Wójt zlikwidowanych za długi Ostrowic sprawiał wrażenie fantasty - mówił przed sądem b. wojewoda zachodniopomorski Marek Tałasiewicz.
Wójt zlikwidowanych za długi Ostrowic sprawiał wrażenie fantasty; nie miał planu na wyjście z zadłużenia; gmina realizowała swoje zobowiązania z pieniędzy pożyczanych w parabankach - mówili przed Sądem Okręgowym w Koszalinie świadkowie w procesie byłego wójta gminy Ostrowice Wacława M. i byłej skarbniczki Krystyny K.
Przed sądem stawili się b. wojewoda zachodniopomorski Marek Tałasiewicz, a także b. dyrektor wydziału kontroli w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim oraz była pracownica Urzędu Gminy Ostrowice. W trwającym od grudnia 2018 r. procesie wójt Ostrowic i skarbniczka oskarżeni są o nadużycia i przekroczenia uprawnień, a także nierzetelne prowadzenie ksiąg rachunkowych, a w konsekwencji o doprowadzenie do powstania zadłużenia gminy, stałej utraty jej płynności finansowej, utraty możliwości spłaty swoich zobowiązań oraz realizacji zadań własnych. Działanie oskarżonych, według prokuratury, spowodowało szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, w kwocie co najmniej 38,5 mln zł.
Do przestępstw, popełnianych wspólnie i w porozumieniu, miało dojść od września 2008 r. do 25 października 2016 r.
Wojewoda zachodniopomorski w latach 2014-2015 Marek Tałasiewicz podkreślał przed sądem, że uchwały budżetowe jednostek samorządu terytorialnego nie podlegają nadzorowi wojewody, a jedynie bezpośredniej kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej.
Jak mówił, jego zainteresowanie Ostrowicami zaczęło się na wiosnę 2014 r. kiedy dostał list podpisany przez ok. 150 mieszkańców gminy Ostrowice skarżących się na to, co się w tej gminie dzieje.
"Gmina od 2011 r. znacząco pogarszała swoją sytuację finansową. Wszystkie rozmowy z wójtem dotyczyły sposobu wyjścia z tej sytuacji. Wójt sprawiał wrażenie elokwentnego, niedającego się przegadać, ale fantasty. Pytany o konkrety, m.in. plan biznesowy nie był w stanie nic powiedzieć" - zeznał b. wojewoda.
Dodał, że - jego zdaniem - najlepszym rozwiązaniem dla gminy, było jej rozdzielenie między dwiema sąsiednimi gminami, ale wójt takiego rozwiązania nie akceptował.
Dodał, że "nikt do końca nie wiedział, jakie są zobowiązania gminy Ostrowice, nie wiedzieliśmy, co jest obciążone. Szacowane zadłużenie było pięciokrotnie większe od rocznych dochodów gminy".
Tałasiewicz powiedział, że wniosek o ustanowienie komisarza w gminie złożył do kancelarii premiera. "W sejmiku traktowano to jak zamach na samorządy. (...) Wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez ministerstwa, na jesieni 2015 r. decyzja miała być ogłoszona, posiedzenie rządu się odbyło, ale ostatecznie zarządu komisarycznego nie wprowadzono. Mój następca Piotr Jania powtórzył mój wniosek. I ten został zaakceptowany" - mówił w sądzie b. wojewoda.
Obecna radczyni generalna w wydziale zdrowia w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie, a w latach 2008-2016 dyrektor wydziału kontroli w ZUW zeznała, że kolejni wojewodowie Marcin Zydorowicz, Marek Tałasiewicz i Piotr Jania dochodzili do wniosku, iż "ta gmina nie ma racji bytu".
"W 2010 r. pojawiły się pierwsze sygnały o nieprawidłowościach w gospodarce finansowej gminy Ostrowice, RIO informowało wojewodę, chodziło o to, by skorzystać z instrumentu zawieszenia organów gminy w związku z nierealizowaniem zadań własnych gminy, na co pozwalał art. 97 ustawy o samorządzie gminnym" - mówiła ówczesna dyrektor.
Zaznaczyła, że do 2016 r. to "była taka wymiana pism między RIO, wojewodą a ministerstwem". "Wszystkie działania wojewody spełzły na niczym, bo nie dało się wykazać nierealizowania zadań przez zarząd gminy. Gmina je realizowała, ale z pieniędzy z parabanków" - podkreśliła.
W czwartek zeznawała także była pracownica Urzędu Gminy Ostrowice, członkini Stowarzyszenia Mała Ojczyzna. Jej zdaniem gmina już w 2010 r. powinna być zlikwidowana.
"Powinna być reakcja państwa. Nie było jej. To system państwa powinien siedzieć na tej ławie oskarżonych. System zawiódł, nie zadziałał. Chcę zauważyć paradoksalnie, że postępowanie tych dwojga tylko przyczyniło się do zmiany systemu. Niech to będzie okoliczność łagodząca" - mówiła mieszkanka obecnie gminy Złocieniec.
Zdaniem świadka gminni radni byli ślepo zapatrzeni w wójta, wierzyli w propagandę sukcesu, nie byli zainteresowani dokumentami.
Oskarżonym grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Zarządzana przez nich do niedawna gmina, zgodnie ze specustawą została zniesiona 1 stycznia 2019 r., a jej obszar włączony do gmin: Drawsko Pomorskie i Złocieniec. To pierwszy taki przypadek w Polsce.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP