W pierwszej kadencji wójt będzie się wdrażał w obowiązki, a w drugiej szukał pracy - mówi wójt gminy Mieścisko, sprawujący swoje stanowisko od 35 lat
Trzeba być blisko ludzi, uważnie ich słuchać, współpracować z mieszkańcami. Warto również czasami zaryzykować, podejmując decyzje – mówi Andrzej Banaszyński, wójt gminy Mieścisko, sprawujący swoje stanowisko od 35 lat.
Rozmowa z Andrzejem Banaszyńskim, wójtem gminy Mieścisko (woj. wielkopolskie).
Jaka jest recepta na 35-letnie piastowanie stanowiska wójta?
Andrzej Banaszyński: Jest to bliska współpraca z radą gminy, sołtysami, a przede wszystkim z mieszkańcami gminy. Zawsze podkreślam, że z każdym należy rozmawiać i każdego należy wysłuchać.
Poza tym uważam, że warto marzyć. Na podstawie marzeń budujemy plany, które później realizujemy. W wypadku naszej gminy większość założeń zostało pomyślnie wykonanych.
Moje 35-lecie pracy jest sukcesem wielu osób, moich współpracowników i mieszkańców, którzy mnie wybierają i wspierają.
Jakie są największe wyzwania w Pana codziennej pracy?
- Największym wyzwaniem w pracy wójta są oczekiwania mieszkańców. Codziennie spotykam się twarzą w twarz z ludźmi i z ich problemami. Rozwiązanie tych kwestii jest dla mnie niezwykle istotne. Kiedy rano jadę do pracy, nie wiem kto i w jakiej sprawie przyjdzie. Z jednej strony to motywujące, ale z drugiej strony jest też obawa, czy podołam tym wyzwaniom.
Wójtem, czy burmistrzem jest się 24 godziny na dobę. Bardzo dużo pracy mam również w weekendy. Dużym wyzwaniem jest więc pogodzenie życia rodzinnego z obowiązkami wójta.
Co zmieniło się w Pana sposobie zarządzania gminą na przestrzeni lat?
- Trzeba pamiętać, że sposób rządzenia zależał od sytuacji w gminie i w Polsce. Nigdy nie bałem się ryzykować. Zdarzało się, że najpierw budowałem drogę, dopiero potem jechałem do wojewody po pieniądze.
Natomiast dzisiaj należy podejmować decyzje uważniej, ponieważ nawet małe potknięcie może doprowadzić do katastrofalnych skutków. Doświadczenie sprawia, że jestem bardziej ostrożny.
Która kadencja była dla Pana najtrudniejsza?
- Ciężko to określić, ponieważ każda kadencja przynosi zupełnie inne wyzwania. Łatwiej wymienić konkretne problemy, z którymi musieliśmy się zmierzyć.
Na przykład w 1996 r. brakowało nam pieniędzy na budowę oczyszczalni ścieków. Jako trzecia gmina w Polsce podjęliśmy trudną decyzję o emisji obligacji gminnych. Innym wyzwaniem było wybudowanie stacji uzdatniania wody w gminie. Ostatecznie zrealizowaliśmy inwestycję we współpracy z Niemcami.
Co sądzi Pan o obecnym stanie polskiej samorządności?
- Uważam, że samorządność w Polsce jest w bardzo dobrej formie i nie należy jej zmieniać. Ludzie sami wiedzą, co jest dla nich najlepsze. Nie należy zatem przeszkadzać społecznościom lokalnym w samostanowieniu, ani odbierać im swobody.
Jak ocenia Pan o pomysł ograniczenia liczby kadencji wójtów i burmistrzów?
- Uważam, że jest to zły pomysł. Jeśli ta reforma zostanie uchwalona, to podczas pierwszej kadencji wójt będzie się wdrażał w swoje obowiązki, a w drugiej szukał pracy. Z doświadczenia moich przyjaciół burmistrzów w Holandii i we Francji wynika, że wielokadencyjność się sprawdza.
Jakie rady ma Pan dla początkujących samorządowców?
- Trzeba być blisko ludzi. Aby zaspokoić potrzeby społeczeństwa, należy ich uważnie słuchać. Należy również współpracować z mieszkańcami. Warto również czasami zaryzykować, podejmując decyzje. Nie należy się bać.
Dziękuję za rozmowę
Andrzej Banaszyński stoi na czele gminy Mieścisko nieprzerwanie od 35 lat. W 1982 r. został powołany przez wojewodę na stanowisko naczelnika gminy Mieścisko. W pierwszych wyborach samorządowych rada gminy powołała go na stanowisko wójta. Jest absolwentem Akademii Rolniczej w Poznaniu.
mm/Serwis Samorządowy PAP