Prezydentka Kielc Agata Wojda, fot. PAP/Piotr Polak
Kieleccy radni nie zgodzili się w czwartek na zaciągnięcie kredytu konsolidującego zadłużenie miasta. Samorząd zamierzał zaciągnąć blisko 400 mln zł pożyczki na spłatę poprzednich zobowiązań.
Konsolidacja zadłużenia – jak przekonywali przedstawiciele zarządu miasta – miała pozwolić uporządkować strukturę finansową samorządu bez zwiększania długu. W tym celu miasto we współpracy z trzema bankami (Bankiem Gospodarstwa Krajowego, PKO BP i Pekao) zamierzało zaciągnąć 397 mln zł pożyczki.
„Zatkaliśmy się finansowo spłatą poprzednich kredytów” – powiedziała w czwartek prezydentka Kielc Agata Wojda. „Jesteśmy w trudnej sytuacji finansowej, ale banki potwierdzają, że miasto jest wiarygodnym partnerem” – dodała.
Zaznaczyła, że konsolidacja ma pozwolić na restrukturyzację długu miasta.
„Dajemy sobie oddech, aby mieć środki na wkład własny” – podkreśliła.
Ten będzie potrzebny do realizacji zadań współfinansowanych m.in. ze środków unijnych. Zwróciła uwagę, że konsolidacja sprawi, iż w najbliższych latach raty kredytów będą niższe niż obecnie, co pozwoli miastu na swobodniejsze korzystanie ze środków pozabudżetowych. Jej zdaniem aplikowanie o dostępne środki zewnętrzne to „cywilizacyjny, pokoleniowy obowiązek” samorządu.
Wojda podkreślała, że dzięki konsolidacji zadłużenia miasto będzie miało czas i „cały szereg narzędzi”, by podnosić swoją wiarygodność finansową, budować stabilizację i generować większe wpływy do budżetu w kolejnych latach.
Wśród priorytetów wymieniła uzbrojenie terenów inwestycyjnych przy ulicy Malików oraz terenów w Kieleckim Parku Przemysłowym. W przypadku drugiego projektu szacowane koszty to ok. 10 mln zł w przyszłym roku. Miasto planuje również start w konkursie ministerialnym dotyczącym retencji i adaptacji do zmian klimatu. „Według mnie to szalenie potrzebna rzecz, której nikt nie powinien negować” – powiedziała.
Projekt zakłada przystosowanie infrastruktury miejskiej m.in. do występowania nawalnych deszczów i budowę zbiorników retencyjnych.
Radni nie byli przekonani do proponowanego rozwiązania. Krytykowali, że wśród projektów, które zamierza realizować kielecki magistrat, jest m.in. rewitalizacja zabytkowej synagogi przy al. IX Wieków Kielc. Ich zdaniem to przykład wydawania kilku milionów złotych z budżetu miasta na zadanie, które w najbliższych latach nie przyniesie wpływów do miejskiej kasy.
Wojda odpierała zarzuty, zaznaczając, że priorytety miasta często wynikają z unijnej perspektywy finansowej. Podkreślała, że nie ma pewności, czy w kolejnych latach miasto będzie mogło ubiegać się o dofinansowanie na rozwój infrastruktury związanej z dziedzictwem narodowym.
„Nie podejmę dzisiaj ryzyka, żeby powiedzieć: odłóżmy to na święte nigdy. To jest także ważne dziedzictwo historyczne, tożsamościowe” – powiedziała, przekonując, że projekt ma sens również z pragmatycznego punktu widzenia. „To niszczejący zabytkowy budynek stojący w centrum miasta, do którego miasto będzie musiało z roku na rok dokładać coraz więcej pieniędzy” – zaznaczyła.
Radny Dariusz Kozak z PiS sugerował przyjrzenie się planowanym inwestycjom miasta i rozważenie rezygnacji z tych o mniej strategicznym znaczeniu – nawet kosztem utraty dofinansowania.
Wątpliwości do projektu zgłaszali także radni z klubu Perspektywy. Zdaniem Anny Mazur-Kałuży nie otrzymali oni precyzyjnej informacji, na co zostaną przeznaczone zaoszczędzone środki. Jej klubowy kolega Dariusz Gacek zarzucał władzom miasta, że mimo trwających kilka miesięcy negocjacji z bankami nie skonsultowano się z radą. Tymczasem radni mieli zaledwie pięć dni roboczych na podjęcie decyzji i przeanalizowanie kilkusetstronicowej dokumentacji bankowej.
Projekt popierali radni Koalicji Obywatelskiej – politycznego zaplecza Wojdy. Wiktor Pytlak argumentował, że zgadzając się na konsolidację, miasto porządkuje kredyty zaciągnięte przez poprzedników prezydentki Wojdy.
Szef klubu KO Michał Piasecki przekonywał, że konsolidacja „to bardzo dobre rozwiązanie”, które pozwoli miastu zwiększyć zdolność kredytową i uzyskać stabilność finansową. Dodawał, że gwarancją bezpieczeństwa są trzy państwowe banki zaangażowane w proces.
Marcin Stępniewski, szef klubu PiS, zwracał uwagę na wzrost kosztów obsługi długu o „kilkadziesiąt milionów złotych”. Argumentował, że w przyszłym roku wydatki bieżące wzrosną, a majątkowe spadną o 100 mln zł.
„Nie jesteśmy od tego, żeby bezwiednie podnosić rękę za każdym projektem, nad którym pracowali urzędnicy. W samej konsolidacji nie ma niczego złego. Natomiast jej założenia nie są bezkosztowe” – powiedział Stępniewski, zarzucając jednocześnie, że władze miasta nie przedstawiły realnego planu zwiększania dochodów i oszczędności.
Ostatecznie podczas głosowania uchwałę poparło 10 radnych, 12 było przeciw, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.
„Wygrała odpowiedzialność” – ocenił po głosowaniu radny Piotr Kisiel (PiS).
Odmiennie wynik głosowania ocenił Pytlak.
„Wygrała polityka nad merytoryką” – stwierdził.
Z kolei szef klubu KO Michał Piasecki dopowiedział, że większość, która utworzyła się w radzie, ma dwóch liderów: populizm i sabotaż.
Zadłużenie Kielc na koniec 2024 r. wyniosło 1,269 mld zł. Wydatki ogółem zamknęły się kwotą 2,049 mld zł, a deficyt – 76 mln zł.
wdz/ joz/