Inwestujemy w oświatę, więc mogę powiedzieć, że mamy nowoczesne szkoły, ale nie może się to na długą metę odbywać kosztem innych zadań samorządu; subwencja oświatowa nie wystarcza nawet na pensje nauczycieli - mówi Zbigniew Suchyta, burmistrz Strzegomia.
Serwis Samorządowy PAP: Samorządowcy alarmują, że epidemia Covid-19 spowodowała duże ubytki w dochodach JST. W jakim stanie jest budżet Strzegomia?
Zbigniew Suchyta, burmistrz Strzegomia: Po pierwszych trudnych chwilach marca, a później kwietnia, wygląda na to, że jesteśmy do tyłu o około 1,2 mln zł. To nie jest zły wynik, bo zapowiadało się na większą stratę. Przy 134 milionowym budżecie, gdzie prawie 25 mln zł to tylko przepływy środków świadczenia 500 plus, te 1,2 mln zł to nie jest dużo. Odnotowaliśmy prawie 0,5 mln zł straty we wpływach z podatku CIT, 400 tys. zł z PIT i ponad 300 tys. zł z podatku od nieruchomości. Mamy nadzieję, że dochody z tego ostatniego tytułu jeszcze się wyrównają, bo żeby ulżyć przedsiębiorcom zastosowaliśmy umorzenia, ale też rozkładaliśmy ten podatek na raty i przesuwaliśmy terminy.
Strzegom to nie tylko samo miasteczko, ale spora gmina z 22 wsiami. Mamy 26 tys. mieszkańców, z czego 16 tys. mieszka w mieście, a 10 tys. na terenach wiejskich. Są więc szkoły wiejskie i przedszkola na wsiach – jest co utrzymywać.
Narzeka Pan na finansowanie oświaty?
Z.S.: Będę teraz narzekał totalnie. Trzydzieści lat przepracowałem w szkole i od 10 lat jestem samorządowcem, więc znam oświatę z dwóch stron. Nie może tak być, że gminie już nie starcza subwencji oświatowej nawet na wynagrodzenia nauczycieli, bo przecież poza wypłatą pensji trzeba jeszcze przeznaczać środki na utrzymanie szkół. Zeszłoroczna podwyżka, dotycząca czterech ostatnich miesięcy roku, kosztowała budżet gminy prawie 900 tys. zł. Gmina niby dostała pieniądze na te podwyżki, ale aż tyle zabrakło, żeby je w 100 proc. zrealizować. W skali roku 2020 dopłata do wzrostu nauczycielskich wynagrodzeń będzie już na poziomie 2,7 mln zł. We wrześniu tego roku ma być kolejna podwyżka, a środki, które na nią dostałem, znów na pewno nie wystarczą. Oświata jest skrajnie niedofinansowana. Liczę tu tylko szkoły, a gdzie jeszcze przedszkola?
Pani wicepremier Emilewicz w wywiadzie z Serwisem Samorządowym PAP mówiła, że będzie rozmawiała z ministrem edukacji na temat finansowania oświaty...
Z.S.: Mam nadzieję, że coś z tym fantem zrobią, skoro podkreślają, że zależy im, by nie likwidować szkół. Gmina Strzegom prowadzi osiem szkół, w tym pięć na terenach wiejskich. Tam klasy liczą po ośmioro czy dziesięcioro uczniów. Ja wiem, że szkoła to nie tylko nauka, ale też ważny ośrodek społeczno-kulturalny na wsi, więc nie chcę ich likwidować. Tylko że to kosztuje niesamowite pieniądze. A przecież nie chodzi tylko o funkcjonowanie. Zależy nam na wysokim poziomie nauczania, na dobrym wyposażeniu. W tej chwili przymierzamy się do wybudowania trzech sal gimnastycznych na wsiach, bo nie może być tak, że uczeń idzie do liceum, a nigdy nie grał w siatkówkę czy koszykówkę. Sport to też element wyrównywania szans edukacyjnych i rozwojowych. Musimy inwestować i inwestujemy w oświatę, więc mogę powiedzieć, że mamy nowoczesne szkoły, ale nie może się to na długą metę odbywać kosztem innych zadań samorządu.
Gmina Strzegom ma otrzymać z Funduszu Inwestycji Lokalnych prawie 2 mln zł wsparcia. To dużo, czy kropla w morzu obecnych potrzeb?
Z.S.: Pieniądze z Funduszu to dla nas dobry zastrzyk finansowy. Dwa lata temu na inwestycje przeznaczyliśmy 50 mln zł, w zeszłym roku 25 mln zł, a w tym zaplanowaliśmy 15 mln zł, więc te dodatkowe 2 mln zł się przydadzą. Omówiłem już nawet z radnymi, na co te środki przeznaczymy. Skorzystamy z okazji i doprowadzimy do porządku piękny choć zdewastowany park w centrum miasta, który obecnie dalej niszczeje; planujemy też projekty dwóch świetlic wiejskich.
Z czego wynikają te spadające wydatki inwestycyjne?
Z.S.: My po prostu sporo rzeczy już zrobiliśmy. Duże inwestycje, jak chociażby budowa żłobka, przedszkola czy rewitalizacja starego miasta, są już za nami. W roku 2019 oddaliśmy do użytku sześć świetlic wiejskich. Aktualnie zadłużenie gminy spadło do 32 proc., więc mamy dobrą zdolność kredytową. Na pewno warto wykorzystać ten czas, w którym stopy procentowe są niskie, i warto podejmować inwestycje. Potrzeb jest zawsze dużo, ale w przypadku gminy Strzegom one są mniejsze niż kiedyś. W tej chwili wchodzę już w takie projekty, których kiedyś się obawiałem.
Z początkiem września uruchamiamy w gminie komunikację miejską, tak by mieszkańcy mogli wygodnie dostać się do miasta na zakupy, do urzędu czy do ośrodka zdrowia. Udało się zdobyć na ten cel ponad 350 tys. zł z Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych i uzyskać dopłatę 3 zł do kilometra. Problemy komunikacyjne wskazane zostały przez mieszkańców naszej gminy na pierwszym miejscu w Strategii Rozwoju Gminy Strzegom, którą tworzyliśmy w roku 2018. Czas na realizację.
Gmina Strzegom słynie z granitu, a branża kamieniarska to największy lokalny pracodawca. Ale wydobycie kruszywa ma też swoje minusy…
Z.S.: Gmina Strzegom to granitowe serce Polski. Dookoła jednej miejscowości Kostrza czynnych jest siedem kopalń, a w całej gminie czynnych jest dwadzieścia jeden, z których wyjeżdża 4 mln ton kruszywa rocznie. To oznacza hałas i pył, ale także uciążliwości związane z transportem kruszywa. Na szczęście udało nam się porozumieć w tej sprawie z władzami województwa dolnośląskiego i w połowie lipca sejmik ma przeznaczyć 1,5 mln zł na raport środowiskowy i projekt tzw. granitowej obwodnicy. Jesteśmy zdesperowani i dokładamy na ten cel drugie 1,5 mln zł, mimo że droga będzie wojewódzka. Chcemy, żeby przygotowania były podjęte już teraz, by być gotowym, kiedy przyjdą następne środki europejskie i pojawi się szansa, że to zadanie będzie finansowane. To nie będzie tania inwestycja, bo pochłonie około 160 mln zł, ale stanowi ona milowy krok dla poprawy warunków życia naszych mieszkańców. To właściwie nie będzie obwodnica miasta, tylko droga, która pozwoli wywieźć urobek z dwudziestu wyrobisk na terenie gminy Strzegom, Dobromierz i Mściwojów.
Co było największym wyzwaniem dla samorządu w pierwszej fazie epidemii Covid-19?
Z.S.: Wszyscy byliśmy na początku przerażeni, bo to była wojna z przeciwnikiem, którego nie widać. W gminie zareagowaliśmy bardzo szybko, a mieszkańcy zachowali się wzorowo i ulice były właściwie puste. Myślę, że dzięki temu udało nam się ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa i mieliśmy na terenie gminy tylko siedem potwierdzonych przypadków zachorowań. Teraz urząd pracuje już właściwie normalnie, a jedynym ograniczeniem jest to, że interesanci nie wchodzą do pomieszczeń, w których pracują pracownicy wydziałów. Na każdym piętrze zorganizowaliśmy stanowisko obsługi, do którego wychodzą urzędnicy z odpowiednimi materiałami do załatwienia sprawy. Żeby zwiększyć bezpieczeństwo założyliśmy też wszędzie przegrody z pleksi.
Rozmawiała Anna Banasik