Samorząd nie został stworzony po to, by dystrybuować węgiel. Nie mamy pracownika, który znałby się na certyfikatach jakości węgla, nie mamy kadry, nie mamy odpowiednich zasobów - ocenia Marcin Wojtkowiak, wójt gminy Czerwonak. Ale samorząd szuka możliwości, żeby sprzedawać węgiel mieszkańcom.
Gmina Czerwonak należy do Klubu Samorządowego PAP. Wywiad został przeprowadzony w ramach członkostwa w Klubie.
Serwis Samorządowy PAP: Lada moment wejdzie w życie tzw. ustawa węglowa, która określa zasady dystrybucji tego paliwa przez gminy. Gmina Czerwonak przygotowuje się do tego zadania?
Marcin Wojtkowiak, wójt gminy Czerwonak: Nie ulega wątpliwości, że sprostamy temu zadaniu i będziemy robić wszystko, żeby pomóc mieszkańcom. Spodziewam się jednak wielu problemów, przede wszystkim związanych z dostępnością węgla, jak i jego jakością. Wówczas złość, rozczarowanie i gniew mieszkańców na pewno skupią się na wójtach, burmistrzach, bo to my jesteśmy najbliżej obywatela i to my będziemy obiektem wyładowania negatywnych emocji, które najprawdopodobniej w tej sytuacji będą miały miejsce.
Ta ustawa to przerzucenie na samorządy odpowiedzialności za politykę państwa w tym zakresie. Jestem przeciwnikiem takich działań. To jest nie w porządku, że rząd na co dzień nie traktuje samorządów po partnersku, a w sytuacjach kryzysowych prosi je o wsparcie.
Rząd podkreśla, że sytuacja na rynku energetycznym jest wyjątkowa ze względu na wojnę za naszą wschodnią granicą. Stąd apel do samorządów…
Samorząd nie został stworzony po to, by dystrybuować węgiel czy dbać o politykę energetyczną. Nie mamy takiego pracownika, który znałby się na certyfikatach jakości węgla, nie mamy kadry, nie mamy odpowiednich zasobów, narzędzi, żeby się tym zajmować. Chodzi o miejsce, w którym można ten węgiel składować, o wagi czy chociażby samochody, które miałyby służyć do dostarczania węgla mieszkańcom. Duże i średnie miasta jakoś sobie z tym poradzą, ale w mniejszych gminach będzie to bardzo trudne. Oczekiwania rozdmuchane przez propagandę rządową będą bardzo duże, ale będziemy musieli jakoś sprostać temu zadaniu, a to nie będzie łatwe. Nigdy tego nie robiliśmy, to nie było nasze zadanie. Większość samorządów nie jest do tego przygotowana i nie będzie należycie przygotowana w tak krótkim okresie czasu.
Czy to oznacza, że gmina Czerwonak nie będzie sprzedawać węgla mieszkańcom?
Oczywiście szukamy możliwości, bo jesteśmy po to, żeby służyć mieszkańcom i tak postrzegam rolę samorządów. Mimo że to nie jest nasze zadanie, bierzemy na siebie ogromną odpowiedzialność. A jak coś pójdzie nie tak, rządzący będą próbowali winę zrzucić na nas.
Na ten moment analizujemy nasze zasoby, rozmawiamy z lokalnymi przedsiębiorcami. Nowe zadanie na pewno zakłóci w jakiś sposób normalne funkcjonowanie, ale nie ma innego wyjścia. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której mieszkańcy zostaną pozostawieni sami sobie.
Natomiast jestem też realistą i nie jesteśmy do tego zadania przygotowani – mam na myśli większą liczbę samorządów - nie będzie to zadanie łatwe, a za wszelkie niepowodzenia będziemy obarczani odpowiedzialnością. Dlatego wolę przedstawić sprawę jasno i tak też przekazujemy to mieszkańcom, żeby nie było żadnych nieporozumień czy też rozczarowań.
Ostatnia nowelizacja rozwiązała problem jednego adresu w przyznawaniu dodatku węglowego. Część gospodarstw domowych, której nie przyznano wsparcia, będzie mogła je teraz otrzymać. Co to w praktyce oznacza, jeżeli chodzi o obsługę tego zadania przez samorządy?
