Podniesienie wieku emerytalnego było dotąd najtrudniejszą decyzją kadencji – ocenia minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz
„Podniesienie wieku emerytalnego było najtrudniejszą decyzją pierwszej połowy kadencji” – ocenia Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej.
- Wiedzieliśmy, że nie przysporzy nam ona popularności, ale zdecydowaliśmy się na ten krok kierując się odpowiedzialnością za przyszłe pokolenia – deklaruje minister.
Od początku tego roku wiek emerytalny jest stopniowo podnoszony - po każdym kolejnym kwartale o jeden miesiąc. „To oznacza, że do 2020 roku wiek emerytalny wzrośnie o 2 lata. Wybraliśmy rozwiązanie, które pozwoli każdemu przygotować się do dłuższej pracy“ - mówi Kosiniak-Kamysz.
Jak wskazuje resort pracy, zrównanie wieku kobiet i mężczyzn do 67 lat nastąpi dopiero w 2040 r. W docelowym wieku na emeryturę przejdą kobiety urodzone po 1974 r.
Jednocześnie to one, zdaniem przedstwicieli resortu, na dłuższej pracy skorzystają najwięcej. Według ministerialnych wyliczeń, ich emerytury będą wyższe nawet o 70 proc. niż gdyby wiek emerytalny nie został podniesiony. Średnio dzięki dłuższej pracy świadczenia mają być o 45 proc. wyższe.
„Wszystkie państwa europejskie podnoszą wiek emerytalny. Jedne robią to wyprzedzająco i stopniowo, inne pod przymusem, gwałtownie i dużym kosztem społecznym. My chcieliśmy dobrze przygotować Polaków na ten proces i wprowadzić niezbędne zmiany stopniowo“ – zaznacza minister pracy.
Jak podkreśla kierowany przez niego resort, dłuższy wiek emerytalny nie dotyczy tylko Polski - Niemcy i Szwedzi będą pracować do ukończenia 67 lat, Włosi i Finowie do 68 lat, a Duńczycy od 2040 r. nawet do 70 lat.
W całej Europie jedynie trzy kraje (Rumunia, Bułgaria i Słowenia) nie zdecydowały się jeszcze na zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn.
MPiP przywołuje wypowiedż kanclerz Niemiec Angeli Merkel, która stwierdziła, że jeśli chcemy zagwarantować sobie rozsądne emerytury, to musimy wydłużyć okres, jaki w życiu przepracujemy.
„Byłoby bardzo niedobrze dla młodego pokolenia, gdybyśmy teraz po prostu przymknęli oczy na rzeczywistość i pewnego dnia cały ten problem spadłby na nasze dzieci i wnuki” – zaznaczyła.
Obecnie na jednego polskiego emeryta przypadają cztery osoby zdolne do pracy. Za 50 lat - według prognoz, na których opiera się ministerstwo pracy - będą to dwie osoby. W ocenie MPiPS trudno byłoby w takiej sytuacji utrzymać nie tylko obecny poziom emerytur, ale również zapewnić wzrost gospodarczy.
Resort przytacza wypowiedź Laszlo Andora, unijnego komisarza ds. zatrudnienia i spraw społecznych, który poparł działania wydłużające wiek emerytalny. „W obecnej sytuacji demograficznej są trzy rozwiązania: podniesienie wieku emerytalnego, podniesienie składek emerytalnych albo obniżenie emerytur” – zaznaczył komisarz. Uznał, że z tych trzech rozwiązań wydłużenie aktywności zawodowej wydaje się najlepsze.
Z kolei dr Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH zwróciła uwagę, że Polacy są, obok Francuzów i Słowaków, w gronie narodów w Europie, które najwcześniej odchodzą na emeryturę. „Pracujących jest coraz mniej, dzieci także. Za to emerytów coraz więcej” – wskazała. Jej zdaniem Polacy muszą pracować dłużej.
Ministerstwo pracy przypomina, że pozostawiło furtkę dla osób, które nie będą chciały lub nie będą mogły dłużej pracować.
W ustawie zapisano możliwość skorzystania z emerytury częściowej. Mogą z niej skorzystać kobiety w wieku 62 lat i mężczyźni w wieku 65 lat pod warunkiem, że oszczędzali na emerytury co najmniej przez 35 lat (kobiety) i 40 lat (mężczyźni). Emerytura częściowa wyniesie połowę przysługującego w danym momencie świadczenia.
/kic/Serwis Samorządowy PAP