Władze Nysy rezygnują z wypłacania pieniędzy w ramach pierwszego w Polsce bonu wychowawczego, który funkcjonował w mieście od 2016 roku. Wcześniej NSA i nadzór wojewody opolskiego uznali zapisy bonu za sprzeczne z konstytucją i z zapisami ustaw.
Nyski bon wychowawczy został wymyślony przez grono naukowców, wśród których był m.in. były minister finansów prof. Stanisław Kluza oraz nyski przedsiębiorca Mariusz Nasiborski. Bon został wdrożony w 2016 roku przez władze Nysy, przed wprowadzeniem rządowego programu 500 plus. Władze miasta zapewniały wówczas, że dzięki wypłacie 500 złotych na dziecko spełniające warunki regulaminu, istnieje realna szansa na wzrost liczby urodzeń oraz zawieranych w gminie małżeństw.
Pierwsze problemy pojawiły się przy wypłacie świadczenia. Przyjęty przez władze Nysy regulamin wypłaty bonu preferował dzieci rodziców pozostających w formalnym związku małżeńskim i mających zatrudnienie. Jak wyjaśniał PAP Paweł Nakonieczny, przewodniczący rady gminy, takie rozwiązanie miało m.in. promować ideę rodziny składającej się z pozostających w formalnym związku kobiety i mężczyzny oraz ich dzieci w celu zapobiegania postępującej depopulacji.
Skargę do WSA złożył Nasiborski, współautor idei bonu, w imieniu pani Eweliny – wdowy wychowującej samotnie dzieci, która nie otrzymała świadczenia, gdyż jak wyjaśniała gmina, środki na ten cel wyczerpały się po wypłacie bonów osobom znajdującej się w grupie mającej pierwszeństwo. Po stronie wdowy stanął przed sądem m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich. Stanowisko gminy wspierało Ordo Iuris.
WSA w Opolu uznał zapisy regulaminu bonu wychowawczego za sprzeczne z konstytucją i ustawami. Po wyroku gmina zmodyfikowała swoją uchwałę i wypłacała nadal bon, nie zmieniając jednak zapisów, które sąd uznał za bezprawne. W sumie kolejne uchwały były uznawane za bezprawne przez kolejne wyroki WSA i nadzór wojewody opolskiego. W lutym 2022 roku NSA oddalił wszystkie pięć skarg kasacyjnych na trzy wyroki WSA, które zostały złożone przez gminę Nysa oraz Ordo Iuris. W uzasadnieniu NSA przypomniał m.in. że polskie prawo uznaje za rodzinę dzieci pozostające na utrzymaniu małżonków, jak i rodziców dzieci czy opiekuna prawnego. Sąd zwrócił uwagę, że przy dysponowaniu środkami publicznymi nie można dyskryminować rodzin podlegających szczególnej ochronie, a utrata przez rodzinę jej pełnego charakteru nie jest tylko skutkiem woli, ale bywa skutkiem zdarzeń od woli osób niezależnych, takich jak śmierć jednego z rodziców.
Jeszcze przed orzeczeniem NSA uznającym regulamin nyskiego bonu wychowawczego za bezprawne swoje uwagi co do jego realizacji zgłosili autorzy pomysłu. Pięć lat po wprowadzeniu bonu w życie prof. Stanisław Kluza w wywiadzie dla lokalnego tygodnika skrytykował sposób realizacji bonu przez władze gminy.
„Bon został opracowany przez ekspertów, ale został wdrożony w innej formie i bez ich wiedzy. (...) Nigdy nie miał być świadczeniem socjalnym, on miał wywoływać sprzężenia zwrotne na rynku pracy, co oznacza, że dawał korzyść ekonomiczną w momencie, kiedy się było aktywnym na rynku pracy. W koncepcji bonowej było tak, że miał on ograniczać możliwość korzystania ze świadczeń z OPS, a nie, jak to jest teraz, że z nich można korzystać. Celem było też ograniczanie wydatków na pomoc społeczną. Bon miał być finansowany z budżetu gminy tylko w pierwszym roku, a potem miał być finansowany z oszczędności na OPS. Nyski bon miał też wywołać taki efekt, żeby zrównać podatników – osoby samotnie wychowujące dzieci i pełne rodziny, które płaciły z tego tytułu wyższe podatki. Poza tym bon nie miał działać wstecz, a tak się stało w Nysie. Program został wypaczony do tego stopnia, że efekt dzietności wyniósł 4 dzieci przy wydatkach 6 mln zł! (...) już wiemy, że poniósł on całkowitą porażkę, bo stał się bonem socjalnym, a nie prodemograficznym” – powiedział prof. Kluza.
Podobnie realizację bonu ocenia Nasiborski, którego zdaniem bon nie tylko okazał się wadliwy pod względem prawnym, ale w wyniku złego wdrożenia, nie przyniósł zakładanych efektów.
„Patrząc na dane urzędowe w 2015 roku liczba dzieci urodzonych i zameldowanych w Nysie to 438 maluchów, w 2018 – 429, 2019 -391, a pięć lat po wprowadzeniu bonu, czyli w 2020, tylko 371. Jeżeli chodzi o urodzenia żywe na tysiąc mieszkańców, to w 2016 roku w Nysie wskaźnik ten wynosił 8,22, a w 2019 7,20. Dla porównania, w gminie Krapkowice, gdzie żadnego bonu nie ma, w 2016 było to 7,23 i 9,18 w 2019. Jeżeli chodzi o małżeństwa, to w 2015 w Nysie zawarto ich 242 i tylko 185 w 2020 roku. Wydano więc miliony złotych na program, który okazał się nieefektywny i sprzeczny z prawem, a za chwilę pojawią się roszczenia osób, które mają prawo czuć się dyskryminowane” – uważa Nasiborski.
Burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz na swoim profilu społecznościowym poinformował, że bon wychowawczy będzie wypłacany jeszcze do końca roku. W jego ocenie celem bonu przez cały czas funkcjonowania było wspieranie wzrostu liczby rodzących się w gminie dzieci.
„Bon adresowany w pierwszej kolejności do małżeństw i osób pracujących miał zachęcać do dzietności i jednocześnie wspierać rodzinę w wychowaniu dzieci. Był on kierowany do małżeństw, które według wszystkich badań i analiz są najbardziej +dzietną+ formą związku. Niestety wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego nie uznał naszych racji i wspieranie głównie małżeństw uznał za niezgodne z prawem. Piszę niestety, ponieważ w obecnym systemie prawnym w Polsce, to pracujące rodziny oparte o małżeństwo są w wielu aspektach dyskryminowane. Przyjmując ten wyrok z ubolewaniem, zmieniliśmy naszą uchwałę i dostosowaliśmy do wyroku NSA. (...) Nyski bon działał przez siedem lat. Wsparliśmy setki małżeństw w wychowaniu dzieci. Ufam, że pieniądze, które trafiły do naszych rodzin, pomogły w wychowaniu i edukowaniu najmłodszych obywateli Gminy. Jestem dumny z naszego nyskiego bonu, który pomimo setek donosów, hejterskich uwag i ataków, był wsparciem dla nyskich rodzin z dziećmi przez te ostanie siedem lat. Oczywiście nigdy jako zespół nie ustaniemy w konsekwentnym wspieraniu naszych rodzin. Działamy dalej!” – napisał Kolbiarz.
masz/ mam/