Przede wszystkim środki na obsługę tego zadania już w zasadzie przestają nam wystarczać. Ustawa wprowadzająca dodatek węglowy była wprowadzana pośpiesznie, co za tym idzie nie udało się uniknąć błędów. Z jednej strony wiem, że wymagała tego sytuacja, z drugiej strony niestety musimy się z tym wszystkim mierzyć i tłumaczyć ludziom, dlaczego ktoś tego dodatku nie dostanie, a wysiłek, żeby to wszystko dokładnie zweryfikować jest bardzo duży. Teraz będzie kolejna weryfikacja. Wydaje się jednak, że wprowadzone rozwiązanie, uwzględniające liczbę źródeł ciepła zgłoszonych do CEEB i oddzielną deklarację śmieciową, jest najbardziej optymalne, trafne i takie jak powinno być.
Będą też niższe ceny za energię elektryczną – do końca przyszłego roku samorządy zapłacą nie więcej niż 785 zł za MWh. To dla Pana dobre wiadomości?
To rzeczywiście można uznać za częściowy sukces, natomiast pamiętajmy, że te ceny i tak wzrosły o kilkadziesiąt procent. Dla naszych budżetów mimo wszystko jest to ogromne wyzwanie. Poza tym od stycznia zostanie podniesiony podatek VAT; w tej chwili obowiązuje 8-procentowa stawka, a od nowego roku będzie to 23 procent. Dlatego my i tak będziemy musieli zapłacić więcej niż te 785 zł, bo to jest kwota netto. W kontekście ograniczania naszych źródeł dochodów przez ostatnie trzy lata, jest to bardzo niepokojące. Wiele samorządów nie jest w stanie spiąć swoich budżetów, jeżeli chodzi o wydatki bieżące.
W mediach sporo ostatnio informacji o funduszach unijnych. Niepokoją Pana doniesienia, jakoby środki miały Polsce nie zostać wypłacone, czy też czeka Pan ze spokojem, z gotowymi projektami w szufladzie?
Dzięki funduszom unijnym przez ostatnich kilkanaście lat mogliśmy zrobić naprawdę wiele rzeczy. Bez środków unijnych, z ograniczonymi dochodami własnymi, nie będziemy w stanie realizować wielu inwestycji. Liczymy na to, że ten impas w rozmowach, mający kontekst polityczny, uda się przerwać, i środki unijne do nas popłyną. Nie ukrywam, że bardzo na to liczę. Pieniądze unijne są nam potrzebne jak powietrze i z każdym miesiącem będziemy potrzebować ich jeszcze bardziej, nie tylko po to, by realizować zadania, których oczekują mieszkańcy, ale przede wszystkim po to, by poprawić sytuację gospodarczą Polski.
Inwestycje związane z infrastrukturą drogową czy kanalizacją i wodociągami muszą być finansowane ze źródeł zewnętrznych, ponieważ to są zbyt duże przedsięwzięcia, by znaleźć na nie środki w budżecie gminy. Mamy już przygotowaną dokumentację i w momencie, gdy będą ogłoszone konkursy, będziemy gotowi, by aplikować.
W samorządach trwają prace nad przyszłorocznymi budżetami. Jaki to będzie budżet dla gminy Czerwonak?
W tej chwili nawet taka duża i stosunkowo zasobna gmina jak Czerwonak, też ma problemy, by odpowiednio przygotować budżet do realizowania zadań. Nawet nie chodzi o fundusze unijne; przez to, że mamy ograniczone źródła dochodu, jest inflacja, rosną ceny, musimy podnosić najniższe wynagrodzenia - mamy problem ze spięciem zadań bieżących. Do tego dochodzą zadania takie jak dystrybucja węgla, czego nie planowaliśmy, a musimy się odpowiednio do tego przygotować. Tych znaków zapytania jest bardzo dużo i w takiej atmosferze powstają budżety jednostek samorządu terytorialnego.
A co w ostatnim czasie udało się zrealizować? Z czego jest Pan dumny?
Z funduszy unijnych budujemy kładkę pieszo-rowerową, która prowadzi przez Wartę i ma połączyć Poznań z gminą Suchy Las i gminą Czerwonak. Będzie to duże ułatwienie, szczególnie dla osób dojeżdżających rowerem do pracy do Poznania, ale też dla turystów, którzy będą mogli w ten sposób dostać się do parku krajobrazowego Puszcza Zielonka. Będzie to więc impuls do rozwoju turystyki i przedsiębiorczości. To jest zadanie, które realizujemy wspólnie z miastem Poznań, powiatem poznańskim i gminą Suchy Las dzięki wsparciu unijnemu. To jedna z naszych większych inwestycji.
Rozmawiała Anna Banasik