30 lat temu mieliśmy zdecydowanie większą niestabilność prawa, ale była stabilizacja ekonomiczna. Teraz mamy większą stabilizację prawną, ale niestety nie mamy stabilizacji finansowej – mówi wójt gminy Chojnice Zbigniew Szczepański, jeden z najdłużej urzędujących szefów gmin w Polsce.
Ze Zbigniewem Szczepańskim, który od 1990 r., a więc już ósmą kadencję kieruje gminą Chojnice (woj. kujawsko-pomorskie), rozmawiamy m.in. o niezależnych wyborach samorządowych w 1990 r. i trudnościach pierwszej kadencji odrodzonego samorządu.
PAP: W środę, 27 maja przypada 30. rocznica pierwszych wyborów do niezależnego samorządu gminnego. Jak wspomina Pan tamten okres?
Zbigniew Szczepański, wójt gminy Chojnice: Bardzo dokładnie pamiętam tamten czas. Miałem wtedy 29 lat. Był to czas transformacji ustrojowej, gdy wszyscy Polacy żyli nadzieją zmian na lepsze. Chociaż one się wiązały z wielką niepewnością.
Jako 29-latek pracujący w kombinacie rolnym PGR Chojnice na stanowisku kierownika zakładu, dałem się namówić na startowanie w wyborach do rady gminy. Udało mi się zdobyć mandat radnego. Przypomnę, że wtedy mieliśmy wybory pośrednie na stanowisko wójta. Formowanie władz w gminie Chojnice zajęło dobre kilka dni. Akurat tak się złożyło, że byłem jedynym kandydatem i w ten sposób stanąłem na czele jednej z największych pod względem powierzchni gmin w Polsce.
Muszę przyznać, że nie za bardzo chciałem być wójtem. Byłem wtedy młodym ojcem, wcześnie założyłem rodzinę, miałem 3-letnie dziecko. Do tego nie miałem nigdy ambicji żeby zajmować się jakąkolwiek administracją, bo z wykształcenia jestem doktorem nauk rolniczych.
PAP: Jaka była ta pierwsza kadencja?
Z.S.: Wtedy tak naprawdę wszyscy uczyliśmy się samorządności, uczyliśmy się relacji z mieszkańcami. Tak jak wspomniałem, to były trudne czasy transformacji ustrojowej, okres tzw. reformy Balcerowicza, znaczące bezrobocie, słynne kuroniówki i szereg innych problemów. Przypomnę, że w 1990 r. podstawowym problemem oprócz braku pracy, był też brak wody w studniach mieszkańców.
W związku z tym już wtedy priorytetowo traktowaliśmy budowę sieci wodociągowej. Potem sieci sanitarnej. Teraz mamy ponad 550 km sieci wodociągowej i 360 km sieci kanalizacyjnej.
PAP: Która z Pana ośmiu kadencji na stanowisku wójta była najtrudniejsza?
Z.S.: Myślę, że najtrudniejsza była właśnie pierwsza kadencja. Początek lat 90-tych to czas kiedy ciągle wchodziły nowe rozwiązania prawne, a my nie mieliśmy wtedy żadnych wzorców postępowania. Oczywiście spotykaliśmy się z innymi samorządowcami i wspólnie staraliśmy się uczyć wzajemnie na wspólnych doświadczeniach.
Nie było wtedy jeszcze organu kontrolnego – Regionalnej Izby Obrachunkowej – to akurat był plus. Z kolei NIK zajmował się czym innym. Tak jak wspomniałem, uczyliśmy się samorządności. Działaliśmy też wtedy trochę po omacku.
Samorządy dziś obrosły w pewne dobre doświadczenia, natomiast takiej niepewności finansowej jaką mamy obecnie, to jak kieruję gminą 30 lat to nigdy nie mieliśmy. Mam tu na myśli przede wszystkim obarczanie gmin kolejnymi zadaniami bez zabezpieczenia środków publicznych.
Patrząc na te 30 lat z pewnością można więc powiedzieć, że wtedy była zdecydowanie większa niestabilność prawna, ale była stabilizacja ekonomiczna. Teraz mamy większą stabilizację prawną, ale niestety nie mamy stabilizacji finansowej.
mp/