Wysłanie uczniów klas I-III z powrotem do szkoły to nie obowiązek, ale możliwość - powiedział w poniedziałek minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski. Jak mówił, są miejsca w kraju, gdzie skorzystało z tego kilkanaście procent dzieci, i takie, gdzie są pojedyncze zgłoszenia.
Od poniedziałku w szkołach podstawowych są organizowane zajęcia dla klas I-III. Jednocześnie nadal ma się odbywać nauka zdalna. Forma zajęć dla uczniów klas I-III ma być uzależniona od warunków epidemicznych panujących na terenie danej gminy, w której szkoła się znajduje oraz od możliwości spełnienia wytycznych Ministra Edukacji, Ministra Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego.
Szef MEN pytany był w poniedziałek w Programie I Polskiego Radia m.in. o to, jak wygląda sytuacja z uruchamianiem nauki w klasach I-III, czy we wszystkich szkołach odbywają się zajęcia.
"Przede wszystkim trzeba wyraźnie powiedzieć, że wysłanie dzieci z tych najmłodszych klas do szkoły, nie było obowiązkiem, ale raczej możliwością (...). Chodzi o możliwość zapewnienia opieki w sytuacji, kiedy rodzic wraca do pracy, a nie ma, kto zaopiekować się dzieckiem. To od samorządu, czy innego organu prowadzącego - bo są też szkoły niepubliczne prowadzone przez stowarzyszenia, czy osoby prywatne - ostatecznie zależy, czy dane szkoła otwiera się na potrzeby dzieci najmłodszych. My staraliśmy się ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej, Ministerstwa Zdrowia, Głównego Inspektora Sanitarnego zapewnić wytyczne według, których ta opieka powinna się odbywać, tak, aby pobyt dzieci był bezpieczny, by rodzice mogli posłać je do szkoły jeśli jest taka potrzeba" - powiedział Piontkowski.
Przypomniał, że zgodnie z tymi wytycznymi w grupie będzie może przebywać do 12 uczniów. W uzasadnionych przypadkach za zgodą organu prowadzącego można zwiększyć liczbę dzieci – nie więcej jednak niż o dwoje. W miarę możliwości do grupy przyporządkowani mają być ci sami nauczyciele. Wskazano, by ograniczyć aktywności sprzyjające bliskiemu kontaktowi pomiędzy uczniami. Należy też tak korzystać z przestrzeni wspólnych, takich jak korytarze, stołówki, sale gimnastyczne, bądź boiska szkolne, by grupy nie stykały się ze sobą.
"Są miejsca, gdzie kilkanaście, nawet więcej procent dzieci korzysta z takiej formy opieki. Są też takie (miejsca), gdzie są pojedyncze zgłoszenia. Czasami bywa też tak, że samorząd uznaje, że jeszcze nie jest gotowy do otwarcia szkół i odwleka moment otwarcia ich na najmłodsze dzieci" - poinformował szef MEN. Zaznaczył, że podobnie było z przedszkolami, które od 6 maja mogą przyjmować dzieci. "W Polsce widać było, że różnych terminach ostatecznie dzieci rozpoczynały ponowny pobyt w przedszkolach" - zauważył.
Minister edukacji pytany był też o to, co z rodzicami, którzy nie zdecydowali się od poniedziałku wysłać dzieci do szkoły, ale obserwując sytuację epidemiczną i to jak wygląda opieka w szkołach, będą chcieli posłać do nich dzieci za tydzień lub dwa.
"Zakładamy taką sytuację. Rozumiem, że część rodziców nie jest jeszcze na to gotowa mentalnie i chce zobaczyć, jak to będzie wyglądało. Dajemy samorządom dosyć dużą swobodę, nie narzucamy im jednego schematu organizacyjnego, ale zakładamy, że zbierają na bieżąco od rodziców zapotrzebowanie i gdy zgłosi się kolejna grupa rodziców to będą organizowali kolejną grupę, w której nauczyciele będą opiekowali się uczniami" - odpowiedział Piontkowski.
"W pierwszej kolejności zakładamy, że będą to zajęcia opiekuńczo-wychowawcze, a więc (poprowadzą je) nauczyciele świetlicy, także ci nauczyciele mniej obciążeni kształceniem na odległość. Ale też zakładamy, że dzieci te jakąś część czasu przebywając w szkole będą mieli przeznaczoną na zajęcia dydaktyczne, tak by to nie była tylko i wyłącznie sama opieka, lecz także zdobywanie nowej wiedzy, nowych umiejętności" - dodał.
Zdaniem szefa MEN, "pewnie podobnie, jak w przypadku przedszkoli, w miarę upływu czasu nie tylko więcej placówek będzie otwartych, ale i coraz większa grupa dzieci, będzie korzystać z opieki".
Od 6 maja, przedszkola, oddziały przedszkolne w szkołach i inne formy wychowania przedszkolnego oraz żłobki mogą być otwarte. Decyzje w sprawie konkretnych placówek podejmują dyrekcja i organy prowadzące. Część samorządów zdecydowała o otwarciu placówek w późniejszych terminach.
W pierwszym dniu uruchomienia opieki w przedszkolach i oddziałach przedszkolnych otwarto ponad 1 tys. 600 placówek, przeważnie w małych miejscowościach. Opiekę znalazło w nich prawie 11 tys. dzieci.
W piątek MEN podało, że z możliwości otwarcia przedszkoli skorzystało już 8,6 tys. przedszkoli oraz innych form wychowania przedszkolnego; opiekę znalazło w nich prawie 74 tys. dzieci.
dsr/ mp/