Dążymy do rozwiązania konfliktu o podwyżki dla pracowników ratusza w Żarach w ramach porozumienia, jednak musi być ono w pewnych granicach – powiedziała Serwisowi Samorządowemu PAP burmistrz Żar Danuta Madej.
Serwis Samorządowy PAP: Niedawno NSZZ Solidarność w Urzędzie Miejskim w Żarach ogłosiła wejście w spór zbiorowy z pracodawcą w sprawie podwyżek dla pracowników. Jak ocenia Pani ten konflikt?
Danuta Madej, burmistrz Żar: Oczywiście, mamy szalejącą inflację, która w porównaniu z innymi latami, niestety, jest widoczna. Moi pracownicy wystąpili więc z propozycją regulacji, wsparcia ich w związku z zaistniałą sytuacją. Na terenie urzędu działają związki zawodowe i one przedstawiły konkretną kwotę, czyli 750 złotych brutto na każdego pracownika.
Ja, oczywiście, jak najbardziej jestem za możliwością regulacji pensji moich pracowników. Obecnie jesteśmy na takim etapie, że analizujemy różne kwestie możliwości podwyżek, mając jednocześnie bardzo na uwadze, jakie będą konsekwencje, jeżeli chodzi o budżet miasta. To są wydatki bieżące. Najważniejszą dla nas kwestią zawsze jest, aby budżet się bilansował pod względem dochodów bieżących i wydatków bieżących, a to jest coraz trudniejsze. Już w ubiegłym roku mieliśmy pewne trudności związane ze zbilansowaniem, a w tym roku to się pogłębi. Otrzymujemy również informacje z naszych jednostek, które podpisują umowy na dostawy energii; one mówią o 200-procentowych podwyżkach. Nie mieszczą się one nam trochę w głowie, ale, niestety, taka jest rzeczywistość.
Z drugiej zaś strony jest człowiek, którego trzeba wesprzeć. W związku z tym obecny nasz etap to jest taki, że ja osobiście, jako burmistrz, jestem za wsparciem moich pracowników, ale te kwestie są ciągle przeliczane w kontekście możliwości budżetu naszego miasta.
Kiedy więc będzie można rozmawiać o konkretach?
Budżet jest uchwalany w końcu grudnia. Zazwyczaj do 15 listopada przekazujemy go Regionalnej Izbie Obrachunkowej. Szukając tych pieniędzy dla moich współpracowników, zabierane będą przede wszystkim pieniądze z wydatków bieżących. A wydatki bieżące to utrzymanie dróg, zieleni, utrzymanie porządku, wypłaty za prąd. W przypadku inwestycji możemy zawsze oprzeć się o kredyt, ale, niestety, żadna gmina nie ma możliwości wzięcia kredytu na tak zwane wydatki bieżące.
Tak że tutaj jest trudna sprawa. Z jednej strony rozumiem moich współpracowników i szukam tych możliwości, a z drugiej strony mamy zawężone pole manewru. My nie jesteśmy firmą, jesteśmy samorządem.
W jakiej perspektywie można oczekiwać rozwiązania tej trudnej sytuacji?
Do nas, do skarbnika, wpływają informacje dotyczące różnego typu wydatków i jest spinany budżet. Jeżeli dochodzi do takiej sytuacji, że nasze dochody bieżące nie bilansują się z wydatkami bieżącymi, to do poszczególnych wydziałów i naszych jednostek idzie polecenie: proszę ciąć. I to się często dzieje nawet do momentu przekazania budżetu Regionalnej Izbie Obrachunkowej. W ubiegłym roku przerabialiśmy to bardzo mocno, ponieważ kolejne cięcia nie dawały nam efektu zbilansowania. Przed 15 listopada powinniśmy mieć wykrystalizowaną sytuację, na jakiej kwocie pozostaniemy ostatecznie, jeżeli chodzi o naszych współpracowników. To jest cały czas przerabiane.
Solidarność zarzuca Pani, że nie prowadzi Pani negocjacji, nie spotyka się z protestującymi.
Nie, to nie jest prawda. Pierwszy raz propozycja ze strony związków zawodowych padła w sierpniu, kiedy związki zawodowe przedstawiły, jaką kwotę podwyżki sobie życzą. To spotkanie zakończyliśmy propozycją, żeby zostały wypracowane zasady tych podwyżek i zasady nagród. I tutaj, oczywiście, burmistrz ma swoją osobę reprezentującą go w rozmowach ze związkami zawodowymi.
Kolejne spotkanie odbyło się w ubiegłym tygodniu. Na tym spotkaniu prosiłam, aby zostały przedstawione zasady nagradzania, zasady podwyżek, ale związki zawodowe poinformowały mnie, że już nie są zainteresowane tym, aby osoba prowadząca te rozmowy, czyli pani sekretarz, rozmawiała z nimi na ten temat. W związku z tym związki stwierdziły od razu, że weszły w spór zbiorowy. Ta forma ma swoje aspekty prawne, związane z konkretnymi etapami i postępowaniem. Teraz jest umówione kolejne spotkanie i będzie mnie na nim reprezentowała osoba, która prowadzi rozmowy ze związkami.
Jak protest pracowników wpływa na jakość usług świadczonych przez ratusz?
Ja uważam, że to nie ma znaczenia. Nasi mieszkańcy są sprawnie obsługiwani przez pracowników. Ja nie zauważyłam niczego, co miałoby wpływ na obsługę mieszkańca.
Czy jeżeli jednak spór będzie się pogłębiał, to nie istnieje niebezpieczeństwo, że praca urzędu zostanie zachwiana?
Ciągle dążymy do porozumienia. Porozumienia w pewnych granicach. Ja jestem na to otwarta i na pewno osoba, która mnie reprezentuje, będzie na to wszystko otwarta. Wciąż jesteśmy na etapie przeliczeń i jest on niesamowicie ważny, jeżeli chodzi o budżet miasta. W tym momencie zadajemy sobie pytanie: jeżeli spełnimy wszystkie żądania, jeżeli ktoś chce tysiąc – to dajemy, ktoś chce dwa tysiące – też dajemy, to pojawia się kwestia zasadnicza: nie będziemy mogli realizować zadań na rzecz naszych mieszkańców. A mieszkańcy wymagają, oczekują czystych chodników, wykoszonych trawników, aby światło się paliło, aby kolejne lampy były.
Jeżeli skonsumujemy pieniądze, które powinny być na wydatki bieżące, nie będziemy realizować zadań na rzecz mieszkańców, w takim razie po co my tu jesteśmy? To jest podstawowe pytanie: skoro konsumujemy pieniądze, zadań nie robimy, to to nie ma sensu nasze istnienie.
Dziękuję za rozmowę.