisiaj albo jutro podobało. Formuły dotyczące praworządności mogą być nie tylko orężem w stosunku do Polski ale też innych krajów. Próba obchodzenia artykułu 7, w dodatku tak rozmyta, jest nieuprawiona. I to nie jest tylko moje stanowisko, czy tylko rządu polskiego, czy węgierskiego, bo chcę zwrócić uwagę, że służby prawne Rady UE stwierdziły jednoznacznie, że mechanizm kontroli praworządności, który wykraczałby poza artykuł 7, jest bezprawny.
Prezydencja niemiecka naruszyła kompromis, na który zgodził się pan premier Mateusz Morawiecki. Gdyby nie to, nie mielibyśmy tej sytuacji.
Uważam przy tym, że my, samorządowcy, nie powinniśmy się co do weta wypowiadać, popierać czy protestować przeciwko niemu. To jest kwestia kraju członkowskiego, który prowadzi negocjacje i jeżeli my zbijamy argumenty naszego kraju albo podważamy jego stanowisko negocjacyjne, osłabiamy nasz kraj. Musimy zrozumieć, że takimi zachowaniami osłabiamy ostrze instrumentów negocjacji.
Krytyka wykracza poza granicę Polski. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski i burmistrz Budapesztu Gergely Karacsony wydali wspólne oświadczenie, w którym skrytykowali rządy Polski i Węgier i zapowiedzieli starania o bezpośredni dostęp miast do środków unijnych. Czy taki instrument jest w Pana ocenie zasadny?
Wypowiedzi pana Trzaskowskiego, jego inicjatywy osłabiają pozycję negocjacyjną rządu. Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że "inicjatywa wolnych miast ", o co Pan Trzaskowski się upomina, jest negacją zasad wdrażania środków europejskich w naszym regionie.
Mechanizm wdrażania funduszy UE w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech jest scentralizowany, ale przypomnę, że w Polsce ponad 40 proc. środków unijnych jest wdrażanych przez regiony, czyli wdrażają je samorządy. Tam też mamy środki dedykowane miastom.
Postulowanie, aby środki trafiały do miast na skróty jest absurdalne. Unia Europejska ma przecież już takie instrumenty jak Horyzont 2020, o który miasta mogą bezpośrednio do Brukseli aplikować. Więc o co tu chodzi? Tylko o sprzeciw i protest, i próbę osłabienia pozycji negocjacyjnej naszego rządu.
Mamy 2 grudnia i pat w negocjacjach. Czy zakłada Pan taki scenariusz, że za miesiąc, 1 stycznia nadal nie będzie nowego budżetu UE? Co taki rozwój wydarzeń, w którym nie ma funduszy unijnych, tych tradycyjnych i tych na odbudowę, oznaczałby dla Podkarpacia?
Patrzymy na to z pewnym niepokojem, bo to nie jest tak, że cieszymy się z tego konfliktu, absolutnie. Podkarpacie jest jednym z największych beneficjentów funduszy unijnych w naszym kraju. Ja osobiście i radni województwa w sposób jednoznaczny pozytywnie postrzegamy oddziaływanie pomocy europejskiej, funduszy europejskich. Wiemy, jaki dało to nam impuls rozwojowy. Udało nam się zrealizować wiele naprawdę wspaniałych projektów.
Ale ja mam nadzieję, że od 1 stycznia będziemy mieli nowy budżet. Zawsze w negocjacjach może dojść do zwrotu. Jeżeli nie wypracuje się kompromisu, to te programy, które trwają, muszą być kontynuowane w oparciu o prowizorium. Taki scenariusz też jest przez nas brany pod uwagę, ale myślę, że do takiej sytuacji nie dojdzie.
We wspólnym badaniu Komitet Regionów i OECD alarmują, że aż 86 proc. miast i regionów w UE prognozuje wzrost wydatków, podczas gdy 90 proc. spodziewa się spadku dochodów, co zagrozi inwestycjom publicznym. Czy te problemy w dużym stopniu dotkną Podkarpacie?
Ten efekt nożyc, czyli rozwierania się wydatków i dochodów, będzie miał miejsce w przyszłym roku, na razie tego jeszcze nie widać. Na razie wdrażamy wszystkie projekty, nie mamy opóźnień, dynamika jest dobra. Firmy, które uczestniczą w procesie inwestycyjnym, pracują normalnie.
Baliśmy się rezygnacji w konkursach, które rozstrzygnęliśmy na wsparcie dotacjami procesów inwestycyjnych w małych i średnich przedsiębiorstwach. Na razie tego nie ma. Mogę wręcz powiedzieć, że wzrosło zainteresowanie badaniami, pracami badawczo-rozwojowymi, wdrażaniem innowacji.
Wiem, że to zjawisko nas dotknie, pytanie tylko kiedy. Uważam, że na nadchodzący kryzys musimy odpowiedzieć szerokim frontem inwestycyjnym.
Jakie inwestycje chce zrealizować Podkarpacie w ramach Krajowego Planu Odbudowy?
My w dalszym ciągu chcemy wspierać procesy gospodarcze w postaci innowacji i procesów związanych z badaniami i rozwojem, z naszymi inteligentnymi specjalizacjami. Zgłaszaliśmy też projekty związane z infrastrukturą i ochroną zdrowia. Te specjalne środki UE na odbudowę pozwolą nam w leszy sposób zabezpieczyć się przed podobnymi pandemiami.
Mazowieccy samorządowcy poinformowali, że strona rządowa wyraziła zgodę na uwzględnienie Mazowsza regionalnego w programie Polska Wschodnia. W tym samym piśmie Ministerstwo Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej poinformowało także, że stolica i okoliczne powiaty decyzją ministerstwa zostają wyłączone z regionalnego wsparcia unijnego w ramach RPO WM. Jak Pan ocenia tę decyzję?
Od początku powstania programu Polska Wschodnia uważałem, że wschodnia część Mazowsza jest tak uboga, jak pozostała część wschodniej Polski i to podnosiłem (jako wiceminister rozwoju regionalnego - PAP). Natomiast Warszawa się tu nie mieści. Jest propozycja administracyjnego wydzielenia stolicy z województwa mazowieckiego. Zobaczymy, jak będzie. Pamiętajmy, że Warszawa znacznie przekracza wskaźniki PKB Mazowsza.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Mateusz Kicka