Przyczyną często powtarzających się susz w Polsce jest nie tylko brak deszczu. To wynika też z tego, że wciąż osusza się u nas grunty, reguluje („prostuje”) rzeki i strumienie, co przyspiesza spływ wody.
Przyczyną często powtarzających się susz w Polsce jest nie tylko brak deszczu. To wynika też z tego, że wciąż osusza się u nas grunty, reguluje („prostuje”) rzeki i strumienie, co przyspiesza spływ wody.
„W zeszłym miesiącu w Polsce było bardzo mało opadów (poniżej 5 mm), a miejscami w ogóle nie występowały. Jedynie w północno-zachodniej części oraz na wschodnich terenach kraju notowano ich więcej (odpowiednio od 10 do 50 mm i od 10 do 30 mm).
Susza rolnicza panuje już w 14 województwach, m.in. w lubuskim, wielkopolskim, łódzkim, opolskim, podlaskim i mazowieckim, a dokładniej w 49 proc. gmin w kraju, na prawie 30 proc. gruntów ornych – wynika z najnowszego raportu Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach (IUNG). Co ciekawe, sytuacja ma się nieco inaczej na południu naszego kraju. Tam spotykamy się z nadmiarem wody, co powoduje wręcz „przelanie” roślin uprawnych. Wynika to głównie z tego, że w tym rejonie odnotowywane są największe wielkości opadów” – opisuje sytuację w swym komunikacie na ten temat firma Multiconsult.
Dodaje, że sytuacji nie poprawiły ostatnie deszcze. Z brakiem wystarczającej ilości wody zmaga się większa część naszego kraju. W środkowej Polsce odnotowuje się najmniej opadów i to właśnie tam najbardziej widoczne są skutki suszy.
„Za sytuację wodną w naszym kraju odpowiada jednak nie tylko okresowy brak opadów, ale także niewystarczająca retencja wód” – ocenia Multiconsult. Chodzi m.in. o to, że w Polsce wciąż osusza się podmokłe grunty i mokradła, reguluje („prostuje”) rzeki i strumienie, zabudowuje ich tereny zalewowe, co przyspiesza spływ wody. Na Podlasiu, gdzie rzeki są nadal, na szczęście, nieuregulowane, nie słyszy się o powodziach, a susze mają tam łagodniejszy przebieg. Bo meandrujące, szeroko rozlewające się rzeki i strumienie, z zachowanymi naturalnymi korytami, dolinami, terenami zalewowymi oraz starorzeczami spowalniają odpływ wody.
- Zasadniczym problemem potęgującym skutki powodzi i suszy jest zbyt szybki spływ powierzchniowy, szczególnie zauważalny w zlewniach rolniczych, zurbanizowanych, o mocno utwardzonych powierzchniach – mówi Ilona Biedroń, koordynator Obszaru Gospodarka Wodna w Multiconsult Polska. - Decydującą rolę pełni w tym przypadku stan hydromorfologiczny cieków. Jego zła kondycja wiąże się z różnymi przekształceniami – pracami regulacyjnymi i robotami utrzymaniowymi. Przez to woda nie tylko szybciej odpływa do Bałtyku, ale także zubaża ich stan ekologiczny - warunki bytowania fauny i flory. Odsączanie i osuszanie zlewni sprawia, że mamy w Polsce problem z retencją, która jest narzędziem do gospodarowania wodą – opóźnia pojawienie się suszy oraz łagodzi skutki powodziowe. Retencję powinniśmy rozwijać czy też ją przywracać wszędzie tam, gdzie to możliwe, stosując głównie metody najmniej ingerujące w środowiskowo. Jeśli nie będą one wystarczające – nie sprostają potrzebom wodnym środowiska przyrodniczego, zaopatrzenia ludności w wodę oraz rolnictwa i przemysłu – możemy je uzupełniać rozwiązaniami technicznymi.
jmk/