Miasta prawidłowo i skutecznie zajmowały się ochroną mieszkańców i ich mienia przed zagrożeniami powodowanymi przez dzikie zwierzęta – wynika z raportu NIK.
Skontrolowane gminy prawidłowo i skutecznie zajmowały się ochroną mieszkańców i ich mienia przed zagrożeniami powodowanymi przez dzikie zwierzęta – wynika z raportu NIK.
Jak wskazuje NIK, rozszerzanie granic administracyjnych miast powoduje, że włączane są do nich naturalne siedliska zwierząt, a ich szlaki migracyjne - przecinane. Zwierzęta szybko adaptują się do życia w warunkach miejskich, gwarantujących pokarm i dostępność schronień. Jednak występowanie ich w przestrzeni miejskiej często prowadzi do sytuacji konfliktowych - groźnych zarówno dla samych zwierząt jak i ludzi. Według policyjnego Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji w latach 2017-2019 (I półrocze) w Polsce doszło do 465 wypadków drogowych przy udziale zwierząt (oprócz wolno żyjących także domowych i gospodarskich), w wyniku których zginęło 27 osób, a 549 zostało rannych. W tym samym okresie zarejestrowano również ponad 62 tys. kolizje z udziałem zwierząt, z tego najwięcej w województwie mazowieckim (6 990), śląskim (6 557) i lubelskim (5 239).
„Problemy związane z niekontrolowanym zasiedlaniem miast przez dzikie zwierzęta mają charakter powszechny i narastający. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zjawiska tego nie da się trwale wyeliminować - pozostają jedynie działania profilaktyczne” – podkreśla NIK.
W opinii Izby ich skuteczne prowadzenie jest jednak utrudnione z uwagi na rozproszenie kompetencji podmiotów wyznaczonych do ich ochrony, tj. samorządów (w tym: sejmiku województwa, starosty, organu wykonawczego gminy), kół łowieckich, Powiatowych Lekarzy Weterynarii, Generalnego i Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Istotną rolę odgrywają także organizacje społeczne, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt.
NIK sprawdziła, czy w latach 2017 -2019 (I połowa) miasta prawidłowo działały w związku z obecnością dzikich zwierząt na ich terenie - zarówno w aspekcie ich ochrony, jak i zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom. Kontrolę przeprowadzono w 12 miastach.
Izba ocenia, że wszystkie skontrolowane gminy prawidłowo realizowały obowiązki związane z ochroną mieszkańców przed zagrożeniami ze strony zwierząt wolno żyjących. W dziewięciu gminach opracowano procedury postępowania z nimi.
W latach 2017 - I kwartał 2019 r. w 12 skontrolowanych gminach odnotowano łącznie ponad 45 tys. zgłoszeń dotyczących obecności dzikich zwierząt. Jak zaznacza NIK, liczba ta jest jednak niedoszacowana, gdyż nie uwzględnia m.in. zgłoszeń kierowanych do jednostek Policji czy Państwowej Straży Pożarnej. We wszystkich 124 zbadanych przez NIK zgłoszeniach o dzikich zwierzętach, interwencję podjęto bez zbędnej zwłoki. W większości gmin (10) zajmowały się tym straże miejskie, które zwykle były adekwatnie wyposażone w m.in. pojazdy służbowe z klatkami transportowymi, pułapki żywołowne, sieci i chwytaki weterynaryjne oraz nosze dla zwierząt. Jedynie funkcjonariusze ze Straży Miejskiej w Zielonej Górze i Radomiu wskazywali na potrzebę uzupełnienia wyposażenia, z uwagi na brak m.in. pojazdu służbowego dostosowanego do transportu odłowionych zwierząt. Najwięcej interwencji w latach 2017 - 2019 (I połowa) podjęła Straż Miejska w Warszawie (blisko 22 tys.), Toruniu (ponad blisko 2 tys.) i Rzeszowie (ponad 1,3 tys.).
W dwóch gminach, w których dzikimi zwierzętami nie zajmowała się Straż Miejska, powierzono te zadania wybranym w tym celu firmom.
W połowie skontrolowanych Straży Miejskich funkcjonowały „Eko-patrole” lub „Animal - patrole”, wyspecjalizowane zespoły do podejmowania interwencji związanych ze zwierzętami. Działanie takich jednostek NIK uznaje za dobrą praktykę.
W ponad połowie (6) objętych kontrolą jednostek Straży Miejskiej funkcjonariusze uzupełniali swoją wiedzę na temat dzikich zwierząt. Uczestniczyli w szkoleniach z zakresu m.in.: rozróżniania ich gatunków, procedur odławiania i transportu oraz postępowania ze zranionymi zwierzętami, czy zasad ich ochrony.
Funkcjonariusze trzech, (z 10 skontrolowanych) Straży Miejskich, posiadali odpowiednie wykształcenie kierunkowe. Na przykład w Eko-patrolu z Torunia trzech funkcjonariuszy miało wykształcenie weterynaryjne, a jeden z nich - także z zakresu ochrony środowiska oraz ukończony kurs ratownika zwierząt. Jedynie strażnicy z Rzeszowa, Przemyśla, Koszalina i Zielonej Góry nie mieli odpowiedniego wykształcenia do podejmowania bezpośrednich interwencji wobec zwierząt wolno żyjących i też nie doszkalali się.
Skontrolowane gminy w latach 2017 - 2019 (I kwartał) na zadania związane z obecnością na ich terenie dzikich zwierząt wydały szacunkowo ponad 8 mln zł (bez uwzględnienia kosztów działania służb miejskich). 62 proc. (blisko 5 mln zł) tej kwoty stanowiły wydatki na usługi weterynaryjne, w tym interwencyjne. Inną, znaczącą kategorią w tej kwocie były koszty odstrzałów redukcyjnych i odłowów, głównie dzików, zlecanych myśliwym lub kołom łowieckim. Wydano na to ponad 922 tys. zł, z czego Szczecin blisko 50 proc. tej kwoty (460 tys. zł), Gdańsk blisko 30 proc. (276 tys. zł), a Zielona Góra blisko 10 proc. (88,5 tys. zł).
„Wszystkie gminy zapewniały zwierzętom wolno żyjącym opiekę weterynaryjną, pomimo iż nie były do tego bezpośrednio zobowiązane przez ustawodawcę” – podkreśla Izba. Zdaniem części skontrolowanych gmin, zapewnienie opieki weterynaryjnej zwierzętom dzikim nie jest obowiązkiem samorządu, bowiem zwierzęta te stanowią dobro ogólnonarodowe, należą do Skarbu Państwa. Taką opinię miało także część samorządów, które odpowiedziały na badanie ankietowe NIK przeprowadzone we wszystkich większych miastach Polski.
Wszystkie skontrolowane gminy zasadniczo informowały i edukowały na temat ochrony zwierząt wolno żyjących i zasad postępowania wobec nich. Zamieszczały m.in. komunikaty na tablicach informacyjnych i stronach internetowych gmin, rozpowszechniały broszury i ulotki o sposobie zachowania się w obecności zwierząt wolno żyjących. Wskazywały także podmioty, którym należy zgłaszać sytuacje zagrożenia oraz właściwe praktyki związane ze składowaniem śmieci.
aba/